- Dyskutujemy z Garionem na temat rzeczy możliwych i niemożliwych, od czasu gdy ukończył jakieś dziewięć lat. Muszę przyznać, że wykazywał nawet większy upór niż ty. - Łatwiej zaakceptować pewne rzeczy po tym, jak przechodzi pierwszy szok z nimi związany - dodał Garion. - To przypomina pływanie w lodowatej wodzie. Kiedy już zdrętwiejesz, nie boli tak bardzo. Velvet powróciła wkrótce w towarzystwie zakapturzonej Andel. - Mówiłaś, Andel, że Prorokini Kell jest twoją panią - rzekł do niej Zakath. - To prawda, wasza wysokość. - Czy możesz ją wezwać? - Jej postać zewnętrzną, wasza wysokość, jeśli istnieje potrzeba i ona zgodzi się przyjść. - Sądzę, że zaistniała taka potrzeba, Andel. Belgarath poinformował mnie o pewnych sprawach, których wiarygodność muszę potwierdzić. Wiem, że Cyradis mówi tylko prawdę. Z drugiej strony reputacja Belgaratha rodzi większe wątpliwości. - Rzucił starcowi chytre spojrzenie. Belgarath wyszczerzył zęby i zamrugał oczyma. - Porozmawiam z moją panią, wasza wysokość - odparła Andel - i będę ją błagać, żeby wysłała swoje wyobrażenie. Jeśli wyrazi zgodę, proszę, byś zadawał pytania możliwie szybko. Wysiłek, jaki wiąże się z pokonaniem przez nią drogi przez połowę świata, wyczerpuje znacznie jej siły, a nie jest zbyt krzepkiej budowy. - Po tych słowach Andel uklękła z czcią pochylając głowę i Garion znów usłyszał szczególny pomruk pochodzący jakby od wielu głosów, po którym nastąpiła chwila ciszy. Powietrze ponownie zamigotało, a kiedy odzyskało swą naturalną przejrzystość, ujrzeli drobną postać Cyradis, w kapturze na głowie i z przepaską na oczach. - Dziękujemy ci za przybycie, Święta Prorokini - przemówił Zakath głosem dziwnie przepełnionym szacunkiem. - Obecni tu moi goście powiedzieli mi rzeczy, którym niechętnie daję wiarę, lecz uwierzę w każde twoje słowo. - Co będę mogła, Zakacie - odparła. - Istnieją tajemnice, do których nie mam dostępu; są i takie, których czas ujawnienia jeszcze nie nadszedł. - Rozumiem te ograniczenia, Cyradis. Belgarion twierdzi, że Urgit, król Murgów, nie wywodzi się z krwi Taura Urgasa. Czy to prawda? - Zaiste - odparła krótko. - Ojcem króla Urgita był Alorn. - Czy żyje jeszcze któryś z synów Taura Urgasa? - Nie, Zakacie. Linia Taura Urgasa wygasła jakieś dwanaście lat temu, kiedy jego ostatni syn został uduszony w piwnicy w Rak Goska na rozkaz szambelana dworu króla Urgita, Oskatata. Westchnąwszy, Zakath pokręcił smutno głową. - A więc skończyło się - powiedział. - Linia mego wroga zeszła niepostrzeżenie z tego świata w jakiejś ciemnej piwnicy. Przeminęła tak spokojnie, że nawet nie mogłem radować się ich odejściem ani przeklinać tych, którzy skradli ich z zasięgu mych rąk. - Zemsta to zła rzecz, Zakacie. - To jedyna rzecz, jaką żyłem od prawie trzydziestu lat. - Westchnął ponownie, po czym wyprostował plecy. - Czy Zandramas rzeczywiście porwała syna Belgariona? - Uczyniła to, a teraz niesie go do Miejsca, Którego Już Nie Ma. - Gdzie ono jest? Jej twarz spoważniała znacznie. - Tego nie mogę wyjawić - odparła w końcu. - Sardion jest tam. - Czy możesz mi powiedzieć, czym jest Sardion? - To jedna połowa kamienia, który został rozdzielony. - Czy naprawdę jest aż tak ważny? - W całym Angaraku nie ma rzeczy ważniejszej. Wszyscy Grolimowie tak uważają. Urvon oddałby za niego całe swoje bogactwo. Zandramas zrezygnowałaby z adoracji tłumów. Mengha oddałby za niego swą duszę - w rzeczywistości już to uczynił wzywając demony. Nawet Agachak, hierarcha Rak Urga, zrzekłby się tronu w Cthol Murgos, by go posiąść. - Jak to możliwe, że rzecz takiej wartości umknęła mej uwadze? - Wzrok twój spoczywa na sprawach doczesnych, Zakacie. Sardion nie należy do tego świata. Jednak jest drugą połową podzielonego kamienia. - Drugą połową? - Tą, którą Angarakowie nazywają Cthrag Yaska, a ludzie Zachodu Klejnotem Aldura. Cthrag Sardius i Cthrag Yaska zostały rozłączone w chwili narodzin przeciwstawnych potrzeb. Twarz Zakatha zrobiła się blada i zacisnął mocno dłonie, aby zapanować nad drżeniem ciała. - A zatem to wszystko prawda? - zapytał szorstkim głosem. - Wszystko, Zakacie. Wszystko. - Nawet to, że Belgarion i Zandramas to Dziecko Światła i Dziecko Ciemności? - Tak. - Zaczął zadawać jej kolejne pytanie, lecz podniosła rękę. - Czas mój dobiega końca, Zakacie, a muszę teraz wyjawić ci sprawę najwyższej wagi. Wiedz, że twe życie stanęło na rozstaju. Odłóż żądzę władzy i głód zemsty; są to bowiem dziecinne zabawki. Powróć do Mal Zeth, aby przygotować się do twej roli w spotkaniu, które ma niebawem nadejść. - Mojej roli? - Jego głos wyrażał zdumienie. - Twe imię i twe zadanie wypisane są w gwiazdach. - Cóż to za zadanie? - Powiem ci, kiedy będziesz gotowy zrozumieć swoje posłannictwo. Pierwej jednak musisz zmyć z serca żal i wyrzuty sumienia, które cię trapią. Jego twarz znieruchomiała na chwilę, po czym westchnął. - Obawiam się, że muszę odmówić, Cyradis - powiedział. - Prosisz mnie o coś niemożliwego. - A więc niewątpliwie umrzesz, zanim zmienią się pory roku. Rozważ me słowa. Rozważ je dobrze, cesarzu Mallorei. Jeszcze będę z tobą rozmawiać. - Powiedziawszy to, zamigotała i zniknęła. Zakath wpatrywał się w puste miejsce. Twarz miał bladą i nieruchomą. - No cóż, Zakacie? - spytał Belgarath. - Czy teraz jesteś przekonany? Cesarz wstał z fotela i zaczął przemierzać komnatę w tę i z powrotem. - To wierutna bzdura! - wybuchnął nagle. - Wiem - odparł spokojnie Belgarath - lecz zaufanie absurdowi jest oznaką prawdziwej wiary. Możliwe, że wiara stanowi pierwszy krok do przygotowania, o którym wspomniała Cyradis. - Nie chodzi o to, że nie chcę uwierzyć, Belgaracie - powiedział Zakath zadziwiająco pokornym tonem. - Ja po prostu... - Nikt nie mówił, że to będzie łatwe - rzekł starzec. - Dokonywałeś jednak już wcześniej rzeczy, które nie należały do najłatwiejszych, prawda? Zakath ponownie usiadł na fotelu. - Dlaczego akurat ja? - odezwał się płaczliwie. - Dlaczego muszę się w to mieszać? Garion roześmiał się nagle. Zakath rzucił mu chłodne spojrzenie. - Przepraszam - powiedział Garion - ale zadaję pytanie „dlaczego akurat ja”, od czasu gdy ukończyłem czternasty rok życia. Jak dotąd nikt nie udzielił mi satysfakcjonującej odpowiedzi, lecz z biegiem lat człowiek przyzwyczaja się do tej niesprawiedliwości.
|