- W dupę mnie pocałuj, ty...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Pewnie zechce pan zobaczyć zwłoki?— Ależ nie! Zwłoki mnie nie interesują...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
Wtedy z nagła ozwał się z niebios cudowny głos, wychwalający mój czyn miłosierny:— Niech mnie wszyscy diabli, synu! To ci będzie policzone!— A niech...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Dwukrotnie otwierał jeszcze usta, żeby się do mnie odezwać, zanim się oddaliłem, i nawet zrobił krok za mną, lecz zatrzymał się i uderzając biczem po nogach...
»
Chłopiec przez cały czas obserwował mnie uważnie i chyba odgadł moje myśli, gdyż powiedział: - Ten człowiek był prawdziwym czarownikiem, prawda? O mało...
»
88 — E! — powiada on do mnie ze słodkawą miną...
»
W drodze do Dachau Po aresztowaniu, gdy mnie ciupasem transportowana do obozu koncentracyjnego w Dachau, podróż przedstawiała się w ten sposób, że w...
»
— Posłano mnie tutaj, żebym dowiedział się, czego potrzebujecie — zwrócił się do najstarszej kobiety...
»
— Nie wiem, o co mnie oskarżasz — powiedziała i właściwie nie do końca było to kłamstwem...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

.. - przerwał mu Shannon,
spoglądając na Kodę.
Koda zamknął oczy i z cicha pojękiwał.
- Głównym współpracownikiem Jimmy'ego Pilgrima jest
dżentelmen nazwiskiem Lafayette Beaumont Raynee - mówił dalej
Fogarty. - Murzyn, sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu,
siedemdziesiąt dwa kilogramy wagi. Lafayette Raynee alias Tęcza.
Sami widzicie dlaczego.
- Freddy - mruknął Shannon - ty i Raynee pasujecie do
siebie jak ulał. Żaden z was nie ma za grosz gustu. Jezu,
spójrzcie tylko, w co się ten kutas ubiera! Co za kolory!
- Tęcza robi głównie w narkotykach - wyjaśnił Tom. - Na
boku zajmuje się stręczycielstwem. Lubi bawić się nożem i
brzytwą. To obłąkany człowiek, psychopata. Odbija mu na widok
wszystkiego co ostre. Bądźcie z nim ostrożni. Powtarzam, bądźcie
bardzo ostrożni. On i Pilgrim to dobrana para.
Z tego, co o nich wiemy, jest całkiem prawdopodobne, że
to właśnie Pilgrim albo Tęcza wykończyli tego chłopaka,
podrzucając mu jadowitego węża. Mimo że dla nich pracował - dodał
Fogarty i wyświetlił slajd przedstawiający Jamiego MacKenzie
leżącego twarzą do ziemi na zachlapanym krwią chodniku. W jego
nogę wczepiał się gruby gad ze zmiażdżonym łbem.
- O żesz kurwa - wyszeptał Sanjanovitch.
Odrętwiali agenci wbijali wzrok w straszliwe obrazy na
ścianie.
- Jeśli to Pilgrim albo Tęcza, to prowadzą bardzo motywa-
cyjną politykę kadrową - zauważył Harrington.
- Tom, wróćmy na chwilę do Pilgrima - poprosił cicho
Koda; trochę ochłonął, gdy uświadomił sobie ogrom
niebezpieczeństwa, na jakie będą narażeni Freddy Sanjanovitch i
Kaaren Mueller.
- Oczywiście. - Pstryk, wrrr. - To jedyne zdjęcie
Jimmy'ego Pilgrima, jakie mamy. Rzadko ukazuje się publicznie.
Twarz w cieniu, szczegóły mało widoczne. Kaaren postara się
zrobić lepsze, jak go przydybie na otwartej przestrzeni. Według
naszych informacji, Pilgrim lubi ubierać się w trzyczęściowe
szare garnitury. Czarne, nienagannie utrzymane włosy, broda. I
zawsze nosi okulary w rogowej oprawie...
 
2
 
 
W chłodnym i cichym sanktuarium uniwersyteckiego
laboratorium profesor David Isaac po raz ostatni przeprowadzał
metodyczną analizę wszystkich ewentualności oraz danych, jakimi
dysponował. Po namyśle podjął ostateczną i nieodwołalną decyzję:
postanowił związać się z kryminalistą. Z kryminalistą wielce
niebezpiecznym i obdarzonym olbrzymią wyobraźnią.
Oczywiście, Isaac widział to w zupełnie innym świetle,
ale z drugiej strony trudno oczekiwać, żeby naukowiec, człowiek
wywodzący się z tak hermetycznego środowiska, rozumiał wszelkie
 
 
 
 
 
 
konsekwencje nierozerwalnie związane z takim krokiem.
Z punktu widzenia Isaaca (człowieka niezwykle
inteligentnego i bardzo wykształconego, który ostatnie dziesięć
lat życia spędził niemal wyłącznie w środowisku uniwersyteckim)
propozycja, jaką otrzymał od niejakiego Jimmy'ego Pilgrima, była
wprost niezwykle kusząca, zwłaszcza uwzględniając bodźce
motywacyjne. Po pierwsze - to przemawiało do niego najbardziej
- będzie miał okazję poszerzyć zakres badań, do których
przywiązywał olbrzymią wagę. Ba! Będzie mógł przetestować te
wszystkie fascynujące analogi na ludzkich obiektach
doświadczalnych, na setkach, na tysiącach obiektów, co jeszcze
kilka dni temu było rzeczą wprost nie do pomyślenia, nie
wspominając już o tym, że całkowicie... nielegalną.
No i oczywiście pieniądze. To także zachęcający bodziec,
ponieważ na Uniwersytecie Kalifornijskim roczne dochody profesora
zwyczajnego chemii z trudem dorównywały dochodom początkującego
hydraulika, który spędzał tydzień na leniwych wyszukiwaniach
przecieków w kilometrach rur oplatających kampus. Myśl, że jego
dochody miesięczne mogą dziesięciokrotnie przewyższyć dochody
roczne, była dla Isaaca nader zachęcająca, lecz znacznie bardziej
intrygowała go wyrafinowana marchewka, którą Jimmy Pilgrim go
kusił. Tak, nieporównywalnie bardziej.
Pośród różnorodnych czynników (jednym z nich była
paraliżująca myśl, że może wpaść w ręce fachowców zajmujących się
wcielaniem w życie obowiązujących przepisów, zarówno po tej jak i
po tamtej stronie prawa) tkwił czynnik najważniejszy: ekscytujące
marzenie, że dane mu będzie ożywić dawno zapomnianą legendę o

Powered by MyScript