Zabrakło czasu na dokładne rozpoznanie przed akcją...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
— czyż nie Å›miano siÄ™ z mitycznych bogów? Nawet zjawiska peÅ‚ne powagi, ba — tragiczne, bywajÄ… przedmiotem żartów...
»
— Wszystko w porzÄ…dku? — Jane podeszÅ‚a szybko, przed fotelem Adriana, do łóżka męża...
»
Po jakichś pięciu minutach zapadałem zwykle w rodzaj półsnu, po czym roztaczałem przed sobą taką wizję: Oto w moim ciele wyraża się doskonałość Boga...
»
276Diddleya, i wyst¹pi³ przed szeœciotysiêczn¹ widowni¹ festiwalu zapowiedziany przez Boba Dylana, z którym jamowa³ wczeœniej w znanym temacie Shake, Rattle And...
»
Tak twierdzi Brandes, żyd z Kopenhagi, który przez 22 lata był przeciwnikiem sjonizmu, aż wreszcie wyraźnie wyznał przed światem całym, że nie widzi...
»
Pewnego dnia obserwowany przez Serkisofa chłopak znów wyruszył przed siebie bez celu i wtedy na dworcu autobusowym udało mu się odnaleźć „to coś", co mogło...
»
– Dom, z którego przed chwilÄ… wyszÅ‚aÅ› – przytaknÄ…Å‚ kot...
»
Simonides i Estera przybyli przed kilku dniami z Antiochii; ciężka to była podróż dla kup- ca, bo przebył ją w lektyce, do dwóch umocowanych wielbłądów,...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Cletus przeleciał w odległości trzydziestu metrów od pierwszej linii, puszczając długą, świszczącą serię ze swego karabinu, kiedy już ocenił, że znalazł się na wprost środka tej linii.
Bezpiecznie dotarÅ‚szy do przeciwnego koÅ„ca tyraliery, poczekaÅ‚, aż ustanie trzaskanie wystrzałów z partyzanckiej broni, nastÄ™pnie jeszcze raz przeÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ przed niÄ…, za­trzymujÄ…c siÄ™ tym razem czterokrotnie, by rozmieÅ›cić miny. Kiedy znalazÅ‚ siÄ™ z powrotem w pobliżu rzeki, zdetonowaÅ‚ dwie miny i znowu zaczÄ…Å‚ strzelać.
Rezultaty były zachęcające. Partyzanci odkryli się wzdłuż całego frontu. I nie tylko to, gdyż, szczęśliwie, żołnierze zostawieni przy przeprawie, usłyszawszy partyzancki ogień, zaczęli instynktownie odpowiadać z karabinów. Wszystko razem stwarzało wrażenie, iż ostrzeliwują się dwa dość duże oddziały.
SpoÅ›ród tych dodatkowych efektów dźwiÄ™kowych, bÄ™dÄ…­cych rezultatem dziaÅ‚ania wÅ‚asnych ludzi, Cletus wyÅ‚owiÅ‚ pewnÄ… niepokojÄ…cÄ… rzecz. Jeden z karabinów wydajÄ…cych donoÅ›ny Å›wist należaÅ‚ do Jarnkiego; najwyraźniej, jak wy­nikaÅ‚o z odgÅ‚osu, kapral znajdowaÅ‚ siÄ™ na ziemi jakieÅ› piÄ™tnaÅ›cie metrów przed partyzanckimi liniami, w wyniku czego wymiana strzałów Å‚atwo mogÅ‚a okazać siÄ™ dla niego zgubna.
Cletus zapragnął zakląć, ale zdusił w sobie tę pokusę. Przez laryngofon ostro polecił Jarnkiemu się wycofać. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, a broń kaprala nadal grała. Tym razem Cletus zaklął. Zniżając elektrycznego konia tuż nad ziemię,
przedarł się przez podszycie dżungli aż na tyły pozycji kaprala, prowadzony odgłosem strzałów.
Młody żołnierz leżał na brzuchu z rozrzuconymi nogami nieprzerwanie strzelając, oparłszy karabin o powalone drzewo. Jego twarz była blada jak twarz człowieka, który stracił już połowę krwi, choć nie znać było na nim żadnej rany. Cletus musiał zsiąść z konia i potrząsnąć chudym ramieniem nad hałasującym karabinem, zanim Jarnki uświadomił sobie, że ktoś jest obok niego.
Kiedy zdaÅ‚ sobie sprawÄ™ z obecnoÅ›ci Cletusa, odruchowo poczÄ…Å‚ gramolić siÄ™ na nogi niczym wystraszony kot. Cletus przydusiÅ‚ go do ziemi jednÄ… rÄ™kÄ…, a kciukiem drugiej gwaÅ‚tow­nie wskazaÅ‚ za siebie, w kierunku przeprawy.
- Wycofuj się! - wyszeptał chrapliwie.
Jarnki wytrzeszczył na niego oczy, skinął głową, odwrócił się i zaczął czołgać w stronę brodu. Cletus dosiadł z powrotem elektrycznego konia. Zrobiwszy szeroki zakręt, zbliżył się do partyzantów z przeciwnej strony, aby sprawdzić ich reakcję na te nieoczekiwane odgłosy oporu.
W koÅ„cu zmuszony byÅ‚ zsiąść z konia i mimo wszystko przeczoÅ‚gać siÄ™ okoÅ‚o dziesiÄ™ciu metrów, aby znaleźć siÄ™ dostatecznie blisko partyzantów i zrozumieć, co mówiÄ…. Na szczęście to, co usÅ‚yszaÅ‚, byÅ‚o tym, co miaÅ‚ nadziejÄ™ usÅ‚yszeć. OddziaÅ‚ ten, podobnie jak oddziaÅ‚ najbardziej oddalony w dół rzeki, postanowiÅ‚ zatrzymać siÄ™ i omówić sprawÄ™ niespodzie­wanego oporu.
Cletus wycofał się w stronę elektrycznego konia, dosiadł go i ruszył szerokim łukiem jeszcze raz ku przeprawie. Dotarł do niej w tym samym momencie co Jarnki, który do tego czasu odzyskał już swój naturalny kolor, ale patrzył na Cletusa lękliwie, jak gdyby oczekując bury. Lecz Cletus uśmiechnął S1ę do niego szeroko.
- JesteÅ›cie dzielnym czÅ‚owiekiem, kapralu - powie­dziaÅ‚. - Musicie jedynie pamiÄ™tać o tym, iż wolelibyÅ›my zachować naszych dzielnych żoÅ‚nierzy przy życiu, jeÅ›li to tylko możliwe. SÄ… bardziej użyteczni w ten sposób.
Cletus odwrócił się do elektrycznego konia i zdjął jedną ze skrzynek z minami. Podał ją Jarnkiemu.
Rozmieść je od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu metrów stąd. Postaraj się o to, abyś w tym czasie nie został trafiony. Następnie schowaj się gdzieś przed Neulandczykami, a kiedy ruszą do przodu, daj im popalić to waląc z karabinu, to detonując miny. Twoim zadaniem jest zatrzymanie ich dopóty, dopóki nie wrócę, aby ci pomóc. Przypuszczalnie zajmie mi to od czterdziestu pięciu minut do półtorej godziny. Czy sądzisz, że jesteś w stanie to zrobić?
- Zrobimy to - odpowiedział Jarnki.
- Zatem zdaję się na was - powiedział Cletus. Dosiadł elektrycznego konia, zakręcił nad wodą i ruszył w dół rzeki, aby zająć się grupą partyzantów zmierzających do środkowego brodu.

Powered by MyScript