Wyglądało na to, że wie lepiej o wszystkim, co się dzieje w NBS, od każdego, kogo Tricia spotkała w rozgłośni. Martin był za, Zwingler przeciw. Dostała niepowtarzalną okazję udowodnienia, że Martin ma rację, i wszystko dokładnie zepsuła. Świetnie. Świetnie, świetnie, świetnie. Czas jechać do domu. Czas zadzwonić na lotnisko i sprawdzić, czy zdąży na wieczorny samolot do Londynu. Sięgnęła po książkę telefoniczną. Oj. Wszystko po kolei. Odłożyła książkę, sięgnęła po torebkę i poszła z nią do łazienki. Postawiła ją na wannie i wyjęła plastykowe pudełeczko, w którym przechowywała szkła kontaktowe. Bez nich nie była w stanie przeczytać niczego ani z kartki, ani z plansz. Zakładając szkła, doszła do wniosku, że jeśli życie czegokolwiek ją nauczyło, to tego, iż istnieją sytuacje, w których nie należy wracać po torebkę, i sytuacje, kiedy należy to zrobić. Teraz życie musi ją jeszcze tylko nauczyć je rozróżniać. Rozdział 3 W zakresie tego, co zabawnie nazywamy „przeszłością”, przewodnik Autostopem przez Galaktykę ma dużo do powiedzenia na temat wszechświatów równoległych. Niestety, bardzo niewiele z tego jest w stanie zrozumieć ktoś, kto nie osiągnął poziomu Zaawansowanego Boga. Ponieważ obecnie ogólnie się przyjmuje, że wszyscy znani bogowie powstali dobre trzy milionowe sekundy po powstaniu wszechświata, nie zaś – jak zawsze twierdzili – tydzień wcześniej, mają teraz sporo do wyjaśnienia i nie dysponują czasem na komentowanie problemów wyższej fizyki. Jedna z bardziej zachęcających uwag Autostopem na temat wszechświatów równoległych mówi, że nie ma cienia szansy, by cokolwiek z tego zrozumieć. Z tego powodu można spokojnie powtarzać „Co?” i „Hę?”, a nawet zacząć zezować albo wariować, bez ryzyka, że posądzą cię o szaleństwo. Na samym początku – twierdzi Autostopem – należy sobie uzmysłowić, że wszechświaty równoległe wcale nie są równolegle. Następnie należy sobie uzmysłowić, że mówiąc ściśle, nie są też wcale wszechświatami, tego lepiej jednak nie uzmysławiać sobie od razu, lecz później, dopiero po tym, jak uświadomimy sobie, że wszystko, co sobie dotychczas uświadomiliśmy, to nieprawda. Wszechświatami nie są z tego prostego powodu, że żaden wszechświat nie jest przedmiotem jako takim, lecz jedynie sposobem postrzegania tego, co jest znane jako CZWOP, czyli Całkowity Zbiór Wszelkiego Ogólnego Poplątania. Oczywiście także Całkowity Zbiór Wszelkiego Ogólnego Poplątania nie istnieje naprawdę, lecz jest jedynie sumą wszystkich możliwych sposobów postrzegania go. Gdyby oczywiście istniało. Równoległe nie są z tego samego powodu, z jakiego morze nie jest „równoległe” z niebem. To absolutnie nic nie oznacza. Można przeciąć CZWOP w dowolny sposób i zawsze otrzyma się coś, co ktoś określi jako swój dom. Teraz proszę uprzejmie zwariować. Ta Ziemia, którą zajmujemy się tutaj z powodu jej szczególnego miejsca w Całkowitym Zbiorze Wszelkiego Ogólnego Poplątania, została – w odróżnieniu od innych Ziem – trafiona przez neutron. W porównaniu z innymi rzeczami, jakimi można zostać trafionym, neutron nie jest duży. Co więcej – trudno sobie wyobrazić coś mniejszego od neutronu, czym można by zostać trafionym. Dla czegoś o wielkości Ziemi trafienie przez neutron nie jest niczym nadzwyczajnym. Wręcz przeciwnie – niezwykłością byłaby nanosekunda, w której Ziemia nie zostałaby trafiona przez parę miliardów neutronów. Biorąc pod uwagę, że materia składa się niemal wyłącznie z pustki, ważne jest oczywiście, co rozumiemy przez słowo „trafić”. Prawdopodobieństwo, że podróżujący przez szalejącą, wzburzoną pustkę neutron w coś trafi, jest mniej więcej takie, jak trafienie wyrzuconą przypadkowo z przelatującego boeinga 747 piłką w – powiedzmy – leżącą na ziemi kanapkę z jajkiem. A jednak neutron w coś trafił. Można by uznać, że w nic ważnego, nie należy jednak tak mówić, ponieważ oznaczałoby to czczą gadaninę. Jeśli w czymś tak wariacko skomplikowanym jak wszechświat coś się wydarza, jedynie Kevin sam w domu wie, co z tego wyniknie. („Kevin” oznacza tu przypadkową istotę, która nie ma o niczym pojęcia). Otóż ów neutron zderzył się z atomem. Atom był częścią molekuły. Molekuła była częścią kwasu rybonukleinowego. Kwas rybonukleinowy był częścią genu. Gen był częścią kodu reprodukcyjnego... i tak dalej. W rezultacie pewnej roślinie wyrósł dodatkowy liść. W hrabstwie Essex. Dokładnie: w miejscu, które po nie kończących się pertraktacjach i lokalnych sporach geologicznych miało się kiedyś stać hrabstwem Essex.
|