Jako Arabowie mogli żeglować tam, gdzie żaden chrześcijański statek nie miał prawa wpłynąć. Przepłynęli nawet koło przylądka Ormuz i dotarli na Morze Czerwone aż do świętego miasta Proroka, Medyny. W drodze powrotnej statki się rozdzieliły; Kumrah na Maid wziął kurs na wschód, by zawinąć do portów imperium Mongołów, kupować diamenty z kopalń w Kollurze i jedwabne dywany w Bombaju i Delhi. Batula tymczasem pożeglował wzdłuż Wybrzeża Koromandelskiego i zapełnił ładownie swojego szkunera herbatą i korzeniami. Statki spotkały się znowu w porcie Trin-comalee na Cejlonie. Tam kupili goździki, szafran, kawę i najpiękniejsze błękitne szafiry. Potem razem wrócili na Przylądek Dobrej Nadziei i rzucili kotwicę na redzie koło High Weald. Batula znał na pamięć ilości zakupionych towarów oraz ich ceny. Umiał także przedstawić sytuację na rozmaitych rynkach, które odwiedzili. Tom i Dorian wypytywali kapitanów dokładnie i wyczerpująco, a Mansur zapisywał wszystko w dzienniku firmy. Informacje te miały kluczowe znaczenie. Każda zmiana sytuacji na rynkach mogła oznaczać dla nich albo wielki zysk, albo jeszcze większą katastrofę. - Największe profity wciąż przynosi handel niewolnikami - podsumował delikatnie Kumrah; żaden z kapitanów nie ośmielił się w tej chwili spojrzeć Tomowi w oczy. Znali jego pogląd na ten rodzaj handlu, który nazywał "obrazą Boga i człowieka". Jak należało się spodziewać, Tom zaraz naskoczył na Kumraha. - Jedynym kawałkiem ludzkiego mięsa, jaki kiedykolwiek sprzedam, będą twoje włochate pośladki, jeśli ktoś zechce zapłacić za nie pięć rupii. - Efendi! - zawołał Kumrah z dramatyczną miną, wyrażającą osobliwe połączenie pretensji i głęboko odczuwanej przykrości. - Prędzej zgoliłbym brodę i nażarł się świńskiego mięsa, niż kupił na targu niewolników jedną żywą duszę. Tom już miał przypomnieć kapitanowi, że handel niewolnikami był jego głównym zajęciem, zanim przeszedł na służbę u braci Courtneyów, Dorian jednak wtrącił się zręcznie, kierując rozmowę na bezpieczniejsze tory. - Łaknę wieści z mojego dawnego domu. Powiedzcie mi, czegoście się dowiedzieli o Omanie i Maskacie, Łamu i Zanzibarze. - Wiedzieliśmy, że o to zapytasz, więc zostawiliśmy te nowiny na koniec. Na tych ziemiach doszło do wielkich wydarzeń, al-Salilu. - Obaj kapitanowie odwrócili się gorliwie do Doriana, wdzięczni, że powstrzymał wybuch gniewu Toma. - Zacni kapitanowie, opowiedzcie wszystko - poprosiła Jasmini. Dotąd siedziała w milczeniu za plecami męża, jak przystało na posłuszną muzułmańską żonę. Teraz jednak nie mogła się dłużej powstrzymać, bo mówili ojej ojczyźnie i rodzinie. Mimo że uciekła z Dorianem z wybrzeża Zanzibaru prawie dwadzieścia lat temu, często wracała tam myślami, a jej serce tęskniło do utraconych lat dzieciństwa. W rzeczy samej, nie wszystkie jej wspomnienia były szczęśliwe. W odizolowanych pomieszczeniach kobiecych, zwanych zenana, zdarzały się długie chwile samotności, choć Jasmini była księżniczką, córką sułtana Abd Muhammada al-Malika, kalifa Maskatu. Jej ojciec miał ponad pięćdziesiąt żon. Zainteresowanie okazywał tylko synom. Nigdy nie zadał sobie trudu, żeby pomyśleć o losie córek. Wiedziała, że ledwie był świadom jej istnienia, i nie pamiętała, żeby kiedykolwiek do niej przemówił, dotknął jej czy choćby obdarzył życzliwym spojrzeniem. W istocie widywała go jedynie z daleka podczas wydarzeń państwowych albo w czasie wizyt w haremie. Jasmini drżała wtedy i zasłaniała twarz, oszołomiona jego majestatem i nieomal boską prezencją. Mimo to opłakiwała go i pościła przez czterdzieści dni i nocy, zgodnie z nakazem Proroka, gdy wieść o jego śmierci dotarła do niej w afrykańskiej głuszy, dokąd uciekła z Dorianem. W ogóle nie pamiętała matki, która zmarła, gdy Jasmini była jeszcze małą dziewczynką. Później dowiedziała się, że odziedziczyła po niej przedziwny kosmyk, który srebrzył się nad jej czołem pośród gęstych, czarnych włosów. Spędziła całe dzieciństwo w zenana na wyspie Łamu. Matczyną miłością obdarzyła ją Tahi, stara niewolnica, która wychowywała ją i Doriana. Początkowo Dorian, adoptowany syn jej ojca, przebywał razem z nią w pomieszczeniach dla kobiet. Było tak do czasu, gdy osiągnął dojrzałość płciową i musiał doświadczyć straszliwego bólu obrzezania. Jako przybrany starszy brat, bronił jej, często za pomocą pięści i nóg, przed złośliwością przyrodnich braci. Tym, który najdotkliwiej dręczył Jasmini, był Zajn al-Din. Stając w jej obronie, Dorian uczynił sobie z niego śmiertelnego wroga; przez całe życie mieli trwać w nienawiści. Jasmini po dziś dzień pamiętała z najdrobniejszymi szczegółami starcie między nimi. Tylko kilka miesięcy dzieliło Doriana i Zajna od dojrzałości, a więc i opuszczenia zenana', wiek męski i służba w wojsku zbliżały się wielkimi krokami. Tego dnia Jasmini bawiła się samotnie na tarasie antycznego grobowca, w samym końcu ogrodu. To była jedna z jej sekretnych kryjówek, w których mogła się schronić przed złośliwością rówieśników i znaleźć ukojenie w marzeniach i dziecięcych fantazjach. Miała ze sobą swoją małpkę Dżinni. Zajn al-Din i Abubaker, jej przyrodni bracia, znaleźli ją tam. Pulchny, podstępny i złośliwy Zajn był najodważniejszy wtedy, gdy miał u boku któregoś ze swoich lizusów.
|