Chociaż miała zbyt ostre rysy, żeby być ładna, kilku detektywów odwróciło się i łakomie wpatrzyło w jej jędrne, młode po​ladki...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- mówi minister - chcecie tak pomagać, żeby cesarstwo nic z tego nie miało? I tu, razem z ministrem, nasza prasa głos podnosi i zbuntowanym dobroczyńcom wytyka, że...
»
Dwukrotnie otwierał jeszcze usta, żeby się do mnie odezwać, zanim się oddaliłem, i nawet zrobił krok za mną, lecz zatrzymał się i uderzając biczem po nogach...
»
Oczyszczenie zewnętrznej powierzchni dzwonu zajęło mu prawie cały dzień, a potem nadeszła pora, żeby używając tych samych narzędzi zabrać się do wnętrza...
»
przykÅ‚adów, żeby uzasadnić tezÄ™, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
– Raczej trzeba tu kogoÅ› przysÅ‚ać, żeby to udokumentowaÅ‚ – po­wiedziaÅ‚em...
»
wyobra¿enie œwiata tej drugiej strony by³o ca³kiem odmienne oraz ¿eby brak porozumienia nie pozwala³na przekazywanie emocji i myœli...
»
Stryj spostrzegł dziecko i zapytał szorstkim tonem: - Czego chcesz? Dziecko odpowiedziało niepewnie: - Mamusia mnie przysłała, żeby pan dał mi...
»
Kwestie Izraela uwielbianego przez gojów, akrich, akumów, trzeba, podniesc, uwypuklic, i akcentowac odpowiednio, zeby nie szla w zapomnienie...
»
- Czy można wiedzieć, po co pan Gray to robi, po co traci czas i absorbuje energię komputera?- Jak to po co? Żeby rozmnożyć skromny dorobek niektórych...
»
Dwie godziny później zatrzymał się ponownie, tym razem w mieście Mountain View, żeby zjeść sandwicza i zapytać o drogę...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Molestowanie seksualne wisiało w powietrzu.
- Było u pani zajęte - powiedziała skamlšcym tonem.
Petra roze​miała się jej prosto w zadarty nos. Krebs prychnęła i odwróciła się na pięcie. Wychodzšc, spojrzała na biurko Isaaca.
Nie była od niego wiele starsza. IQ niższe o połowę, ale w swoim arsenale miała innš broń. Mogła zje​ć chłopaka żywcem.
Tylko mnie posłuchajcie, matka zastępcza.
Zadzwoniła do doktora Katzmana. Usłyszała jego nagrany, łagodny głos i zostawiła wiadomo​ć.
Zupełnie nie łagodnš.
115
19
Dowcip: Richard Jaramillo był gruby, więc nazywali go Flaco, Chudy. To było jeszcze w czwartej klasie. Potem Jaramillo urósł, wychudł, i przezwisko zaczęło do niego pasować.
Mało co w jego przypadku ułożyło się tak pomy​lnie.
Isaac poznał go w podstawówce: Flaco był nerwowym, wystraszonym chłopcem; nosił niemodne, stare ubrania, siedział z tyłu klasy i nie mógł nauczyć się czytać. Nauczyciel, majšc do czynienia z pięćdziesištkš dzieci, z których połowa nie mówiła po angielsku, kazał Isaacowi zajšć się naukš Flaca.
Flaco się tym nie przejšł. Isaac niemal natychmiast doszedł do wniosku, że największym problemem jego kolegi jest brak skupienia.
Niedługo potem u​wiadomił sobie, że Flaco ma poważne problemy z koncentracjš.
Flaco nienawidził szkoły, więc Isaac uznał, że musi zastosować jaki​ system nagród. Ponieważ Flaco był gruby, spróbował jedzenia.
Mama ucieszyła się, kiedy poprosił, żeby pakowała mu dodatkowe słodkie tamales. Jej Isaac wreszcie zaczynał porzšdnie je​ć.
Isaac częstował Flaca tamales i chłopiec nauczył się czytać na poziomie pierwszej klasy. Nigdy nie posunšł się dalej. Mimo tamales.
- Zresztš co z tego - powiedział Isaacowi. - Przechodzę do pištej klasy tak samo jak ty.
Potem ojciec Flaca Jaramillo trafił do więzienia za nieumy​lne zabicie człowieka i chłopiec przestał przychodzić do szkoły. Isaac odkrył, że tęskni za rolš nauczyciela, poza tym musiał wymy​lić, co zrobić z dodatkowymi tamales. Chciał zadzwonić do Flaca, ale mama powiedziała mu, że Jaramillowie wyjechali z miasta okryci hańbš.
Co okazało się kłamstwem; pani Gomez nigdy nie mogła się pogodzić z faktem, że Isaac zadaje się z chłopcem z takiej rodziny, z takiej wstrętnej hałastry. W rzeczywisto​ci Jaramillowie zostali wyeksmitowani ze swojego mieszkania w Union District i przeniesieni do zakaraluszonego bloku zastępczego przy Skid Rów.
Dziesięć lat pó​niej chłopcy przypadkiem na siebie wpadli.
Zdarzyło się to w upalny, ​mierdzšcy spalinami pištek, niedaleko przystanku autobusowego.
W Burton wcze​niej skończyły się lekcje, ponieważ nauczyciele mieli akurat jakie​ szkolenia. Isaac spędził popołudnie w Muzeum Nauki i Prze—
116
mysłu, sam. Wracał wła​nie do domu, szedł od przystanku, kiedy zobaczył dwa czarno-białe radiowozy, zaparkowane niedbale przy krawężniku, z błyskajšcymi kogutami. Na chodniku kilka metrów dalej czterech muskularnych policjantów przeszukiwało małego, chudego chłopaka w lu​nej koszulce, obwisłych spodniach i drogich sportowych butach.
Ustawili go pod ​cianš: nogi szeroko, ręce w górze, dłonie oparte o ceglany mur.
Isaac nie podszedł, ale zatrzymał się, żeby popatrzeć. Policjanci przepytali chłopaka, odwrócili go, nawrzeszczeli mu w twarz.
Chłopak nie dał się zastraszyć.
Wtedy Isaac go poznał. Dziecięcy tłuszczyk zniknšł, ale rysy pozostały te same; Isaac otworzył szeroko oczy, a w głowie usłyszał
niewypowiedziane: Co?
Odszedł dalej, spodziewajšc się, że policja aresztuje Flaca Jaramillo. Ale nic takiego się nie stało; policjanci pogrozili mu tylko palcami, po-krzyczeli i trochę go potarmosili. Potem, jakby wezwani przez bezgło​ny alarm, wszyscy czterej wsiedli do samochodów i odjechali.
Flaco zszedł z chodnika i pokazał im ​rodkowy palec. Zauważył Isaaca i jemu też pokazał to samo. Isaac odwrócił się, chciał sobie pój​ć.
- Na co się, kurwa, gapisz, chuju? - krzyknšł Flaco.
Głos też mu się zmienił. Mały chłopiec z niskim barytonem.
Isaac zaczšł i​ć.
- Ty tam, kurwa, do ciebie mówię!
Isaac się zatrzymał. Chudy chłopak szedł za nim. Twarz miał pociemniałš, ​cišgniętš gniewem. Tłumiona zło​ć i upokorzenie w każdej chwili mogły wybuchnšć. Był gotów na kim​ się wyładować.
- To ja, Flaco - powiedział Isaac.
Flaco zatrzymał się tuż przed nim. ​mierdział trawkš.
- Kto, kurwa?
- Isaac Gomez.
Flaco zmrużył oczy w wšskie jak żyletki szparki. Miał chudš, szczurzš twarz z tym samym dużym nosem, cofniętym podbródkiem i wielkimi, odstajšcymi uszami, które Isaac zapamiętał. Teraz uszy wydawały się jeszcze większe, bezlito​nie wyeksponowane przez ogolonš na łyso czaszkę. Flaco był niski, ale barczysty. Na czole wyszły mu żyły, wyglšdało to jak płaskorze​ba. Widać było wyra​nie, że jest gotów się bić.
Na kłykciach i po lewej stronie szyi miał tatuaże. Na szyi węża z otwartš paszczš i obnażonymi zębami, wyglšdajšcego, jakby chciał
wbić mu je w szczękę. Na prawej dłoni liczbę 187. Policyjny kod zabójstwa. Niektórzy członkowie gangów nie kłamali, kiedy chwalili się czym​ takim.
117
- Kto?
- Isaac. Czwarta klasa…
- Gomez. Mój jebany nauczyciel. Go​ciu. - Flaco pokręcił głowš. -I co…
- I co u ciebie? - spytał Isaac.
- Wporzo. - Flaco się u​miechnšł. Miał zepsute zęby, na górze kilku brakowało. Jego ubranie przesiškło ziołowym zapachem marihuany. To zwróciło na niego uwagę policji. Ale nic przy nim nie znale​li. Wyrzucił towar na czas.
- Jebany nauczyciel - powtórzył. - A z tobš co, dlaczego ubierasz się jak pedał?
- Prywatna szkoła.
- Prywatna szkoła. Co to, kurde, znaczy?
- Taka tam buda.
- Po co tam chodzisz? Isaac wzruszył ramionami.
- Każš wam się ubierać jak pedałom?
- Nie jestem pedałem.

Powered by MyScript