- Więc dlaczego jestem dość dobry, żeby spotykać się ze mną w pubie pełnym ludzi, ale nie dość, żeby mnie przedstawić rodzinie? Jakbym się przylepił do podeszwy twoich modnych bucików. Nawiasem mówiąc, wyglądają idiotycznie. Kto nosi miejskie buty na stoku? - Nie są moje - warknęła ze złością. - Pożyczyłam je od bratowej i rzeczywiście czuję się w nich idiotycznie! - Więc czemu je nosisz? - Podniósł głos coraz bardziej zły. Wiele mu trzeba było, żeby się wściec, ale ta kobieta potrafiła go do tego doprowadzić. - Ach tak, żebym cię nie poznał! Dobra robota, nie poznałem! Przez ostatnie pół godziny miałem ochotę zapytać, kim jest ta osoba w skórze Chris! - Nazywam się Christine. - Z pewnością. - Obrzucił ją spojrzeniem od stóp do głów. - Jak mogłem się tak mylić co do ciebie? Myślałem, że różnisz się od bogatych urlopowiczek, które uważają się za lepsze od nas, pracujących prymitywów, albo kobiet, dla których zawodowy narciarz i żigolak to to samo. Powinienem ci chyba podziękować, że nie zaliczasz się do drugiej grupy, bo z tych dwóch to drugie jest znacznie bardziej obraźliwe. - Nie należę do żadnej z tych grup. - Tak? Udowodnij. - Przysunął się i zniżył głos. - Skoro się mylę, podaj mi prawdziwy powód, dla którego nie chcesz się ze mną spotykać. Spojrzała na niego, a on pomyślał, że mu nie odpowie, jednak ona skinęła głową. - Dobra, chcesz wiedzieć? Powiem ci. Bo jesteś maniakiem nart bez pracy. Nie obchodzi mnie, ile facet zarabia, pod warunkiem, że w ogóle zarabia! - Jestem... jestem kim? - Przycisnął dłoń w rękawiczce do czoła, jakby próbował zrozumieć jej słowa. - Coś ty powiedziała? - Mam potworną słabość do niedojrzałych, nieodpowiedzialnych mężczyzn. Zamierzam zwalczyć ten nawyk. I nie obchodzi mnie to, jak bardzo mnie pociągasz ani jak dobrze się z tobą bawię. Nie popełnię znowu tego samego błędu. - Myślisz, że nie pracuję? To oskarżenie dolało oliwy do ognia, bo przyrównywało go do takich próżniaków jak jego ojciec. Myślała o nim aż tak źle? - Jak właściwie do tego doszłaś? Nie pytając mnie nawet? - Pytałam! A Trent powiedział, że nie pracujesz. Poza tym cały dzień jeździsz na nartach albo siedzisz w pubie i pijesz z kumplami. Czy to jest rozkład dnia odpowiedzialnego pracującego dorosłego? Pokręcił głową ze zdumieniem. - I to mówi kobieta, która bierze trzy tygodnie urlopu, spędza go w luksusowym mieszkaniu ojca i nosi ubrania, przez które splajtowałby mały kraj. Co ty wiesz o pracy? Czy kiedykolwiek na coś zapracowałaś? - To się nazywa niesprawiedliwe założenie - prawie się nadąsała. - Nic o mnie nie wiesz. - Witamy w klubie. - Skoro chcesz wiedzieć... Tłum westchnął. Alec spojrzał na trybuny i zobaczył morze przerażonych twarzy. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył, że jeden z zawodników stacza się po stoku, trzymając się za nogę. Głos komentatora wzniósł się ponad tłumem: - Proszę państwa, to był wyjątkowo pechowy skok. - Zostań tu - Alec warknął na Christine i popędził do przerwy w barierkach między trybunami i trasą. Jeden z pracowników próbował zagrodzić mu drogę. - Przepuść mnie! Rozumiejąc, że albo go puści, albo zostanie staranowany, pracownik odsunął się. Alec popędził w stronę zawodnika, który rzucał się i krzyczał. Alec opadł na kolana i złapał gościa za ramię, żeby przestał się ruszać. - Jestem ratownikiem medycznym. Dasz sobie pomóc? - Moja noga! Cholera! Moja noga! Alec zerknął na udo i zaklął pod nosem. Złamana kość udowa nie przebiła się przez spodnie, ale postawiłby wszystkie pieniądze na to, że przebiła skórę. A on nie mógł nic zrobić, dopóki nie dostanie pozwolenia albo facet nie zemdleje. - Ej! Słuchaj! - Przycisnął snowboardzistę do ziemi. - Jestem ratownikiem medycznym...
|