Cletus przeleciał w odległości trzydziestu metrów od pierwszej linii, puszczając długą, świszczącą serię ze swego karabinu, kiedy już ocenił, że znalazł się na wprost środka tej linii. Bezpiecznie dotarłszy do przeciwnego końca tyraliery, poczekał, aż ustanie trzaskanie wystrzałów z partyzanckiej broni, następnie jeszcze raz prześliznął się przed nią, zatrzymując się tym razem czterokrotnie, by rozmieścić miny. Kiedy znalazł się z powrotem w pobliżu rzeki, zdetonował dwie miny i znowu zaczął strzelać. Rezultaty były zachęcające. Partyzanci odkryli się wzdłuż całego frontu. I nie tylko to, gdyż, szczęśliwie, żołnierze zostawieni przy przeprawie, usłyszawszy partyzancki ogień, zaczęli instynktownie odpowiadać z karabinów. Wszystko razem stwarzało wrażenie, iż ostrzeliwują się dwa dość duże oddziały. Spośród tych dodatkowych efektów dźwiękowych, będących rezultatem działania własnych ludzi, Cletus wyłowił pewną niepokojącą rzecz. Jeden z karabinów wydających donośny świst należał do Jarnkiego; najwyraźniej, jak wynikało z odgłosu, kapral znajdował się na ziemi jakieś piętnaście metrów przed partyzanckimi liniami, w wyniku czego wymiana strzałów łatwo mogła okazać się dla niego zgubna. Cletus zapragnął zakląć, ale zdusił w sobie tę pokusę. Przez laryngofon ostro polecił Jarnkiemu się wycofać. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, a broń kaprala nadal grała. Tym razem Cletus zaklął. Zniżając elektrycznego konia tuż nad ziemię, przedarł się przez podszycie dżungli aż na tyły pozycji kaprala, prowadzony odgłosem strzałów. Młody żołnierz leżał na brzuchu z rozrzuconymi nogami nieprzerwanie strzelając, oparłszy karabin o powalone drzewo. Jego twarz była blada jak twarz człowieka, który stracił już połowę krwi, choć nie znać było na nim żadnej rany. Cletus musiał zsiąść z konia i potrząsnąć chudym ramieniem nad hałasującym karabinem, zanim Jarnki uświadomił sobie, że ktoś jest obok niego. Kiedy zdał sobie sprawę z obecności Cletusa, odruchowo począł gramolić się na nogi niczym wystraszony kot. Cletus przydusił go do ziemi jedną ręką, a kciukiem drugiej gwałtownie wskazał za siebie, w kierunku przeprawy. - Wycofuj się! - wyszeptał chrapliwie. Jarnki wytrzeszczył na niego oczy, skinął głową, odwrócił się i zaczął czołgać w stronę brodu. Cletus dosiadł z powrotem elektrycznego konia. Zrobiwszy szeroki zakręt, zbliżył się do partyzantów z przeciwnej strony, aby sprawdzić ich reakcję na te nieoczekiwane odgłosy oporu. W końcu zmuszony był zsiąść z konia i mimo wszystko przeczołgać się około dziesięciu metrów, aby znaleźć się dostatecznie blisko partyzantów i zrozumieć, co mówią. Na szczęście to, co usłyszał, było tym, co miał nadzieję usłyszeć. Oddział ten, podobnie jak oddział najbardziej oddalony w dół rzeki, postanowił zatrzymać się i omówić sprawę niespodziewanego oporu. Cletus wycofał się w stronę elektrycznego konia, dosiadł go i ruszył szerokim łukiem jeszcze raz ku przeprawie. Dotarł do niej w tym samym momencie co Jarnki, który do tego czasu odzyskał już swój naturalny kolor, ale patrzył na Cletusa lękliwie, jak gdyby oczekując bury. Lecz Cletus uśmiechnął S1ę do niego szeroko. - Jesteście dzielnym człowiekiem, kapralu - powiedział. - Musicie jedynie pamiętać o tym, iż wolelibyśmy zachować naszych dzielnych żołnierzy przy życiu, jeśli to tylko możliwe. Są bardziej użyteczni w ten sposób. Cletus odwrócił się do elektrycznego konia i zdjął jedną ze skrzynek z minami. Podał ją Jarnkiemu. Rozmieść je od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu metrów stąd. Postaraj się o to, abyś w tym czasie nie został trafiony. Następnie schowaj się gdzieś przed Neulandczykami, a kiedy ruszą do przodu, daj im popalić to waląc z karabinu, to detonując miny. Twoim zadaniem jest zatrzymanie ich dopóty, dopóki nie wrócę, aby ci pomóc. Przypuszczalnie zajmie mi to od czterdziestu pięciu minut do półtorej godziny. Czy sądzisz, że jesteś w stanie to zrobić? - Zrobimy to - odpowiedział Jarnki. - Zatem zdaję się na was - powiedział Cletus. Dosiadł elektrycznego konia, zakręcił nad wodą i ruszył w dół rzeki, aby zająć się grupą partyzantów zmierzających do środkowego brodu.
|