.. - przerwał mu Shannon, spoglądając na Kodę. Koda zamknął oczy i z cicha pojękiwał. - Głównym współpracownikiem Jimmy'ego Pilgrima jest dżentelmen nazwiskiem Lafayette Beaumont Raynee - mówił dalej Fogarty. - Murzyn, sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, siedemdziesiąt dwa kilogramy wagi. Lafayette Raynee alias Tęcza. Sami widzicie dlaczego. - Freddy - mruknął Shannon - ty i Raynee pasujecie do siebie jak ulał. Żaden z was nie ma za grosz gustu. Jezu, spójrzcie tylko, w co się ten kutas ubiera! Co za kolory! - Tęcza robi głównie w narkotykach - wyjaśnił Tom. - Na boku zajmuje się stręczycielstwem. Lubi bawić się nożem i brzytwą. To obłąkany człowiek, psychopata. Odbija mu na widok wszystkiego co ostre. Bądźcie z nim ostrożni. Powtarzam, bądźcie bardzo ostrożni. On i Pilgrim to dobrana para. Z tego, co o nich wiemy, jest całkiem prawdopodobne, że to właśnie Pilgrim albo Tęcza wykończyli tego chłopaka, podrzucając mu jadowitego węża. Mimo że dla nich pracował - dodał Fogarty i wyświetlił slajd przedstawiający Jamiego MacKenzie leżącego twarzą do ziemi na zachlapanym krwią chodniku. W jego nogę wczepiał się gruby gad ze zmiażdżonym łbem. - O żesz kurwa - wyszeptał Sanjanovitch. Odrętwiali agenci wbijali wzrok w straszliwe obrazy na ścianie. - Jeśli to Pilgrim albo Tęcza, to prowadzą bardzo motywa- cyjną politykę kadrową - zauważył Harrington. - Tom, wróćmy na chwilę do Pilgrima - poprosił cicho Koda; trochę ochłonął, gdy uświadomił sobie ogrom niebezpieczeństwa, na jakie będą narażeni Freddy Sanjanovitch i Kaaren Mueller. - Oczywiście. - Pstryk, wrrr. - To jedyne zdjęcie Jimmy'ego Pilgrima, jakie mamy. Rzadko ukazuje się publicznie. Twarz w cieniu, szczegóły mało widoczne. Kaaren postara się zrobić lepsze, jak go przydybie na otwartej przestrzeni. Według naszych informacji, Pilgrim lubi ubierać się w trzyczęściowe szare garnitury. Czarne, nienagannie utrzymane włosy, broda. I zawsze nosi okulary w rogowej oprawie... 2 W chłodnym i cichym sanktuarium uniwersyteckiego laboratorium profesor David Isaac po raz ostatni przeprowadzał metodyczną analizę wszystkich ewentualności oraz danych, jakimi dysponował. Po namyśle podjął ostateczną i nieodwołalną decyzję: postanowił związać się z kryminalistą. Z kryminalistą wielce niebezpiecznym i obdarzonym olbrzymią wyobraźnią. Oczywiście, Isaac widział to w zupełnie innym świetle, ale z drugiej strony trudno oczekiwać, żeby naukowiec, człowiek wywodzący się z tak hermetycznego środowiska, rozumiał wszelkie konsekwencje nierozerwalnie związane z takim krokiem. Z punktu widzenia Isaaca (człowieka niezwykle inteligentnego i bardzo wykształconego, który ostatnie dziesięć lat życia spędził niemal wyłącznie w środowisku uniwersyteckim) propozycja, jaką otrzymał od niejakiego Jimmy'ego Pilgrima, była wprost niezwykle kusząca, zwłaszcza uwzględniając bodźce motywacyjne. Po pierwsze - to przemawiało do niego najbardziej - będzie miał okazję poszerzyć zakres badań, do których przywiązywał olbrzymią wagę. Ba! Będzie mógł przetestować te wszystkie fascynujące analogi na ludzkich obiektach doświadczalnych, na setkach, na tysiącach obiektów, co jeszcze kilka dni temu było rzeczą wprost nie do pomyślenia, nie wspominając już o tym, że całkowicie... nielegalną. No i oczywiście pieniądze. To także zachęcający bodziec, ponieważ na Uniwersytecie Kalifornijskim roczne dochody profesora zwyczajnego chemii z trudem dorównywały dochodom początkującego hydraulika, który spędzał tydzień na leniwych wyszukiwaniach przecieków w kilometrach rur oplatających kampus. Myśl, że jego dochody miesięczne mogą dziesięciokrotnie przewyższyć dochody roczne, była dla Isaaca nader zachęcająca, lecz znacznie bardziej intrygowała go wyrafinowana marchewka, którą Jimmy Pilgrim go kusił. Tak, nieporównywalnie bardziej. Pośród różnorodnych czynników (jednym z nich była paraliżująca myśl, że może wpaść w ręce fachowców zajmujących się wcielaniem w życie obowiązujących przepisów, zarówno po tej jak i po tamtej stronie prawa) tkwił czynnik najważniejszy: ekscytujące marzenie, że dane mu będzie ożywić dawno zapomnianą legendę o
|