szybszą, niż można byłoby sądzić na pierwszy rzut oka, opancerzoną i zdumiewająco silnie uzbrojoną...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- po pierwsze: są one przedsiębiorstwami, które przejmują szereg czynności finansowych z jednostek gospodarczych i gospodarstw domowych;- po drugie: są...
»
W Warszawie, jako zastępcy Rządu Tymczasowego, zostali trzej ludzie: Stefan Bobrowski, Władysław Daniłowski i Witold Marczewski: pierwsi dwaj młodzi,...
»
każdy zauważył, że nie wszystkie powierzchnie są płaskie! Można tworzyć przybliżenia takich powierzchni, stosując płaskie wielokąty, ale...
»
Wtedy po raz pierwszy poczułam w życiu taką wielką, taką straszną samotność...
»
szernej gotowej już studni z lanej stali, która miała za kilkanaście godzin wystrzelić na księ- życ pierwszy pocisk z zamkniętymi w nim pięcioma...
»
badati i okazao si, e wrd studentw medycyny Uniwersytetuawskiego przed rozpoczciem studiw pierwszy stosunekp**aii*y miao 86% badanych...
»
rus, po pierwsze, zalicza to, czy danyO treści znaczenia relacyjnego moŜemy siębodziec moŜe w jakikolwiek sposób wpły-przekonać, analizując...
»
Ryba szła pierwsza szerokim, męskim krokiem, prosta, jakby połknęła kij, i Maksymowi nagle zrobiło się jej żal...
»
, ktra pierwsza podaa poprawn odpowied, jej druynaije punkt, a gracz wituje swj sukces, ktry jest dlai nagrod...
»
- Załóżmy jednak, że mógł on pozostawić przesyłki u wspólnika, nim jeszcze udał się do szpitala?- Jest to mało prawdopodobne, gdyż do pierwsze­go...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Kapitan i Vuffi Raa byli doskonałymi pilotami, chociaż to właśnie mały
12 @
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
robot nauczył Calrissiana wszystkiego, co istota ludzka powinna wiedzieć o trudnej sztuce
pilotażu. Lando obiecał sobie po raz nie wiadomo który, że dzięki temu, co zarobi na
wyprawie do ThonBoki, zdoła w końcu spłacić absolutnie wszystkie długi. Kto wie, a może
nawet dostatnio spędzić resztę swoich dni? Miał po dziurki w nosie dotychczasowego
życia, chociaż przygotowywał się w duchu na wszystkie pułapki, jakie mogą chcieć
zastawić na jego drodze nieznane, porośnięte puszystą sierścią czworonożne stworzenia
wszystkożerne.
Delikatnie pociągnął za giętki wąż próżniowej popielniczki, poszybował ku sufitowi
świetlicy, a potem odepchnął się i zaczął opadać ku płytom pokładu. Włączył sztuczne
ciążenie i ruszył na dziób korytarzem, ciągnącym się łukiem wzdłuż sterburty. Sterownia
znajdowała się w pomieszczeniu podobnym do łagodnie zaokrąglonej rury, wystającej z
przedniej części dziobu statku.
Na siedzeniu umieszczonego po lewej stronie fotela pilota przycupnęła nie mniej dziwna
mechaniczna istota. Wyglądała jak pięcioręka, a raczej pięciomacka chromowana
rozgwiazda. Pośrodku pięciobocznego błyszczącego torsu płonęło rubinowym blaskiem
pojedyncze oko. W tej chwili wszystkie macki spoczywały nieruchomo - po tym, jak
zgodnie z rozkazem kapitana zmniejszyły prędkość lotu „Sokoła Millenium”.
Mająca może metr średnicy istota obróciła się i skierowała czujnik optyczny na
wchodzącego Calrissiana.
- Przypuszczam, mistrzu, że teraz sam będziesz w stanie zobaczyć tę mgławicę. Widzisz
tamtą rozmytą plamę, prosto na kursie?
Lando wytężył wzrok, ale po chwili zrezygnował. Podszedł do konsolety i wcisnął guzik,
aby uruchomić elektroniczny teleskop.
Tak, dopiero teraz ją zobaczył. ThonBoka, jak nazywali ją mieszkańcy. Miała kształt
wypełnionego jakimś pyłem albo gazem gigantycznego worka, do którego można było
się dostać tylko z jednej strony. W pobliżu wlotu dało się zauważyć skupiska pierwotnej
materii, której większą część stanowiły najrozmaitsze aminokwasy. We wnętrzu worka,
mimo iż nie korzystały z dobrodziejstw żadnych gwiazd ani planet, rozwijały się różne
istoty. Wszystkie przystosowały się do życia w pustce przestworzy. Niektóre, obdarzone
największą inteligencją, nazwały siebie Oswaftami. W tej chwili były oblegane.
- A co z tą blokadą, Vuffi Raa? - zapytał Lando, sadowiąc się na fotelu ustawionym po
prawej stronie. Pragnąc zapoznać się ze stanem kontrolnych przyrządów, błyskawicznie
omiótł spojrzeniem tarcze mierników i wskaźników. Później, uspokojony i odprężony,
wyłowił następne kosztowne cygaro z otwartego sejfu, ukrytego pod kontrolnymi
pulpitami. - Potrafisz ją umiejscowić?
- Tak jest, mistrzu - odparł android. - Właśnie uwzględniam najnowsze dane.
Macki Vuffiego Raa zaczęły śmigać nad kontrolnymi pulpitami, zupełnie jakby żyły
własnym życiem. Automat był robotem klasy drugiej. Pod względem inteligencji i reakcji
emocjonalnych dorównywał istotom ludzkim. Wykazywał również wiele innych cennych
zalet i właściwości. Od czasu do czasu jednak rozczarowywał Calrissiana, ponieważ
oprogramowanie zabraniało mu atakowania i krzywdzenia inteligentnych istot organicznych
i mechanicznych. Właśnie ta cecha czyniła z niego automatycznego pacyfistę. Zdarzały
się jednak chwile, kiedy przysparzało to hazardziście niemało kłopotów.
Nagle na głównym ekranie ukazującym podobną do worka mgławicę ThonBoki obudziło
się do życia prawie sto żółtych punkcików.
Lando gwizdnął.
- Aż tyle okrętów, żeby zablokować jedną bezbronną chmurę gwiezdnego pyłu? Czy
przypadkiem nie wydaje się im, że prowadzą następną Wojnę Klonów?
Pochylił się nad pulpitem, by zapalić cygaro, ale zamarł bez ruchu, kiedy ujrzał przed
13 @
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
sobą jarzący się koniec metalowej macki. Doprawdy, Vuffi Raa miał wiele niezwykłych
talentów.
- To nawet nie połowa z tych, które przyleciały, mistrzu - odezwał się android. - Nie
rozumiem dlaczego, ale niektórzy kapitanowie zmodyfikowali pola ochronne swoich

Powered by MyScript