Chociaż spałem pod gołym niebem, tej nocy nie od­czuwałem potrzeby czuwania...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodności między własno­ściami cząstek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a własnościami cząstek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuœci³ ze swego oœrodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
W ciągu kilku następnych sesji Cletus pracował wraz z całą grupą nad tym, by wszyscy potrafili osiągnąć uczucie unosze­nia się, nie zapadając przy tym w sen...
»
Durnik spojrzał na postrzępione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarły ściany, gdy rufa okrętu kołysała się leniwie na...
»
Z drugiej strony - albo raczej właśnie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miała bezlitosny zmysł porządku i sprawiedliwości...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w poło­wie drogi między przesądem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu Badań Motywacji Ludzkich w Seattle wyraził w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiągnęli “nieodwołalnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdołała się zebrać, „przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Możliwe, iż tak dalece wytrącono mnie z normalnego życia, że już mnie to nie obchodziło. A może byłem zbyt zmęczony, przecież tyle się wydarzyło.
I tak zasnąłem głęboko. A jeśli coś mi się śniło, nie pamiętałem o tym po przebudzeniu. Kiedy z trudem wstałem rano z niewygodnego posłania, zwróciłem się twarzą do gór. Pod tym względem miałem rację - jeżeli stanowiłem pionek na szachownicy, z pewnością przesunięto mnie na inne pole. Wyruszyłem w drogę z pustymi rękami, bez jedzenia, a czekała mnie trudna wspinaczka. Dwukrot­nie się obejrzałem. Jeśli moja eskorta czuwała w nocy, to nie dotrwała do tej pory. Po zwierzęcej armii nie pozostał żaden ślad. Nie czułem też potrzeby jeszcze jednej wyprawy do Estcarpu.
Niewątpliwie przez cały dzień wykonywałem jakiś rozkaz, chociaż nie umiałbym ująć go w słowach. Strzaskane graniczne góry stały się moim celem. Przecież to bezsen­sowne, bezsensowne, powtarzała raz za razem jakaś część mego umysłu. Zmusić mnie do wyprawy, a później ją odwołać. Czego dokonałem? Spotkałem się z uciekinierami z Karstenu tylko w jednej posiadłości, a i na nich wywarłem ujemne wrażenie.
Myślałem, że wysłano mnie do werbowania ochotni­ków - ale cały mój wysiłek poszedł na marne. Więc - i to pytanie sprawiło, że stanąłem jak wryty na skraju wąwozu - więc jaki był prawdziwy powód mojego powrotu do Estcarpu? Żeby tylko przerwać panującą wokół ciszę, ze złością kopnąłem kamień, który potoczył się z grzechotem.
Do czego mnie użyto? Nie wiedziałem i ta niewiedza irytowała mnie, wyładowując się w jedynym dostępnym mi działaniu - powrocie do Escore. Z trudem zszedłem ze zbocza, a potem zacząłem biec niemal na oślep, niewiele zważając na potrzeby swego ciała, umysł zaprzątały mi bowiem przerażające domysły, na które nie znajdowałem racjonalnych odpowiedzi.
Ten bezmyślny bieg zakończył się upadkiem. Bezmyślny, albowiem nie mogłem uciec od dręczących mnie obaw. Leżałem na ziemi, dysząc ciężko i waląc opuchniętymi rękami w żwir dopóty, dopóki nie uspokoił mnie ból.
Kiedy serce przestało mi walić jak młotem i ustał szum w uszach, dobiegł mnie plusk wody. Ruszyłem w tę stronę, gdyż zdałem sobie sprawę, że bardzo chce mi się pić.
Chłeptałem wodę z zasilanej przez źródło niewielkiej sadza­wki, jakbym był drapieżnym kotem. Chłodny dotyk wody na twarzy przywrócił mi rozsądek. Paniczna ucieczka nie stanowiła rozwiązania, więc - poddaj się tajemniczym rozkazom, nim nie dowiesz się więcej. Kiedy ruszyłem w dalszą drogę, znów stałem się rozsądnym człowiekiem. Na pewno istniało jakieś wyjaśnienie tego problemu, a mogłem je znaleźć tylko w Escore. Zwierzęcej armii nie wymyślono w Estcarpie. Toteż im prędzej dotrę do Escore, tym wcześniej poznam swoje miejsce w nowym porządku rzeczy.
Zaczął mi dokuczać głód. Upłynęło już sporo czasu od momentu, kiedy spożyłem podróżną rację pod skalną półką. Wiedziałem, że w tej dzikiej okolicy nie znajdę nic do jedzenia. W przeszłości jednak wiele razy byłem głodny, szedłem więc dalej, nie zważając na bolesne skurcze żołądka. Czy zdołam odnaleźć dolinę prowadzącą do przejścia na drugą stronę gór? Czasami, kiedy rozglądałem się wokoło, nie mogłem zorientować się w terenie, gdyż albo znów dokuczało mi to samo co niegdyś zniekształcenie wzroku, albo też z głodu dwoiło mi się przed oczami.
Nie zatrzymał mnie zmrok, albowiem coraz bardziej rosło we mnie pragnienie dotarcia do Escore. Chwiejąc się na nogach szedłem wąskim parowem, nie wiedząc, czy to ten właściwy. A potem - ujrzałem w oddali światło! Oszołomiony zatrzymałem się, mrugając oczami. Prze­straszyłem się, że mnie wyprzedzili i czekali już na mnie moi wrogowie, którzy nie tylko odetną mi odwrót, ale znów mnie schwytają.

Powered by MyScript