- Coś w tym zabawnego, moi panowie?- Taka rodzinna anegdota, Zakacie - odezwał się Bel­garath...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodności między własno­ściami cząstek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a własnościami cząstek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuœci³ ze swego oœrodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
W ciągu kilku następnych sesji Cletus pracował wraz z całą grupą nad tym, by wszyscy potrafili osiągnąć uczucie unosze­nia się, nie zapadając przy tym w sen...
»
Durnik spojrzał na postrzępione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarły ściany, gdy rufa okrętu kołysała się leniwie na...
»
Z drugiej strony - albo raczej właśnie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miała bezlitosny zmysł porządku i sprawiedliwości...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w poło­wie drogi między przesądem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu Badań Motywacji Ludzkich w Seattle wyraził w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiągnęli “nieodwołalnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdołała się zebrać, „przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Dyskutujemy z Garionem na temat rzeczy możliwych i niemożliwych, od czasu gdy ukończył jakieś dziewięć lat. Muszę przyznać, że wykazywał nawet większy upór niż ty.
- Łatwiej zaakceptować pewne rzeczy po tym, jak przechodzi pierwszy szok z nimi związany - dodał Garion. - To przypo­mina pływanie w lodowatej wodzie. Kiedy już zdrętwiejesz, nie boli tak bardzo.
Velvet powróciła wkrótce w towarzystwie zakapturzonej Andel.
- Mówiłaś, Andel, że Prorokini Kell jest twoją panią - rzekł do niej Zakath.
- To prawda, wasza wysokość.
- Czy możesz ją wezwać?
- Jej postać zewnętrzną, wasza wysokość, jeśli istnieje potrzeba i ona zgodzi się przyjść.
- Sądzę, że zaistniała taka potrzeba, Andel. Belgarath poin­formował mnie o pewnych sprawach, których wiarygodność muszę potwierdzić. Wiem, że Cyradis mówi tylko prawdę. Z drugiej strony reputacja Belgaratha rodzi większe wątpliwo­ści. - Rzucił starcowi chytre spojrzenie.
Belgarath wyszczerzył zęby i zamrugał oczyma.
- Porozmawiam z moją panią, wasza wysokość - odparła Andel - i będę ją błagać, żeby wysłała swoje wyobrażenie. Jeśli wyrazi zgodę, proszę, byś zadawał pytania możliwie szybko. Wysiłek, jaki wiąże się z pokonaniem przez nią drogi przez połowę świata, wyczerpuje znacznie jej siły, a nie jest zbyt krzepkiej budowy. - Po tych słowach Andel uklękła z czcią pochylając głowę i Garion znów usłyszał szczególny pomruk pochodzący jakby od wielu głosów, po którym nastąpiła chwila ciszy. Powietrze ponownie zamigotało, a kiedy odzyskało swą naturalną przejrzystość, ujrzeli drobną postać Cyradis, w kapturze na głowie i z przepaską na oczach.
- Dziękujemy ci za przybycie, Święta Prorokini - przemówił Zakath głosem dziwnie przepełnionym szacunkiem. - Obecni tu moi goście powiedzieli mi rzeczy, którym niechętnie daję wiarę, lecz uwierzę w każde twoje słowo.
- Co będę mogła, Zakacie - odparła. - Istnieją tajemnice, do których nie mam dostępu; są i takie, których czas ujawnienia jeszcze nie nadszedł.
- Rozumiem te ograniczenia, Cyradis. Belgarion twierdzi, że Urgit, król Murgów, nie wywodzi się z krwi Taura Urgasa. Czy to prawda?
- Zaiste - odparła krótko. - Ojcem króla Urgita był Alorn.
- Czy żyje jeszcze któryś z synów Taura Urgasa?
- Nie, Zakacie. Linia Taura Urgasa wygasła jakieś dwanaście lat temu, kiedy jego ostatni syn został uduszony w piwnicy w Rak Goska na rozkaz szambelana dworu króla Urgita, Oskatata.
Westchnąwszy, Zakath pokręcił smutno głową.
- A więc skończyło się - powiedział. - Linia mego wroga zeszła niepostrzeżenie z tego świata w jakiejś ciemnej piwnicy. Przeminęła tak spokojnie, że nawet nie mogłem ra­dować się ich odejściem ani przeklinać tych, którzy skradli ich z zasięgu mych rąk.
- Zemsta to zła rzecz, Zakacie.
- To jedyna rzecz, jaką żyłem od prawie trzydziestu lat. - Westchnął ponownie, po czym wyprostował plecy. - Czy Zandramas rzeczywiście porwała syna Belgariona?
- Uczyniła to, a teraz niesie go do Miejsca, Którego Już Nie Ma.
- Gdzie ono jest?
Jej twarz spoważniała znacznie.
- Tego nie mogę wyjawić - odparła w końcu. - Sardion jest tam.
- Czy możesz mi powiedzieć, czym jest Sardion?
- To jedna połowa kamienia, który został rozdzielony.
- Czy naprawdę jest aż tak ważny?
- W całym Angaraku nie ma rzeczy ważniejszej. Wszyscy Grolimowie tak uważają. Urvon oddałby za niego całe swoje bogactwo. Zandramas zrezygnowałaby z adoracji tłumów. Mengha oddałby za niego swą duszę - w rzeczywistości już to uczynił wzywając demony. Nawet Agachak, hierarcha Rak Urga, zrzekłby się tronu w Cthol Murgos, by go posiąść.
- Jak to możliwe, że rzecz takiej wartości umknęła mej uwadze?
- Wzrok twój spoczywa na sprawach doczesnych, Zakacie. Sardion nie należy do tego świata. Jednak jest drugą połową podzielonego kamienia.
- Drugą połową?
- Tą, którą Angarakowie nazywają Cthrag Yaska, a ludzie Zachodu Klejnotem Aldura. Cthrag Sardius i Cthrag Yaska zostały rozłączone w chwili narodzin przeciwstawnych potrzeb.
Twarz Zakatha zrobiła się blada i zacisnął mocno dłonie, aby zapanować nad drżeniem ciała.
- A zatem to wszystko prawda? - zapytał szorstkim głosem.
- Wszystko, Zakacie. Wszystko.
- Nawet to, że Belgarion i Zandramas to Dziecko Światła i Dziecko Ciemności?
- Tak. - Zaczął zadawać jej kolejne pytanie, lecz podniosła rękę. - Czas mój dobiega końca, Zakacie, a muszę teraz wyjawić ci sprawę najwyższej wagi. Wiedz, że twe życie stanęło na rozstaju. Odłóż żądzę władzy i głód zemsty; są to bowiem dziecinne zabawki. Powróć do Mal Zeth, aby przygotować się do twej roli w spotkaniu, które ma niebawem nadejść.
- Mojej roli? - Jego głos wyrażał zdumienie.
- Twe imię i twe zadanie wypisane są w gwiazdach.
- Cóż to za zadanie?
- Powiem ci, kiedy będziesz gotowy zrozumieć swoje po­słannictwo. Pierwej jednak musisz zmyć z serca żal i wyrzuty sumienia, które cię trapią.
Jego twarz znieruchomiała na chwilę, po czym westchnął.
- Obawiam się, że muszę odmówić, Cyradis - powie­dział. - Prosisz mnie o coś niemożliwego.
- A więc niewątpliwie umrzesz, zanim zmienią się pory roku. Rozważ me słowa. Rozważ je dobrze, cesarzu Mallorei. Jeszcze będę z tobą rozmawiać. - Powiedziawszy to, zamigotała i zniknęła.
Zakath wpatrywał się w puste miejsce. Twarz miał bladą i nieruchomą.
- No cóż, Zakacie? - spytał Belgarath. - Czy teraz jesteś przekonany?
Cesarz wstał z fotela i zaczął przemierzać komnatę w tę i z powrotem.
- To wierutna bzdura! - wybuchnął nagle.
- Wiem - odparł spokojnie Belgarath - lecz zaufanie absurdowi jest oznaką prawdziwej wiary. Możliwe, że wiara stanowi pierwszy krok do przygotowania, o którym wspomniała Cyradis.
- Nie chodzi o to, że nie chcę uwierzyć, Belgaracie - powie­dział Zakath zadziwiająco pokornym tonem. - Ja po prostu...
- Nikt nie mówił, że to będzie łatwe - rzekł starzec. - Dokonywałeś jednak już wcześniej rzeczy, które nie należały do najłatwiejszych, prawda?
Zakath ponownie usiadł na fotelu.
- Dlaczego akurat ja? - odezwał się płaczliwie. - Dlaczego muszę się w to mieszać?
Garion roześmiał się nagle.
Zakath rzucił mu chłodne spojrzenie.
- Przepraszam - powiedział Garion - ale zadaję pytanie „dlaczego akurat ja”, od czasu gdy ukończyłem czternasty rok życia. Jak dotąd nikt nie udzielił mi satysfakcjonującej odpowiedzi, lecz z biegiem lat człowiek przyzwyczaja się do tej niesprawiedliwości.

Powered by MyScript