— Kilka spośród tych wścibskich jędz, twoich sióstr, od dawna wtykało nos w moje sprawy i — wierz mi — drogo za to zapłaciły, lecz nie słyszałem, jakoby tworzyły jakąś Radę. Nie — zostałem podstępnie schwytany przez innych magów. Głupcy! Tchórze! Za słabe mieli żołądki, by ważyć się na to, na com ja się odważył! Żeby postawić wszystko na jedną kartę w grze, w której stawką jest Władza! Podniósł rękę, zaciskając palce, jak gdyby trzymał w ręku miękki owoc i chciał zeń wydusić wszystek sok, pozostawiając tylko twardą jak skała pestkę. Skała... to słowo wciąż miała na myśli. Nagle bez zastanowienia wypaliła: — Przecież Skałę Konnardu stworzono dla dobra wszystkich żyjących istot — jej przeznaczeniem jest leczyć chorych. Szybko, jak atakujący wąż, Tull pochylił się do przodu w swym krześle. — A cóż ty właściwie wiesz o niej? Nolar myślała gorączkowo. Musi odwrócić uwagę Tulla, wyjawiając mu przynajmniej część prawdy. — Skała Konnardu jest otoczona legendą, jak przed i chwilą słusznie zauważył mistrz Smire. Bawiąc w Lormt, czytałam o wielkich dziełach, których dokonali uzdrowiciele dzięki jej Mocy. — Bzdury! — Tull lekceważącym gestem uderzył dłonią jj w poręcz krzesła. — Jest moja i tylko od mej woli| zależy, do jakich celów zostanie użyta. Wiem ja, że są w niej głębie, których istnienia nikt nawet nie podejrzewa. Ci głupcy, którzy popsuli mi szyki, zaledwie ośmielali się zgadywać, co mógłby dzięki niej zdziałać adept nie nawiedzany małostkowymi obawami i wątpliwościami. Tull uważnie przyjrzał się swoim więźniom. — Wydaje mi się, że znalazłem sposób, aby wykorzystać ciebie i twych słabowitych kompanów jako narzędzia mej słusznej pomsty. Ty, Wiedźmo, połączysz swą Moc z siłami, które posiadam, i społem wyciągniemy, co się da, z tej dwójki. Nolar stanęła między Tullem a swymi przyjaciółmi. — Nigdy — powiedziała cicho, lecz jej głos miał w sobie więcej determinacji, niż gdyby wykrzyczała to słowo. Tull zachichotał, a jego sługa pogładził swój kolczyk i uśmiechnął się chytrze. — Smire — wymruczał czarodziej. — Wygląda na to, że ta Czarownica musi naocznie przekonać się o moim wpływie na Skałę Konnardu. Wstał i uniósł do góry ramiona. Nolar przyszło na myśl, zew tej pozie przypomina chudego nietoperza, groteskowo Owiniętego płatem purpurowego aksamitu. Nagle, bez uprzedzenia wyrzucił z siebie szereg szorstkich, przykrych dźwięków i w tej samej chwili Nolar straciła czucie w koń-czynach. Wciąż mogła oddychać i mrugać oczyma, ale nie była w stanie odezwać się ani poruszyć. Tull wycelował teraz palec w Derrena, który najwyraźniej uległ podobnemu paraliżowi. Nolar widziała udrękę w jego oczach, kiedy bezskutecznie próbował wykonać jakiś ruch. Smire odrzucił okrywające go koce, odsłaniając nogi, po czym wyciągnąwszy sztylet z pochwy przy pasie młodzieńca wsunął broń za cholewę własnego buta. Czarnoksiężnik skrzywił się, czując słaby zapach leczniczych ziół Nolar. — Wyrzuć precz szmaty i zielsko, którym Wiedźma obłożyła chore udo — polecił swemu słudze — chcę zobaczyć, czy ten człowiek rzeczywiście jest ciężko chory. Łzy wściekłości i współczucia dla Derrena zamgliły oczy dziewczyny, kiedy Smire kilkoma brutalnymi ruchami zerwał tak troskliwie przez nią zawinięte bandaże i zniszczył okład. Tull pochylił się do przodu, w jego okrutnych oczach pojawił się błysk zainteresowania. — Oho, wielka rana na jednej nodze, zwichnięta kostka — tym lepiej. Spójrz tylko, Wiedźmo! Przy wtórze głośnej recytacji zaczął wykonywać dziwne gesty nad głową chorego. Ku przerażeniu Nolar, nogi Derrena straciły naturalny kolor, i zamiast tego przybrały barwę brudnoszarą. Młodzieniec ze zdumieniem przyglądał się, jak jego ciało ulega jakiejś strasznej przemianie i nie mógł temu w żaden sposób zapobiec. Tull machnął ręką w kierunku Nolar i wypowiedział jeszcze kilka słów rozkazującym tonem. — Podejdź teraz, Wiedźmo, i przekonaj się sama, czego potrafię dokonać, poznaj, jak wielką siłą rozporządzam. Uwolniona z mocy zaklęcia dziewczyna postąpiła ku Derrenowi. Dotknąwszy drżącymi palcami nienaturalnie szarej skóry na nodze młodzieńca natychmiast cofnęła rękę. — To kamień, a nie żywe ciało! — wykrzyknęła, gorąco pragnąc, aby świadectwo jej własnych oczu i dłoni okazało się fałszywe. — Wykazujesz niezwykłą zaiste przenikliwość, stwierdzając rzecz oczywistą — szydził Tull. — Zaprawdę, niewielka musi być twa wiedza o Skale Konnardu, jeśli nie znasz jej głównej właściwości: może ona zmienić żywe istoty w głaz. Nolar spojrzała na niego z nie ukrywanym obrzydzeniem. — Potężna Moc, która miała uzdrawiać, obrócona na tak podłe cele... Trudno sobie wyobrazić większą zbrodnię. Należało cię zniszczyć, a nie uwięzić. Tull odsłonił zęby w drapieżnym grymasie. — Milczeć! Nie obchodzą mnie twe bezrozumne sądy. Bacz — ten czar może zostać odwrócony. Co teraz jest skałą, na powrót stanie się ciałem... jeśli będziesz posłuszna mym rozkazom. — Nolar przemogła się i raz jeszcze dotknęła zimnej, twardej powierzchni, która niegdyś była nogą Derrena. Czy miał spędzić resztę życia jako monstrum? Nie mogła skazać go na taki los. Podniosła głowę, aby spotkać wzrok Tulla. Nie czuła nawet, że łzy ciekną jej po policzkach. — Co muszę zrobić — zapytała z goryczą — żebyś oszczędził mych towarzyszy?
|