Kuchnia byÅ‚a mroczna – paliÅ‚y siÄ™ tylko dwie olejne lampy, ale Dorrin nie miaÅ‚ wiÄ™cej. MiaÅ‚ też tylko jeden maÅ‚y sÅ‚oik oliwy. Budowa domu byÅ‚a tylko poczÄ…tkiem wydatków. Nawet zÅ‚oto od Fyntala nie wystarczy na dÅ‚ugo. Dorrin odwróciÅ‚ siÄ™ do Mergi. – Frisa i ja ustawiÅ‚yÅ›my wnyki koÅ‚o stawu i zÅ‚apaÅ‚yÅ›my dwa Å‚adne zajÄ…ce. MieliÅ›cie mnóstwo ziemniaków w piwnicy, niektóre nawet puÅ›ciÅ‚y korzenie. – ZÅ‚apaÅ‚yÅ›cie króliki? – Tak? panie. Mnóstwo razy to robiÅ‚am, a Jisle siÄ™ nie sprzeciwiaÅ‚. MówiÅ‚, że tylko zjadajÄ… zboże. Dorrin próbowaÅ‚ ukryć uÅ›miech, siadajÄ…c za stoÅ‚em. – Ale, panie, do peÅ‚nej spiżarni potrzebujecie wiÄ™cej rzeczy. BaryÅ‚kÄ™ mÄ…ki, wiÄ™cej ziemniaków, trochÄ™ sÅ‚odkich... – Pewnie tak, Mergo. BÄ™dÄ™ potrzebowaÅ‚ nawet wiÄ™cej. Ale czy mnie na to stać? – Nawet w dzisiejszych czasach można dostać baryÅ‚kÄ™ mÄ…ki za srebrnego, a kiedy jÄ… opróżnicie, dostaniecie jeszcze dwa miedziaki z powrotem. Ziemniaki sÄ… tanie, jeÅ›li kupicie u Asavaha. Dorrin odetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko. – Porozmawiamy o tym, czego nam trzeba, rano. To byÅ‚ dÅ‚ugi dzieÅ„ i jestem gÅ‚odny. – Frisa, możesz to wziąć. Merga podaÅ‚a dziecku koszyk, a maÅ‚a postawiÅ‚a go przed Dorrinem. Aromat Å›wieżo upieczonego chleba wypeÅ‚niÅ‚ jego nozdrza. – DostaÅ‚am trochÄ™ drożdży od Rylli. PowiedziaÅ‚a, że bÄ™dÄ… sÅ‚użyÅ‚y, dopóki wasza pani nie przywiezie wÅ‚asnych. Dorrin zakaszlaÅ‚, po czym podniósÅ‚ siÄ™ i podszedÅ‚ do chÅ‚odni po jabÅ‚ecznik. NapeÅ‚niÅ‚ cztery kubki i rozstawiÅ‚ je na stole. Merga postawiÅ‚a ciężki rondel na drewnianej podstawce na Å›rodku stoÅ‚u. – Zechcecie podać, mistrzu Dorrin. Kowal zrozumiaÅ‚. Tylko pan albo pani domu powinni rozdzielać jedzenie. Najpierw obsÅ‚użyÅ‚ FrisÄ™, a potem Vaosa i MergÄ™. Mimo to sporo zostaÅ‚o. NabraÅ‚ Å‚yżkÄ™, uÅ‚amaÅ‚ kawaÅ‚ek chleba i podaÅ‚ koszyk Vaosowi. – Z caÅ‚ym szacunkiem, mistrzu Dorrin – odezwaÅ‚ siÄ™ Vaos. – Ale to jest lepsze od chleba, sera i owoców. – WiÄ™c? Nie jestem kucharzem. – Mistrz jest uzdrowicielem – poparÅ‚a go Frisa. – Jest kowalem – sprzeciwiÅ‚ siÄ™ Vaos. – Dobrym kowalem. – RobiÄ™ jedno i drugie. A teraz jedzcie! Vaos wgryzÅ‚ siÄ™ w duży kawaÅ‚ek chleba. – Tak, mistrzu – zgodziÅ‚a siÄ™ Frisa. – Czy Meriwhen smakowaÅ‚by gulasz? – Nie sÄ…dzÄ™. – Zamiast pokrÄ™cić gÅ‚owÄ…, Dorrin ugryzÅ‚ chleb, ciÄ…gle jeszcze ciepÅ‚y i chrupiÄ…cy. Po kilku kÄ™sach gulaszu, podniósÅ‚ wzrok na pozostaÅ‚Ä… trójkÄ™, jedzÄ…cÄ… Å‚apczywie. – Umiesz jeździć konno, Merga? Albo prowadzić wóz? – Tak, panie. PowoziÅ‚am koÅ„mi Gerhalma, kiedy nie czuÅ‚ siÄ™ dobrze. Jisle nie zwracaÅ‚ na to uwagi. RozlegÅ‚o siÄ™ pukanie i Dorrin spojrzaÅ‚ ku drzwiom. WstaÅ‚, potrÄ…cajÄ…c stół, i musiaÅ‚ przytrzymać kubek, zanim poszedÅ‚ otworzyć. – Pergun? Co ty tu robisz? – Hm.., panie... myÅ›laÅ‚em tylko... wyglÄ…daÅ‚o na to, że bÄ™dzie padać... i chciaÅ‚em sprawdzić, czy moja robota... – Robotnik tartaczny spoglÄ…daÅ‚ żaÅ‚oÅ›nie. – Wejdź. JadÅ‚eÅ› kolacjÄ™? – JadÅ‚em trochÄ™. – Mamy jeszcze jednÄ… miskÄ™? – zapytaÅ‚ Dorrin. – SkoÅ„czyÅ‚am – powiedziaÅ‚a pospiesznie Merga. – MogÄ™ umyć swojÄ…. – WstaÅ‚a, oddajÄ…c swoje miejsce na Å‚awie. Nie tylko potrzebowaÅ‚ wiÄ™cej naczyÅ„, ale też wiÄ™cej krzeseÅ‚ i dÅ‚uższy stół. Dorrin nabraÅ‚ kolejnÄ… Å‚yżkÄ™ gulaszu, obserwujÄ…c, jak Merga uÅ›miecha siÄ™ do Perguna, gdy stawiaÅ‚a przed nim miskÄ™ peÅ‚nÄ… gulaszu. Stolarz odwzajemniÅ‚ spojrzenie. – PrzyszedÅ‚eÅ› na piechotÄ™? – zapytaÅ‚ Dorrin. – To nie tak daleko – wymamrotaÅ‚ Pergun z peÅ‚nymi ustami. – Hmm... – Dorrin miaÅ‚ niemal ochotÄ™ rozbijać sprzÄ™ty swoim najwiÄ™kszym mÅ‚otem.
|