Zła była trochę...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
Rzymianie nazywali starożytnych Brytów Pretani, imieniem pochodzącym z języka Cymric dawnych Walijczyków, w którym cała główna wyspa była nazywana...
»
13 W t³umaczeniu Macieja S³omczyñskiego kluczowe tu s³owo distinct nie zostaje oddane: "Kochali siê, jedna by³a/ Istota mi³oœci dwojga;/ Jednoœæ ¿y³a wœród obojga:/ Ich...
»
Większość w popłochu odeszła do swoich rodzin, ale ci nieliczni, których jedynym domem była Lipowa Aleja, zostali wierni, by służyć swojej umiłowanej pani...
»
W praktyce, przy wycieczce tak niewinnej i krótkiej, jaką była wymiana klisz w studzience, ten, który zostawał, mógł, otwarłszy dwoje drzwi - kuchenki i...
»
Deklaracja niepodleg³oœci by³a pocz¹tkiem nowej fazy konfliktu, który przesta³ byæ wy³¹cznie problemem w stosunkach Rodezji z Wielk¹ Brytani¹, ale zosta³ przeniesiony...
»
Przyczepa była pusta, a ślady stóp prowadziły z obozowiska w różnych kierunkach, toteż po chwili zastanowienia Boone wspiął się na pagórek leżący na zachód...
»
A poza tym, co to za pytanie: dlaczego pies je? A dlaczego nie? Jak bym była psem i ktoś by mi postawił coś dobrego, to też bym zjadła...
»
Owa silna dominacja g³owy pañstwa widoczna by³a te¿ w jej prawie do mianowania wy¿szych urzêdników pañstwowych...
»
Simonides i Estera przybyli przed kilku dniami z Antiochii; ciężka to była podróż dla kup- ca, bo przebył ją w lektyce, do dwóch umocowanych wielbłądów,...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

DomyÅ›laÅ‚a siÄ™ treÅ›ci zaplanowanych wierzeÅ„ Basi i chciaÅ‚a je usÅ‚yszeć. MusiaÅ‚y dotyczyć komplikacji mieszkaniowo-pieniężno-sercowych, z cze­go serce zdecydowanie wybijaÅ‚o siÄ™ na plan pierwszy, a powinien być w nie wmieszany Piotr, kolega z wyż­szego roku, gÅ‚upio i niewygodnie żonaty, z tym że raczej chwiejnie żonaty. CoÅ› tam byÅ‚o, jakieÅ› wydarze­nia nastÄ™powaÅ‚y, okrywane pÅ‚achtÄ… milczenia, o których Basia wiedziaÅ‚a, zaplÄ…tana w samo sedno nieprzy­jemnie. JustynkÄ™ do Piotra ciÄ…gnęło. Nie miaÅ‚a doskoku. Basia miaÅ‚a. ZnaÅ‚a sprawÄ™ dokÅ‚adnie i możliwe, że chciaÅ‚a siÄ™ poradzić, wyjawiajÄ…c przy tym szczegóły. No i chaÅ‚a, przeszkodzili im.
Wysiadła na swoim przystanku i zawahała się. Zboczyć do Megasamu i kupić sobie szampon do włosów czy nie? Zamierzała umyć głowę, została jej reszteczka, może wystarczy jeszcze na ten jeden raz? A, co tam, wystarczy, pogoda niezachęcająca, wieje i jakby mży, pójdzie prosto do domu, a zakupów kosmetycznych dokona jutro, hurtem, bo na pewno potrzebne jej coś więcej.
Ruszyła boczną uliczką, wyasfaltowaną i nawet z chodnikiem po jednej stronie. Miała do przejścia wszystkiego raptem trzysta metrów.
CoÅ› przejechaÅ‚o koÅ‚o niej, pryskajÄ…c wodÄ… z jez­dni. Justynka rozzÅ‚oÅ›ciÅ‚a siÄ™ jeszcze bardziej, bo po­znaÅ‚a samochód wuja. Nie musiaÅ‚, ostatecznie, za­trzymywać siÄ™ i podwozić jej ten kawaÅ‚ek, niczego ciężkiego nie niosÅ‚a, ale mógÅ‚ przynajmniej nie chla­pać! Do licha, zawsze chlapaÅ‚, miaÅ‚ w nosie ludzi na chodnikach, chyba ciotka czepiaÅ‚a siÄ™ sÅ‚usznie...
Za wujem przejechaÅ‚o coÅ› nastÄ™pnego. Ruch jak na autostradzie, o tej porze powinien już tu pano­wać spokój, czwarta-piÄ…ta po poÅ‚udniu, a, to ow­szem, wszyscy wracali, wszyscy tu mieli samocho­dy, ale o ósmej wieczorem skÄ…d ich diabli nieÅ›li? JeÅ›li wymyÅ›lili sobie jakieÅ› rozrywki, raczej powinni wyjeżdżać, a nie wracać!
W gruncie rzeczy poczynania sÄ…siadów nie obcho­dziÅ‚y jej w najmniejszym stopniu, pretensja o jeden pojazd za dużo wynikaÅ‚a wyÅ‚Ä…cznie z jej nastroju. Niezadowolona byÅ‚a z życia i cześć. ZatrzymaÅ‚a siÄ™ na moment, wrogo spoglÄ…dajÄ…c za tym nastÄ™pnym sa­mochodem, i demonstracyjnie obejrzaÅ‚a dół pÅ‚aszcza, chociaż doskonale wiedziaÅ‚a, że nastÄ™pny nie chlapaÅ‚. Po czym ruszyÅ‚a dalej, już widzÄ…c wjazd wuja w bra­mÄ™. Samochód za nim grzecznie przeczekaÅ‚ jego ma­newry, co byÅ‚o o tyle dziwne, że wcale nie musiaÅ‚, dość byÅ‚o miejsca, żeby ominąć go od tyÅ‚u.
Rzecz oczywista, nie mogÅ‚a wiedzieć, iż przesadnie ostrożny kierowca wcale nie patrzy przed siebie, tyl­ko spoglÄ…da wstecz przez wszystkie możliwe luster­ka, zaskoczony i odrobinÄ™ zaniepokojony, a zarazem bardzo uradowany ponownym spotkaniem dziewczyny z autobusu. GdzieÅ› tu zapewne mieszkaÅ‚a, nie szÅ‚a chyba z wizytÄ…, coÅ› w jej sylwetce, ruchach, niesionych przedmiotach wskazywaÅ‚o na powrót do domui. PostaraÅ‚ siÄ™ sprawdzić, gdzie wchodzi.
W domu Justynka zastała ciszę przed burzą.
Helenka bezszelestnie nakrywaÅ‚a do stoÅ‚u, Malwina medytowaÅ‚a w kuchni nad rodzajem posiÅ‚ku z jakimÅ› dziwnym wyrazem twarzy. Wuj bez wÄ…t­pienia znajdowaÅ‚ siÄ™ tu również, skoro wjechaÅ‚, ale nie byÅ‚o go widać ani sÅ‚ychać. Koty z samej swojej natury nie robiÅ‚y żadnego haÅ‚asu.
Justynka otworzyÅ‚a sobie drzwi zwyczajnie, ale zamknęła je cichutko, z najwiÄ™kszÄ… delikatnoÅ›ciÄ…, bo atmosfera wrÄ™cz wystrzeliÅ‚a na zewnÄ…trz. Zawa­hÅ‚a siÄ™, powiedzieć “dobry wieczór" czy przemknąć siÄ™ niezauważalnie na górÄ™, nie musiaÅ‚a tego jed­nakże rozstrzygać, Malwina bowiem usÅ‚yszaÅ‚a ot­wieranie i odwróciÅ‚a siÄ™ ku niej.
- Jak myślisz? - spytała szeptem, najwyraźniej w świecie usiłując pod warstwą demonstracyjnej troski ukryć furię i okropne zakłopotanie. - Co on będzie jadł? Obiad, kolację czy nic?
- A gdzie jest? - spytała równie cicho Justynka.
- ZamknÄ…Å‚ siÄ™ w Å‚azience.
- To może poczekać, aż wyjdzie? Nic nie powie­dziaÅ‚?
- Nic, ale spojrzał okropnie. I zgasił radio.
A, to stÄ…d to wrażenie przeraźliwej ciszy! W domu wujostwa zawsze graÅ‚o radio, Malwina lubiÅ‚a sÅ‚yszeć przytÅ‚umionÄ… muzykÄ™ z odtwarzacza, niekiedy zaÅ› przerzucaÅ‚a siÄ™ na wiadomoÅ›ci, a nawet jakieÅ› inne gadanie, w każdym razie od rana do nocy bu­dynek wypeÅ‚niony byÅ‚ nieszkodliwym, niezbyt gÅ‚oÅ›­nym dźwiÄ™kiem. Karolowi to nie przeszkadzaÅ‚o, nie zwracaÅ‚ uwagi, możliwe, że nawet aprobowaÅ‚, tym razem jednak najwidoczniej coÅ› w niego wstÄ…piÅ‚o. Nagle zamieniÅ‚ dom w grobowiec.
- Niedobrze - zaopiniowała Justynka, szczerze zmartwiona. - I schował się w łazience?
- No właśnie. To myślisz, że co?
- No, chyba wszystko, jak zwykle... GorÄ…ce cio­cia i tak trzyma na ogniu...

Powered by MyScript