kładła po tym, jak nas opuściłeś, cudzoziemski paniczu...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Jednakże gdy opuÅ›ciÅ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaÅ‚y i napuchÅ‚y tak, że nie mógÅ‚ dÅ‚użej wytrzymać dotyku...
»
Dziadek rzekł pół żartem, pół serio, iż Waleria na pewno wkrótce go opuści, ponieważ Fred mu ją zabierze...
»
dawa³ mi ró¿ne pytania,na które mu do rzeczy odpowiada³em,wyj ¹wszy cudzoziemsk¹ wy-mowê,niektóre b³êdy i wyra¿enia ch³opskie,których siê w domu gospodarza mego...
»
 KtóregoÅ› dnia gorÄ…czka jÄ… opuÅ›ciÅ‚a; przynajmniej na pewien czas...
»
ńwka występuje natomiast imię Dąbrowa, już to jako imię własne, • ż to jako przydomek...
»
szkanie w starym zrujnowanym domu...
»
D
»
Po wytworzeniu w każdej grupie silnego poczucia spójności, stworzono warunki dla powstania konfliktu...
»
poziom życia się obniża, to ogólna sytuacja jest w sumie gorsza, a nie lepsza,nawet jeśli równocześnie udział sektora prywatnego, zakres liberalizacji...
»
3

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Och, młode dziewczyny ciężko przeżywają pierwszą
miłość. Tak, tak...
Vetle stwierdził, że się rumieni, i pospiesznie zaczął mówić o czym innym. Miłość była dla niego wciąż całkiem nieznanym światem.
- A teraz poproszę was o pomoc, muszę coś spalić...
Nagle umilkł.
Wsunął rękę do kieszeni, w której schował nuty, ale
niczego nie znalazł. Jedynie strzęp, urwany kawałek papieru.
Gorączkowo szukał we wszystkich kieszeniach, ale na próżno. W popłochu pobiegł do swego legowiska, żeby zobaczyć, czy papier nie wypadł, lecz i tam niczego nie znalazł.
Arkusz nutowy przepadł bez śladu.
Zataczając się wrócił do zdumionych Cyganów i oparł się bezsilnie o balustradę, którą gospodarze wycięli
w skale wokół szerokiej skalnej płaszczyzny, tworząc
w ten sposób ćoś w rodzaju ogrodzonego ryneczku.
- O, ja głupi, nieszczęsny, co ja zrobiłem? - zawodził
Vetle zrozpaczony, ukrywając twarz w dłoniach. Był
bliski płaczu.
- No, powiedz nareszcie, co się takiego stało? - pytali
Cyganie.
Vetle spoglÄ…daÅ‚ na nich. Akurat teraz wyglÄ…daÅ‚ na tego, kim byÅ‚ w istocie: na niezbyt wyroÅ›niÄ™tego czternastolat­ka, samotnego w obcym Å›wiecie.
- To okropnie długa i dziwna historia - zaczął
niepewne wyjaśnienia. - Opowiadanie wszystkiego to
sprawa całkiem beznadziejna. Najważniejsze teraz jest to, że obiecałem spalić pewien papier. To dla mojego rodu sprawa życia lub śmierci, zresztą nie tylko dla nas, ale może w ogóle dla egzystencji całej ludzkości. O Boże, to brzmi przesadnie i melodramatycznie, ale to jest prawda. Samotny chłopiec nie wybrałby się z Norwegii do
Hiszpanii z byle powodu.
- Pamiętam, przed wyprawą do zamku też mówiłeś
o paleniu czegoś. I o jakimś potworze. Czy potwór też
szukał tego papieru?
Chłopiec kiwał głową. W oczach miał łzy, ale tego na
szczęście nikt nie widział.
- Teraz już się nie potrzebujemy obawiać potwora
- powiedział. - On już tu nie przyjdzie. Wygląda na to, że
był tu już ktoś inny. Bo myślę...
Zaczął się zastanawiać.
- Tak? Co myślisz?
- Myślę, że ktoś był w jaskini, kiedy spałem.
- A był. Dziewczęta kłóciły się o to, która ma przy
tobie czuwać, chłopcze. Juanita i hrabianka. Sądząc po tym, że umilkły, jedna musiała zwyciężyć. Ale nie wiem, czy pilnowała cię ta, która wygrała. Zauważyłeś coś?
- Pojęcia nie mam - odparł Vetle zawstydzony.
- Spałem jak kamień. Teraz w każdym razie nikogo tam
nie ma. Nie. A poza tym miałem okropny sen. Jakieś wielkie pająki pełzały po mnie.
Jeden z młodszych słuchaczy zachichotał.
- Pająki, powiadasz? Może pajęczyce?
Vetle był zbyt dziecinny, by pojąć żart.
- Te pająki szukały czegoś w moich kieszeniach.
O Boże! To musiało być to!
Cyganie przyglądali mu się sceptycznie. Sen wydawał
im siÄ™ irracjonalny.
- A tak naprawdę to gdzie jest Juanita? - zapytał
któryś. - I mała panienka?
Kobiety też już skończyły sjestę i zajęte były różnymi
pracami domowymi. Zapytane o JuanitÄ™ wzruszaÅ‚y ra­mionami.
- Nie widziałam jej - odparła jedna. - Tej obcej panny
też nie.
Mężczyźni spoglądali na Vetlego.
- Pająki, mówisz? A może to były dziewczęce dłonie,
co?
Dłonie? Vetle zastanawiał się. We śnie różne sprawy bywają wyolbrzymione, stuknięcie w ścianę może brzmieć niczym huk gromu.
- Nie wiem - powiedział niepewnie. - Palce biegające
po ciele, szukające...? No, owszem, dlaczego nie? Ale pochylała się nade mną jakaś okropna postać.
- W mroku niewiele co widziałeś - rzekł jeden
z mężczyzn cierpko. - Prawdopodobnie coś cię prze-
straszyło we śnie i pobudziło twoją wyobraźnię.
- Tak. Myślę, że macie rację. Uważacie, że to mogła
jedna z dziewcząt... Ale dlaczego by to zrobiła?
- Na to ty możesz odpowiedzieć lepiej niż my.
Vetle był kompletnie zdezorientowany.
- Ale obie? Razem? Przecież nie mogły się nawzajem
znieść!
- Rzeczywiście, tak było. Ale może teraz jedna goni
drugÄ…?
- Tak. Oczywiście...
Vetle próbował sobie przypomnieć twarze dziewcząt.
Czy mogłyby mu zrobić coś takiego? Przecież były takie... To z pewnością znowu Tengel Zły! On musiał na-
kłonić jedną z dziewcząt do tego postępku. A w takim
razie jest ona niebezpieczna dla otoczenia! KiedyÅ› w prze­szÅ‚oÅ›ci udaÅ‚o mu siÄ™ nawet narzucić swojÄ… wolÄ™ komuÅ› tak fantastycznemu jak Heike! Co siÄ™ teraz stanie z tÄ… biedaczkÄ…?
Czy to mała Esmeralda? Ona rzeczywiście sprawia

Powered by MyScript