W tych dwóch mężczyznach, stojących na skraju cienia, było coś takiego, co spowodowało, że Rand poczuł niepokój...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
– KÅ‚amie pan, kÅ‚amie pan dla dobra czÅ‚owieka – tym razem w gÅ‚osie Najbardziej Poszukiwanego Terrorysty Åšwiata sÅ‚ychać byÅ‚o leniwy, choć...
»
RozdziaÅ‚ wrzeÅ›niowy We wrzeÅ›niu Stara Dama wyznaÅ‚a samej sobie, że minione lato byÅ‚o dziwnie szczęśliwe, a niedziele i te sobotnie popoÅ‚udnia...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Po wejœciu Wooda do zespo³u, choæ na razie tylko tymczasowym, zaczê³o siê wyczuwaæ obecnoœæ elementu przyjaŸni, o której w przypadku Taylora trudno w³aœciwie by³o mówiæ...
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodnoÅ›ci miÄ™dzy wÅ‚asno­Å›ciami czÄ…stek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a wÅ‚asnoÅ›ciami czÄ…stek...
»
sposób oznakowania urz¹dzeñ, którym udzielono œwiadectwa homologacji, maj¹cna uwadze, aby oznakowanie by³o jednoznaczne i czytelne dla nabywcyurz¹dzenia...
»
Prawdziwą winą Druidów było oczywiście to, że podburzali ludność, by nie akceptowała rzymskiego prawa i rzymskiego pokoju...
»
D³ugookresowym efektem CAP by³o znaczne zwiêkszenie produkcji rolnej w krajach ólnoty i pojawienie siê ogromnych nadwy¿ek ¿ywnoœci na pocz¹tku lat siedem-si¹tych...
»
W latach piêædziesi¹tych by³o ono g³ówn¹ orientacj¹ teoretyczn¹, obecnie stanowi442jedno z wielu podejœæ, jakimi mo¿e dysponowaæ terapeuta (GAP 1987, Mohl i in...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Nie potrafiÅ‚ tego z poczÄ…tku nazwać, zauważyÅ‚ jednak, że czÅ‚owiek przy wozie czuje to samo. ZÅ‚apaÅ‚ za koniec rze­mienia, który wÅ‚aÅ›nie sprawdzaÅ‚, prawiÅ‚ coÅ› przy pysku konia, przeszedÅ‚ do tyÅ‚u i zaczÄ…Å‚ to samo od nowa. CaÅ‚y czas miaÅ‚ pochylonÄ… gÅ‚owÄ™, skupiony wyÅ‚Ä…cznie na tym co robiÅ‚, nie patrzyÅ‚ w stronÄ™ tamtych dwóch. MogÅ‚o tak być, że ich po prostu nie widziaÅ‚, mimo że dzieliÅ‚o ich zaled­wie pięćdziesiÄ…t stóp, jednakże w jego ruchach widać byÅ‚o pewne napiÄ™cie, czasami odwracaÅ‚ siÄ™ od tego, co akurat robiÅ‚ w taki sposób, jakby za nic nie chciaÅ‚ spojrzeć w ich kierunku.
Jeden z mężczyzn byÅ‚ widoczny tylko w postaci ciemne­go zarysu, drugi natomiast, lepiej oÅ›wietlony, staÅ‚ tyÅ‚em do Randa. Mimo tego dawaÅ‚o siÄ™ zauważyć, że prowadzona rozmowa nie sprawia mu zbytniej przyjemnoÅ›ci. Gestyku­lowaÅ‚ rÄ™koma i wbijaÅ‚ wzrok w ziemiÄ™, co jakiÅ› czas gwaÅ‚­townie unoszÄ…c gÅ‚owÄ™, reagowaÅ‚ na to, co mówiÅ‚ drugi. Rand nie sÅ‚yszaÅ‚ wszystkiego, miaÅ‚ jednak wrażenie, że głównie mówi ten skryty w cieniu, jego nerwowy towarzysz tylko sÅ‚uchaÅ‚, przytakiwaÅ‚ i z niepokojem wymachiwaÅ‚ rÄ™koma.
W koÅ„cu ten skryty w ciemnoÅ›ciach odwróciÅ‚ siÄ™, a ner­wowy wszedÅ‚ z powrotem w krÄ…g Å›wiatÅ‚a. Pomimo chÅ‚odu wycieraÅ‚ twarz dÅ‚ugim fartuchem, jakby caÅ‚y ociekaÅ‚ potem.
CzujÄ…c ciarki, Rand obserwowaÅ‚ postać odchodzÄ…cÄ… w, gÅ‚Ä…b nocy. Nie wiedziaÅ‚ dlaczego, ale jego niepokój wy­dawaÅ‚ siÄ™ go Å›cigać, czuÅ‚ niewyraźne Å‚askotanie po karku i wÅ‚osy jeżące siÄ™ na ramionach, jakby nagle pojÄ…Å‚, że coÅ› na niego siÄ™ czai. Szybko potrzÄ…snÄ…wszy gÅ‚owÄ…, potarÅ‚ ener­gicznie ramiona.
"Głupiejesz już zupełnie, jak Mat, nieprawdaż?"
W tym momencie po skraju Å›wiatÅ‚a padajÄ…cego z okna wyÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ jakiÅ› ksztaÅ‚t - po samej jego krawÄ™dzi ­i Rand poczuÅ‚ zimny dreszcz. Tablica z nazwÄ… karczmy caÅ‚y czas skrzypiaÅ‚a, lecz ciemny pÅ‚aszcz ani drgnÄ…Å‚.
- Pomor - wyszeptał, a Mat zerwał się na równe nogi, jakby on krzyknął.
- Co...?
Przycisnął dłoń do ust Mata.
- Ciszej.
Ciemny kształt zniknął w mroku.
"Gdzie?"
- Już poszedł. Chyba. Mam nadzieję.
Cofnął rękę, Mat nie wydał z siebie żadnego dźwięku, tylko wciągnął głęboko powietrze do płuc.
Nerwowy mężczyzna byÅ‚ już prawie przy drzwiach kar­czmy. ZatrzymaÅ‚ siÄ™ i wygÅ‚adziÅ‚ swój fartuch, najwyraźniej uspokajajÄ…c siÄ™ przed wejÅ›ciem do Å›rodka.
- Dziwnych masz przyjaciół, Raimunie Holdwin ­powiedziaÅ‚ nagle mężczyzna przy wozie.
GÅ‚os z pewnoÅ›ciÄ… należaÅ‚ do starego czÅ‚owieka, byÅ‚ jed­nak dźwiÄ™czny. Mówca wyprostowaÅ‚ siÄ™, pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….
- Jak na karczmarza, dziwni przyjaciele w ciemno­Å›ciach.
Nerwowy mężczyzna podskoczyÅ‚, kiedy tamten siÄ™ ode­zwaÅ‚, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ dookoÅ‚a, jakby nie widziaÅ‚ ani wozu, ani tego czÅ‚owieka, który do niego mówiÅ‚. ZrobiÅ‚ gÅ‚Ä™boki wdech, opanowaÅ‚ siÄ™ i spytaÅ‚ ostrym tonem:
- Co chcesz przez to powiedzieć, Almenie Bunt?
- To, co właśnie powiedziałem, Holdwin. Dziwni przyjaciele. On nie jest stąd, prawda? Dużo dziwnych ludzi przechodzi tędy ostatnimi czasy. Strasznie dużo dziwnych ludzi.
- Dobrze siÄ™ z tobÄ… gada.
Holdwin puścił oko w stronę mężczyzny przy wozie.
- Znam wielu ludzi, nawet z Caemlyn. Nie takich jak ty, zamkniętych samotnie na farmie.
Urwał, po czym zaczął mówić dalej, jakby uznał, że musi to dokładniej wyjaśnić.
- To człowiek z Czterech Króli. Szuka dwóch złodziei. Młodych ludzi. Ukradli mu miecz ze znakiem czapli.
Randowi zaparÅ‚o dech, gdy usÅ‚yszaÅ‚ o czterech Królach, na wzmiankÄ™ o mieczu zerknÄ…Å‚ na Mata. Jego przyjaciel wbiÅ‚ siÄ™ plecami w mur i przepatrywaÅ‚ ciemność oczyma tak wytrzeszczonymi, że widać w nich byÅ‚o caÅ‚e biaÅ‚ka. Rand też miaÅ‚ ochotÄ™ tak zapatrzyć siÄ™ w mrok - PółczÅ‚o­wiek mógÅ‚ być wszÄ™dzie - lecz jego oczy powÄ™drowaÅ‚y z powrotem do dwóch ludzi przed karczmÄ….
- Miecz ze znakiem czapli! - wykrzyknÄ…Å‚ Bunt. ­Nic dziwnego, że chce go odzyskać.
Holdwin pokiwał głową.
- Tak, ale ich również chce dostać. Mój znajomy jest bogatym człowiekiem... kupcem, a oni narobili kłopotów ludziom, którzy dla niego pracują. Opowiadali niestworzone historie i denerwowali ludzi. To Sprzymierzeńcy Ciemności i wyznawcy Logaina.

Powered by MyScript