24 kwietniaCały niemal dzień upłynął mi na montowaniu aparatu do wykreślania śladu...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Klaudiusz ochrzcił swoje przysposobione dziecko i nazwał je Quasimodo; może chciał przezto upamiętnić dzień, w którym je znalazł, a może chciał wyrazić...
»
Oczyszczenie zewnętrznej powierzchni dzwonu zajęło mu prawie cały dzień, a potem nadeszła pora, żeby używając tych samych narzędzi zabrać się do wnętrza...
»
Rojenia o religii wlasnej datuja sie w Niemczech od czasów Fichtego, a od stu niemal lat glowia sie nad wytworzeniem calej wlasnej cywilizacji...
»
Około drugiej po południu dotarł do Cortony, gdzie saperzy budowali mosty Baileya, niemal tonąc w rwących nurtach rzeki...
»
Od prawie dwunastu miesięcy niemal codziennie zanurzał się w labiryntach cyberprzestrzeni, przemierzał niematerialne sztolnie, zredukowany do swych pięciu...
»
Kiedy byli już niemal przy drzwiach, na salę wkroczyli jacyś nowi goście, wywołując swą obecnością szmer zdumienia...
»
 Dzień 5 lub 6 miesiąca modłów 14 rok panowania najszlachetniejszego i prześwietnego Satrapy Esklepiusa Dzisiaj zerwał się...
»
Po fali ataków w dzień Końca Obrotu fanatycy przycichli, ale nie znaczyło to, że nie planują niczego więcej...
»
Sandy siedziała dokładnie naprzeciwko półleżącego na stoliku Bylightera i wydawało się jej, że na posiniaczonej szyi handlarza, tuż nad niemal...
»
Małą komnatę wypełniał niemal smolisty mrok, dopóki Apsimar nie zapalił świeczki...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Zrobiłam tylko niewielką wycieczkę po obiedzie i miałam małą przygodę.
W ścianie jednego z bocznych korytarzy zauważyłam ciemny, prostokątny otwór, podobny do wąskich, otwartych drzwi. Pobiegłam tam, zaciekawiona, i... o mało weń nie wpadłam. Okazało się, że otwór prowadzi do długiego, pustego szybu, prawdopodobnie wentylacyjnego. Nie rozumiem tylko, dlaczego Urpianie nie zabezpieczyli w jakiś sposób otworu. Przecież mogli go umieścić wyżej. Łatwo się pomylić i wpaść. Może to zresztą nie szyb wentylacyjny. W każdym razie trzeba uważać na przyszłość.
Igor natrafił w trzech miejscach na owalne płyty w ścianach korytarza, pokryte wypolerowanymi „cekinami". Trudno na razie orzec, czy to są drzwi, czy jakieś urządzenia kierownicze.
I jeszcze jedno odkrycie, a ściślej, znalezisko Igora: tuż u wejścia na schody znalazł on krótki, metalowy pręt oraz strzęp jakiegoś zbutwiałego materiału (?). W ogóle nie tylko gorąco tu, ale i wilgotno.
Jutro rano przypuszczalnie zakończę montaż wykrywaczy śladu radio­aktywnego.
Igor próbował dziś nawiązać łączność z bazą za pomocą nadajnika ultra­dźwiękowego podłączonego do ścian. Niestety — bez skutku. Z pewnością niepo­koicie się o nas coraz bardziej, a my jesteśmy bezsilni. Czeka nas jeszcze długa wędrówka w górę.
Urpianie też nie dają znaku życia...
 
7 maja
Złamałam postanowienie. Przez dwa tygodnie nie napisałam ani słowa. Jedynym usprawiedliwieniem może być to, że wracaliśmy do statku nie na każdą noc, i to przeważnie tak potwornie zmęczeni, że zasypialiśmy natychmiast.
W ciągu tych dwóch tygodni przeszliśmy dziesiątki kilometrów korytarzy, odkryliśmy niezliczoną liczbę sal i szybów różnej wielkości. Nigdzie jednak nie spotkaliśmy żadnej żywej istoty (nie licząc bakterii i pleśni) ani też nawet śladu ich niedawnej bytności. Wszystkie dotychczasowe badania wykazują, że nic się tu nie zmieniło od piętnastu wieków. Właściwie źle się wyraziłam: wiele przedmiotów i tkanin zbutwiało i rozsypało się w proch, rdza przeżarła że­lazne części maszyn, mniej odporne tworzywa zwietrzały lub zostały stoczone przez bakterie i grzyby.
Czy spotkamy gdzieś na górnych piętrach gospodarzy tej gigantycznej budowli? Coraz bardziej zaczynam o tym wątpić. Te mury kryją w sobie jakąś ponurą tajemnicę. Chwilami ogarnia mnie nieprzyjemne uczucie i wydaje mi się, że jestem w jakimś ogromnym grobowcu. Gdy zasypiam, majaczą mi się stosy zwęglonych szkieletów, wraca uparcie obraz wstrząsającego odkrycia na pustyni w pobliżu Miasta Temian. Tylko że tamte szkielety widzę we śnie tu, wśród ścian wielkich sal, to znów korytarzy i małych, ciemnych komórek tego podziemnego miasta.
Bo to jest miasto. Nie zakład wytwórczy czy ich zespół, lecz całe wielkie miasto, wspinające się dziesiątkami pięter w górę, coraz to inne, coraz nie-zwyklejsze w odkrywanych co krok śladach jego dawnej świetności i bogactwa.
Jeszcze ciągle łudzimy się, że może tylko ta dolna część, te trzydzieści parę pięter, które przebyliśmy dotąd, są nie zamieszkane. Znaleźliśmy szereg niedużych komór, które mogły być czymś w rodzaju mieszkań. Niestety — są puste. Ale już może następnego dnia za jakąś nie znaną nam zaporą znajdziemy żywych Urpian.
Większość dolnych pomieszczeń to wielkie hale, pełne maszyn i skompliko­wanych aparatur, których przeznaczenia trudno się nawet domyślać. Trzeba by na to specjalisty, na przykład Brabca. Przeważnie urządzenia te są nieczynne,* ale znaleźliśmy dwie hale, w których nasze przyrządy pod grubymi pokrywami stojących tam kolosów wyczuły pulsujące prądy. Automatyzacja jest tu bardzo daleko posunięta i centrale energetyczne mogą działać same przez, dziesiątki, a nawet setki lat, czerpiąc z nieprzebranych zapasów surowcowych, usuwając zanieczyszczenia i uszkodzenia, nim wreszcie wyczerpie się ich zdolność ży­ciowa, tchnięta myślą nie znanych nam budowniczych sprzed stuleci. Może w którejś z tych hal jakiś skomplikowany sztuczny mózg kieruje ruchami owej niezwykłej „żywej skały", która przed paru tygodniami tak bardzo nas za­dziwiła?...
Nie mamy zresztą czasu na szczegółowe badanie tych urządzeń. Przecież powrócimy tu jeszcze, i to nie tylko my sami. Trzeba będzie skoncentrować wszystkie siły na rozszyfrowaniu tajemnicy Urpy, która jest z pewnością klu­czem do wyjaśnienia wielu zagadek Układu Proximy.
Prześwietlenia niektórych ścian w halach wykazały, że często mieszczą się tam zbiorniki jakichś gazów i płynów (prawdopodobnie również wody). Nie mniej ciekawego materiału badawczego dostarczyć mogą obszerne pomiesz­czenia, które nazwaliśmy magazynami, gdyż prawdopodobnie takie było ich przeznaczenie. Wskazuje na to znaczna liczba identycznych przedmiotów, przeważnie części maszyn, zwojów jakichś nici czy przewodów. Niestety, niektóre magazyny są zalane wodą, co utrudnia dostęp.

Powered by MyScript