Później szóstka koni od karawanu, nie czując ciężaru, co chwila
ponosiła. Pełnomocnik odpowiedzialny za pogrzeb usiłował im wytłumaczyć, że dobro
miasta wymaga od nich dostojnego, żałobnego kroku. Stangreci bili je ukradkiem po
chrapach i to odnosiło skutek. Stojąc nad grobem arcybiskup wygłosił płomienne
przemówienie, ale potknął się o albę i wpadł do dołu. Przysypano go przez pomyłkę,
ponieważ nikt nie zauważył jego zniknięcia, mimo że wszyscy mieli twarze pełne
skupienia. Odkopano go zresztą natychmiast i grabarze musieli go przepraszać. Był w
dostatecznie złym humorze. Jednak po tym pogrzebie powszechna nienawiść do wroga
znacznie wzrosła.
Tego dnia staruszek postrzelił o zmierzchu dozorcę zapalającego lampy gazowe.
Tłumaczył się, że to na skutek skąpego oświetlenia, ponieważ mierzył dokładnie wprost we
wroga. Przysięgał, że zapalenie spojówek zaraz mu przejdzie.
W nocy w piwnicy naszego domu rozległ się głośny huk. To eksplodowały butelki z
fermentującym winem domowym, nieprawidłowo zakorkowane. Postawiliśmy straż.
Kiedy na skutek tego wypadku zbiegaliśmy wszyscy do piwnicy, żeby się przekonać,
co tam się dzieje — zobaczyłem, że sąsiadka ma koszulę nocną we wzorek żywo
przypominający drobne, jesienne listki. Powiedziałem jej to. Od razu nasunęła nam się
jesień i zrobiło się nam tak smutno, że, mimo iż wszyscy poszli z powrotem spać,
usiedliśmy we dwoje na tylnych schodkach, prowadzących na podwórze i do ogródka. Tam
wyrzekaliśmy na tę nieprzyjemną porę roku. Ale przypomniałem sobie, że mam kołdrę w
proste, lecz miłe, wiosenne kwiatki. Przyniosłem kołdrę i okryłem nią sąsiadkę. Od razu
zrobiło się nam weselej.
Rano — sensacja. Jeden z patriotów znalazł przy śniadaniu, w kawie, torpedę.
Natychmiast zawiadomił. Kawę wylano. Jest zalecenie, żeby kawę pić tylko przez rurkę.
Zwłaszcza, odkąd kefir jest zaminowany. Podobno są to nasze kontrminy.
Gazeta nawołuje do wytężenia sił. Nawołuje także do czynów, które przynoszą chwałę i
awans. „Generał w każdym domu!” — takie jest hasło dnia. Wytężyłem siły, ale szelki mi
pękły. Moja gosposia zrzędzi: „Na co mi generał! Ani to butów porządnie nie wytrze, ani
czapki nie zdejmie...” Na wystawie, trzy ulice od nas, jest pokazany wzorcowy generał.
Podobno można tam tez dostać piklingi. Ale nie mogę wyjść z domu przez te szelki.
Próbowałem czytać, ale naprzeciw mojego okna ulokował się ów staruszek, który tak
się cieszy, że nareszcie może dać z siebie wszystko. Pierwszym pociskiem rozbił mi lampę.
Zapędził mnie pod kanapę, gdzie względnie bezpiecznie mogę oddawać się lekturze.
70
Sławomir Mroż ek – Opowiadania
Czytam „Sindbada Żeglarza”. Jednak w pewnej chwili pomyślałem, że to nie jest tekst
godny czasów, jakie przeżywamy. Czołgając się, wyjąłem z półki nieco już pożółkły tom:
„Tryumfalny pochód pompy ssąco-tłoczącej w instalacjach użytkowych”. Kule brzęczą o
sprężyny w kanapie. Sprężyny wydają długi, wibrujący ton.
Około południa staruszkowi wyczerpała się amunicja, a może poszedł do okulisty.
Gosposia wróciła z wiadomością, że w zakładach fotograficznych skonfiskowano
wszystkie zdjęcia przedstawiające mężczyzn z brodą. Na pytanie: — Dlaczego? — nie
umiała dać odpowiedzi. Naprawiła mi szelki. Ale wiadomość nie dawała mi spokoju.
Świeża lektura o pompach uczyniła mój umysł badawczym. Przyprawiłem sobie sztuczną
brodę i wyszedłem na ulicę. Już na rogu zatrzymali mnie dwaj z żandarmerii polowej.
Zaprowadzili mnie do fotografa, zrobili zdjęcie, wywołali je i natychmiast skonfiskowali.
Tej nocy znowu nie mogliśmy zasnąć, bo po dachu jeździło auto pancerne i
|