Pan Dacres znał Emilię od dzieciństwa i zajmował się jej sprawami po osiągnięciu przez nią pełnoletności. — Musisz się przygotować na wstrząs, Emilio — powiedział. — Sprawa Jima Pearsona przedstawia się znacznie gorzej, niż nam się zdawało. — Gorzej? — Tak. Nie ma co owijać w bawełnę. Wyszły na jaw pewne fakty, które ukazują go w bardzo niekorzystnym świetle. Te fakty właśnie skłoniły policję do oskarżenia go o zbrodnię. Nie działałbym więc w twoim interesie, gdybym ukrywał je przed tobą. — Proszę mi wszystko powiedzieć — rzekła Emilia. Jej głos był spokojny i opanowany. Nie miała zamiaru okazywać swych uczuć, chociaż wiadomość ta nią wstrząsnęła. Rozum, a nie uczucie ma pomóc Jimowi. Musi zachować jasny umysł. — Nie ulega wątpliwości, że Pearson gwałtownie i pilnie potrzebował pieniędzy. Nie mam w tej chwili zamiaru wnikać w etyczną stronę tej sytuacji. Najwyraźniej już przedtem „pożyczał” czasem pieniądze — że użyję tego omówienia — od swojej firmy, bez ich, że tak powiem, wiedzy. Miał żyłkę do gry na giełdzie. Toteż, gdy nadarzyła się okazja zakupienia akcji, co do których miał pewność, że pójdą w górę, a więc, że dywidendy wpłyną na jego konto za tydzień, uprzedził ten fakt, używając pieniędzy firmy. Transakcja się udała. Pearson zwrócił pieniądze i widocznie nie miał żadnych wątpliwości co do strony moralnej takiego posunięcia. Najwyraźniej powtórzył je jakiś tydzień temu, ale tym razem zdarzyło się coś nieprzewidzianego. Księgi firmy sprawdzano w pewnych określonych terminach, ale rym razem, dla takiej czy innej przyczyny, termin przyśpieszono i Pearson stanął przed bardzo nieprzyjemnym dylematem. Wiedział, jak zostanie oceniony jego postępek, ale nie był w stanie zgromadzić potrzebnej sumy. Przyznaje, że próbował bez skutku w różnych miejscach. Wobec tego, jako do ostatniej instancji, pojechał czym prędzej do Devonshire, aby wyłożyć wujowi całą sprawę i skłonić go do udzielenia mu pomocy. Kapitan Trevelyan kategorycznie odmówił. A więc, moja droga Emilio, nie możemy nic zrobić, aby zapobiec wyciągnięciu tych faktów na światło dzienne. Policja już je zna. I widzisz przecież, mamy tu silny motyw zbrodni. Z chwilą śmierci kapitana Trevelyana Pearson z łatwością mógłby uzyskać potrzebną sumę od pana Kirkwooda, uniknąć nieszczęścia i prawdopodobnie rozprawy sądowej. — Co za idiota — szepnęła Emilia bezradnie. — Właśnie — stwierdził sucho pan Dacres. — Wydaje mi się, że naszą jedyną szansą jest udowodnienie, że Jim Pearson nic nie wiedział o zapisach w testamencie wuja. Nastąpiła przerwa, podczas której Emilia rozważała tę możliwość. Potem powiedziała spokojnie: — Obawiam się, że to niemożliwe. Cała trójka wiedziała: Sylwia, Jim i Brian. Często to omawiali śmiejąc się i żartując na temat bogatego wuja w Devonshire. — O mój Boże — powiedział pan Dacres. — To bardzo niefortunne. — Ale pan nie wierzy, że Jim jest winny? — spytała Emilia. — Dziwne, ale nie — odpowiedział prawnik. — Jim Pearson jest na ogół bardzo nieskomplikowanym młodym człowiekiem. Nie cechuje go natomiast, jeśli pozwolisz, że tak to ujmę, Emilio, zbyt wysoki poziom uczciwości handlowej, ale ani przez chwilę nie uwierzę, że mógłby zabić wuja. — To dobra nowina — powiedziała Emilia. — Oby policja myślała tak samo. — No właśnie. Nasze odczucia i poglądy nie mają praktycznie znaczenia. Dowody przeciw niemu są niestety bardzo poważne. Nie mogę ukrywać przed tobą, moje drogie dziecko, że widoki na przyszłość nie są najlepsze. Proponowałbym Lorimera na obrońcę w sądzie. Jest doradcą królewskim i nazywają go człowiekiem do spraw beznadziejnych — dodał pogodnie.
|