Tyle tylko, że modlitwa prowadząca do uzdrowienia ma bardziej spontaniczny i swobodny charakter. Człowiek, który chce uzdrawiać, musi zdać sobie sprawę z tego, że on sam nie jest „uzdrowicielem", lecz obdarzonym łaską narzędziem, kanałem lub przewodem (jeżeli można się tak wyrazić), przez który przepływa uzdrawiająca energia. Uzdrowienie następuje zawsze i wyłącznie za sprawą tego, którego nazywamy najwyższym uzdrowicielem, a więc dzięki Bogu. Możność uzdrawiania jest łaską. Niektórzy ludzie odczuwają silną wewnętrzną potrzebę uzdrawiania innych. Mogą zupełnie nic nie wiedzieć o Hunie ani nigdy nie „uczyć się" uzdrawiania. Spontanicznie czynią to, co jest niezbędne do uzdrowienia, czyli, nie stawiając żądnych warunków, oddają się do dyspozycji, pozwalają płynąć przez siebie uzdrawiającej sile, a pacjentowi nie dają nic innego jak współczucie i bezgraniczną miłość. Obdarzeni łaską naturalni uzdrowiciele po prostu leczą, nie wiedząc, jak to się dzieje. Można ich spotkać w Brazylii - wielokrotnie są analfabetami - na Filipinach, wśród Indian, jak również pośród bezpodstawnie wyśmiewanych pierwotnych mieszkańców Czarnej Afryki, najczęściej tam, gdzie człowiek nie uległ jeszcze zepsuciu i zachował kontakt z naturą. To, że tacy ludzie żyją także w Nowym Jorku i Londynie, jest, moim zdaniem, wyjątkiem potwierdzającym regułę. Jeżeli my, ludzie cywilizowani, kierowani wewnętrzną potrzebą, chcemy stać się aktywnymi uzdrowicielami, musimy najpierw (lecz nie zawsze) zapoznać się z „technika uzdrawiania". Aczkolwiek zajmiemy się teraz bardziej technicznymi szczegółami, chciałbym jeszcze raz wyraźnie podkreślić, że również tutaj czynnikiem rozstrzygającym jest miłość. Istnieją specjalne szkoły kształcenia uzdrowicieli, szczególnie w Anglii. Podkreśla się w nich konieczność „poziomego" i „pionowego" dostrojenia się uzdrawiającego do osoby uzdrawianej. Przez dostrojenie poziome rozumie się nawiązanie duchowego kontaktu z pacjentem. Osiągnięcie go można ułatwić, przykładając palce wskazujący i środkowy do obu tętnic szyjnych pacjenta, dzięki czemu uzdrawiający wyczuje rytm uderzeń serca i w konsekwencji dostroi się do tętna osoby uzdrawianej. Można także położyć rękę na piersi pacjenta i, wyczuwając rytm jego oddechu, dostroić do niego swój oddech. Wówczas można z pełnym zaangażowaniem przejść do duchowego zbliżenia się do chorego. Już w tym momencie można próbować w czysto intuicyjny sposób postawić diagnozę odnośnie jego dolegliwości i bólów. Później następuje dostrojenie pionowe, rozumiane ogólnie jako kontakt z Bogiem. Dla ucznia Huny poziome dostrojenie jest bardzo proste. Wiadomo, że przez samo dotknięcie pacjenta powstaje połączenie z nim za pośrednictwem niezniszczalnego sznura aka (niezbędnego przy późniejszym uzdrawianiu na odległość). Można ponadto wyczuć rytm serca i oddechu, lecz nie uważam tego za konieczne. Mnie wystarcza kontakt stworzony przez sznur aka. Za jego pośrednictwem połączenie z pacjentami jest doskonałe. Również pionowe dostrojenie nie sprawia trudności. Człowiek, który nawiązał kontakt ze swoim Wyższym Ja, razem ze swym George'em przesyła mu manę po sznurze aka. Ale także ktoś, kto nie jest jeszcze pewien, czy osiągnął Wyższe Ja, powinien mimo to, jeżeli czuje wewnętrzną potrzebę, zająć się uzdrawianiem bez zastrzeżeń i wątpliwości. Wyższe Ja udzieli mu swojej pomocy, a wraz z nim również Wyższe Ja pacjenta. Możecie być pewni, że otrzymacie niezbędne wsparcie, jeżeli wasze pragnienie uzdrawiania podyktowane jest wyłącznie miłością i gotowością służenia innym. Można czasem spotkać uzdrowicieli, których określam jako ego-uzdrowicieli. Chcą oni widzieć samych siebie w centrum zainteresowania, wystawiają się na pokaz oraz ciągle podkreślają swoje niezwykłe sukcesy w uzdrawianiu. Rzeczywiście osiągają czasami dobre rezultaty, które - moim zdaniem - można wyjaśnić psychicznym oddziaływaniem na pacjenta. Podobnie jak może pomóc pacjentowi tabletka placebo z cukru mlekowego, tak samo na niektórych chorych robi wrażenie wystrój pokoju uzdrowiciela, jego oryginalne ubranie czy gesty wykonywane przy nakładaniu rąk. Całkiem możliwe, że bóle chorego znikną, zwłaszcza gdy są natury psychosomatycznej. Najczęściej jednak efekt takiego uzdrowienia nie jest trwały. Bywa, że prawdziwi, skuteczni uzdrowiciele tracą swoją moc, jeżeli ulegają pokusie zdobywania dzięki niej głównie korzyści materialnych. Przypadek jednego z czołowych filipińskich uzdrowicieli stanowi tu tragiczne ostrzeżenie. Zdarzyło się również, że uzdrawiający leczył na odległość i nie znał osobiście swojego pacjenta, którego dane podali mu krewni lub znajomi chorego, lecz mimo to wyleczył go z raka. Pacjent dopiero znacznie później dowiedział o jego uzdrawiających zabiegach. To największy sukces dla uzdrowiciela poważnie traktującego swoje zajęcie.
|