Taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie; wcześniej czy później Nicholas da upust swemu pożądaniu i naprawdę spróbuje ją uwieść...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
INDEED rzeczywiście, naprawdę WHAT DOES THE WORD "INDEED" MEAN, AND WHAT DO WE USE IT FOR ?/ The word "indeed" means "really", and we use it for emphasis...
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
– No, no! – mruknął Benedykt – te filozofie co innego, a twój los co innego! Czy zakochałaś się w tym człowieku, ha? Naprawdę kochasz go?...
»
Nieco później magnetyzm zwierzęcy zastąpiła hipnoza, która została w pewnym stopniu zaakceptowana przez naukę dzięki wysiłkom szkockiego chirurga,...
»
Niecałe trzy godziny później olbrzymie ciało Szardika, z łbem okrytym kapturem z pozszywanych płaszczy, zawleczono linami do stóp zbocza, a następnie...
»
Nieco później tego popołudnia przybyliśmy do Pengalle, sioła składającego się z około tuzina niskich drewnianyc chat, ustawionych pośrodku zupełnie...
»
Znacznie później inni badacze pracowali nad sposobami sprzyjającymi dobrowolnej integracji rasowej (Hauserman, Walen i Behling, 1973)...
»
Requiem i Elegy podejmują opowieść trzy lata później i ukazują czynniki, które w ostatecznym rozrachunku wiodą do międzykontynentalnej...
»
Dwie godziny później zatrzymał się ponownie, tym razem w mieście Mountain View, żeby zjeść sandwicza i zapytać o drogę...
»
Nazwanie Jezusa synem „cieśli" jest kolejnym przykładem tego, jak późniejsze omyłki językowe wypaczyły oryginalne znaczenie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Pomyślała, że kiedy ten dzień nastąpi, będzie już wystarczająco silna, by dać Nicholasowi odpór, bo czuła, że z każdym dniem staje się silniejsza, że coraz bardziej mu dorównuje, przynajmniej w tej dziwnej grze, którą prowadzą. A na razie zajmie się zwiedzaniem Londynu.
Ulice stopniowo stawały się coraz czystsze i spokojniejsze, aż w końcu powóz się zatrzymał. Stangret otworzył drzwiczki i opuścił schodki, a Nicholas pomógł Clare wysiąść. Było już prawie ciemno i udało się jej zauważyć tylko tyle, że londyńska rezydencja rodziny Aberdare ma szeroką klasyczną fasadę.
- Czy tu też jest pilnie potrzebna gospodyni? - spytała.
- Kilka dni temu powiadomiłem mojego administratora, że przyjeżdżam, i że trzeba sprzątnąć dom oraz zatrudnić służbę na czas naszego pobytu. - Podał jej ramię. - Oczywiście jako pani domu możesz wprowadzić tu tyle zmian, ile dusza zapragnie.
Z przykrością uświadomiła sobie, że jest to kolejny sposób uwodzenia. To, że Nicholas traktował ją jak damę, że liczył się z jej opinią działało na nią upajająco. Pamiętając o tym, że to sytuacja przejściowa, łatwiej jej było podchodzić do tego z pewną powściągliwością.
Kiedy wchodzili po marmurowych schodach, dobre samopoczucie zaczęło ją opuszczać. Do tej pory Nicholasa bawiło towarzystwo Clare, lecz w Londynie znajdzie wiele innych, bardziej ekscytujących rozrywek. W gruncie rzeczy, może się nią znudzić i odesłać ją do Penreith przed upływem tygodnia.
Wtedy odniesie zwycięstwo, prawda?
Urządzony z niezwykłym przepychem dom utrzymany był w doskonałym stanie, choć w ogromnych, nie zamieszkanych od lat pokojach panowała bezosobowa atmosfera hotelu. Nicholas przywitał się uprzejmie z nieliczną służbą i przedstawił Clare jako swoją kuzynkę - to samo powiedział zamawiając oddzielne pokoje w zajeździe, w którym zatrzymali się w drodze do Londynu.
Z początku służący nie bardzo wiedzieli, co myśleć o Clare. Była zbyt zaniedbana jak na jego krewną z arystokratycznego rodu, ale jeszcze trudniej było im uwierzyć, że przywiózł ją tu w charakterze swojej kochanki. Jednak służący byli londyńczykami, przyzwyczajonymi do znoszenia najrozmaitszych dziwactw swych chlebodawców, toteż szybko przestali się nią interesować i wykonywali jej polecenia w zamian za hojną zapłatę. Clare zrozumiała, że nie obchodzą jej prywatne opinie służących na jej temat; o wiele łatwiej było żyć wśród obcych niż wśród ludzi, którzy znali ją od dziecka.
Pierwszego dnia pobytu w mieście Clare obudziła się szalenie podekscytowana. Kiedy zeszła na dół, Nicholas był już w pokoju śniadaniowym, gdzie popijał kawę, czytając „Morning Post”. Na jej widok podniósł się uprzejmie z krzesła.
- Dzień dobry, moja droga. Dobrze spałaś?
- Nie bardzo, w Mayfair panuje taki sam hałas jak w kopalni w Penreith. Lecz myślę, że się do tego przyzwyczaję. - Clare zerknęła na „Morning Post”. - Trudno sobie wyobrazić, że można czytać gazety tego samego dnia, w którym zostają wydane, a nie parę tygodni później. Co za luksus!
Uśmiechając się, nalał jej filiżankę gorącej kawy.
- Londyn jest stolicą świata, Clare. Tu powstaje większość wiadomości.
Kiedy nałożyła sobie jedzenie z podgrzanych półmisków ustawionych na kredensie, usiedli przy stole. Nicholas rzekł:
- Przejrzałem rubrykę towarzyską. Nie znalazłem żadnej wzmianki o hrabim Michaelu Kenyonie ani o lordzie Strathmore, lecz książę Candover jest w mieście.
Clare wpadła w popłoch.
- Książę?
Dostrzegając je zdenerwowanie, wyjaśnił:
- To Rafe. Nie martw się. Może jest księciem i to bogatszym od Krezusa, lecz nie jest zarozumiały. Uważa, że mężczyzna zawsze powinien się zachowywać jak dżentelmen.
- Zawsze się zastanawiałam, co - poza pieniędzmi i dobrym pochodzeniem - wyróżnia dżentelmena.
Uśmiechnął się szeroko i złożył gazetę.
- Według Rafe'a angielski dżentelmen nigdy nie jest niegrzeczny, chyba że ma w tym jakiś cel.
- To nie brzmi pocieszająco - powiedziała z uśmiechem. - Domyślam się, że lord Strathmore to twój przyjaciel Lucien.

Powered by MyScript