wytacza

Linki

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Przewodnik był pisany - przypomnijmy - dla fryców, początkujących. Godziło się więc ich zapoznać z obyczajami, z którymi -jako prowincjusze - nie byli obeznani. Ocet ma właściwości plemnikobójcze, można go stosować objawowo przy pewnych schorzeniach wenerycznych, można też w zabiegach higienicznych związanych z wykonywanym zawodem. Wiedzę o tym wszystkim mieli oczywiście libertyni i przekazywali ją swoim mniej edukowanym kolegom po zamiłowaniach. Ale powyższy zapis przynosi nam nie tylko informację natury medyczno-higieniecznej, ale też natury ekonomicznej. Zakład ten działał
„za przywilejem madam Dystyngwini". Ową dystyngowaną damą była marszałkowa wielka koronna Barbara z Duninów Sanguszkowa, właścicielka zabudowań u zbiegu ulic Senatorskiej i Podbielańskiej, zwanych Hołubs-kim. Przywilej ten miał charakter ekonomiczny i polegał -jak byśmy dzisiaj powiedzieli - na ciągnięciu zysków z nierządu. A nierząd był, jest i (zapewne) będzie procederem szalenie zyskownym. Nawet przy małych inwestycjach można było osiągnąć znaczne profity. Pójdźmy za Przewodnikiem: Po niej ma miejsce Wojtuś w tym urzdzie, W Barankiewicza mieszka
kamienicy. U niego miejsca dobre i narzędzie W czwartej od rogu
Trębalskiej ulicy.
On zawsze dwie, trzy i cztery dziewczyny Ma do obłapki i wygody ciała;
Dziewki przystojne, młode, dobrej miny, Każda by rada zawsze się jebała.
Darmo nic nie da, ale gdy gotowe Da kto pieniądze, obłapia przez trwogi, A zapłaciwszy, choćby chciał i głowę Tkać, toć pozwoli rozłożywszy nogi.
Ten profit wielki ma z handlu picznego:
W karty gra, pije i dworki buduje, Choć przez połowę bierze tylko
tego, Co kto zapłaci dziewce, gdy zmiłuje.
Ulica Trębacka (Trębalska) znana była z wesołych przybytków. Tak pisał o niej podróżnik, Fryderyk Schultz:
Na parterze przy Trębalskiej we wszystkich niemal domach mieszczą się szynki i domy publiczne, a w każdym z nich tych nieszczęśliwych istot po trzy do czterech wśród ostatniego pospólstawa i brudu.74
Podobnie wspomina tę ulicę ks. Jan Nepomucen Kossakowski, późniejszy biskup, wykazując dużą (nawet jak dla sukienki duchownej) wstrzemięźliwość:
Jednego wieczora idę z teatru Trębacka ulicą z Popławskim (pijarem), moim przyjacielem, spostrzegłem dwie ładne w oknie siedzące dziewczęta, które nas do siebie zapraszały;
52
prosto rozumiejąc, że były przyjacielowi memu znajome, chciałem iść do nich, wstrzymał
mnie za rękę mój przyjaciel i powiedziawszy mi, jakiego sposobu życia są to panienki, tak mi je obrzydził, żem odtąd omijał Trębacka ulicę, żebym ich więcej nie widział.75
Z obu przytoczonych tekstów przebija odmienny zupełnie ton:
posługujący się mową wiązaną rad byłby na Trębacka przyciągnąć, obaj zwolennicy prozy radzą ulicę tę omijać.
Wróćmy jednak do tekstu rymowanego. Nie znany nam z nazwiska Wojciech musiał osiągać niezłe dochody z kuplerstwa. Stać go było nie tylko na wystawny tryb życia, ale także na inwestycje budowlane. Wszystko dlatego, że pobierał 50 procent zarobków panienek. Taka była wtedy stawka (potwierdzona w kilku miejscach tak Przewodnika, jak Suplementu).

Powered by MyScript