wybrzeża

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
W tych dwóch mężczyznach, stojących na skraju cienia, było coś takiego, co spowodowało, że Rand poczuł niepokój...
»
- Mówię poważnie, Brennan...
»
ne intencje) czyni z zaangażowanego intelektualisty ‼współwinnego w niew połączeniu z etnocentryzmem, zezwalającym, by kultura chowała się za ustannym...
»
Mimo sceptycyzmu Honakury na Świecie naprawdę żyli czarnoksiężnicy, tylko że nie w pobliżu Hann...
»
łem się po szczeniaka, a ona skoczyła na mnie...
»
P 775U IRIDIUM-SILBER - METALLICLACK P 776 RADABDECKUNG FUER AMG -RAEDER P 776P E-FAHRZEUG TYP W164 DE40 P 777 ENDSCHALLDAEMPFER IN AMG - DESIGN G 777...
»
Płomienie w ustach Ba'alzamona roześmiały się...
»
- Odnajdziecie pieśń - cicho zapewnił go Perrin...
»
Cemaros podpełzał, jeszcze gwałtowniejszy w takiej bliskości morza...
»
- Może to jakiś uskok? - podsunął Belgarath...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jako Arabowie mogli żeglować tam, gdzie żaden chrześcijański statek nie miał prawa wpłynąć.
Przepłynęli nawet koło przylądka Ormuz i dotarli na Morze Czerwone aż do świętego miasta Proroka, Medyny.
W drodze powrotnej statki się rozdzieliły; Kumrah na Maid wziął kurs na wschód, by zawinąć do portów
imperium Mongołów, kupować diamenty z kopalń w Kollurze i jedwabne dywany w Bombaju i Delhi. Batula
tymczasem pożeglował wzdłuż Wybrzeża Koromandelskiego i zapełnił ładownie swojego szkunera herbatą i
korzeniami. Statki spotkały się znowu w porcie Trin-comalee na Cejlonie. Tam kupili goździki, szafran, kawę i
najpiękniejsze błękitne szafiry. Potem razem wrócili na Przylądek Dobrej Nadziei i rzucili kotwicę na redzie
koło High Weald.
Batula znał na pamięć ilości zakupionych towarów oraz ich ceny. Umiał także przedstawić sytuację na
rozmaitych rynkach, które odwiedzili.
Tom i Dorian wypytywali kapitanów dokładnie i wyczerpująco, a Mansur zapisywał wszystko w dzienniku
firmy. Informacje te miały kluczowe znaczenie. Każda zmiana sytuacji na rynkach mogła oznaczać dla nich albo
wielki zysk, albo jeszcze większą katastrofę.
- Największe profity wciąż przynosi handel niewolnikami - podsumował delikatnie Kumrah; żaden z
kapitanów nie ośmielił się w tej chwili spojrzeć Tomowi w oczy. Znali jego pogląd na ten rodzaj handlu, który
nazywał "obrazą Boga i człowieka".
Jak należało się spodziewać, Tom zaraz naskoczył na Kumraha.
- Jedynym kawałkiem ludzkiego mięsa, jaki kiedykolwiek sprzedam, będą twoje włochate pośladki, jeśli ktoś
zechce zapłacić za nie pięć rupii.
- Efendi! - zawołał Kumrah z dramatyczną miną, wyrażającą osobliwe połączenie pretensji i głęboko
odczuwanej przykrości. - Prędzej zgoliłbym brodę i nażarł się świńskiego mięsa, niż kupił na targu niewolników
jedną żywą duszę.
Tom już miał przypomnieć kapitanowi, że handel niewolnikami był jego głównym zajęciem, zanim przeszedł
na służbę u braci Courtneyów, Dorian jednak wtrącił się zręcznie, kierując rozmowę na bezpieczniejsze tory.
- Łaknę wieści z mojego dawnego domu. Powiedzcie mi, czegoście się dowiedzieli o Omanie i Maskacie,
Łamu i Zanzibarze.
- Wiedzieliśmy, że o to zapytasz, więc zostawiliśmy te nowiny na koniec. Na tych ziemiach doszło do
wielkich wydarzeń, al-Salilu. - Obaj kapitanowie odwrócili się gorliwie do Doriana, wdzięczni, że powstrzymał
wybuch gniewu Toma.
- Zacni kapitanowie, opowiedzcie wszystko - poprosiła Jasmini. Dotąd siedziała w milczeniu za plecami
męża, jak przystało na posłuszną muzułmańską żonę. Teraz jednak nie mogła się dłużej powstrzymać, bo mówili
ojej ojczyźnie i rodzinie. Mimo że uciekła z Dorianem z wybrzeża Zanzibaru prawie dwadzieścia lat temu,
często wracała tam myślami, a jej serce tęskniło do utraconych lat dzieciństwa.
W rzeczy samej, nie wszystkie jej wspomnienia były szczęśliwe. W odizolowanych pomieszczeniach
kobiecych, zwanych zenana, zdarzały się długie chwile samotności, choć Jasmini była księżniczką, córką sułtana
Abd Muhammada al-Malika, kalifa Maskatu. Jej ojciec miał ponad pięćdziesiąt żon. Zainteresowanie okazywał
tylko synom. Nigdy nie zadał sobie trudu, żeby pomyśleć o losie córek. Wiedziała, że ledwie był świadom jej
istnienia, i nie pamiętała, żeby kiedykolwiek do niej przemówił, dotknął jej czy choćby obdarzył życzliwym
spojrzeniem. W istocie widywała go jedynie z daleka podczas wydarzeń państwowych albo w czasie wizyt w
haremie. Jasmini drżała wtedy i zasłaniała twarz, oszołomiona jego majestatem i nieomal boską prezencją. Mimo
to opłakiwała go i pościła przez czterdzieści dni i nocy, zgodnie z nakazem Proroka, gdy wieść o jego śmierci
dotarła do niej w afrykańskiej głuszy, dokąd uciekła z Dorianem.
W ogóle nie pamiętała matki, która zmarła, gdy Jasmini była jeszcze małą dziewczynką. Później dowiedziała
się, że odziedziczyła po niej przedziwny kosmyk, który srebrzył się nad jej czołem pośród gęstych, czarnych
włosów. Spędziła całe dzieciństwo w zenana na wyspie Łamu. Matczyną miłością obdarzyła ją Tahi, stara
niewolnica, która wychowywała ją i Doriana.
Początkowo Dorian, adoptowany syn jej ojca, przebywał razem z nią w pomieszczeniach dla kobiet. Było tak
do czasu, gdy osiągnął dojrzałość płciową i musiał doświadczyć straszliwego bólu obrzezania. Jako przybrany
starszy brat, bronił jej, często za pomocą pięści i nóg, przed złośliwością przyrodnich braci. Tym, który
najdotkliwiej dręczył Jasmini, był Zajn al-Din. Stając w jej obronie, Dorian uczynił sobie z niego śmiertelnego
wroga; przez całe życie mieli trwać w nienawiści. Jasmini po dziś dzień pamiętała z najdrobniejszymi
szczegółami starcie między nimi.
Tylko kilka miesięcy dzieliło Doriana i Zajna od dojrzałości, a więc i opuszczenia zenana', wiek męski i
służba w wojsku zbliżały się wielkimi krokami. Tego dnia Jasmini bawiła się samotnie na tarasie antycznego
grobowca, w samym końcu ogrodu. To była jedna z jej sekretnych kryjówek, w których mogła się schronić
przed złośliwością rówieśników i znaleźć ukojenie w marzeniach i dziecięcych fantazjach. Miała ze sobą swoją
małpkę Dżinni. Zajn al-Din i Abubaker, jej przyrodni bracia, znaleźli ją tam.
Pulchny, podstępny i złośliwy Zajn był najodważniejszy wtedy, gdy miał u boku któregoś ze swoich lizusów.

Powered by MyScript