Kurik wyjął z uchwytu pochodnię i podał hrabiemu...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Rzymianie nazywali starożytnych Brytów Pretani, imieniem pochodzącym z języka Cymric dawnych Walijczyków, w którym cała główna wyspa była nazywana...
»
Jednak znacznie powa¿niejsze szkody zdrowotne wynikaj¹ z oddzia³ywania czynników chemicznych i fizycznych pochodzenia antropogenicznego, tj...
»
Potem przybył Kurik z ludźmi Delady i najemnicy wycofali się, broniąc korytarza prowadzącego do wylotu akweduktu, którym uciekł Martel z Anniasem...
»
darowa³ ci, ¿e nie chcia³eœ nieœæ jego portretu w pochodzie...
»
Podał wędkę marynarzowi i przeszedł na sterburtę...
»
Nie potrafię powiedzieć, jak długo tam leżałem...
»
- Ale jak udało się Vaderowi znaleźć nas tutaj? - spytała księżniczka...
»
Ìàøèíà âúåþàÍà Ă­Ă  âåðøèíó þÎÍÏà...
»
Tablica ukazuje główne składniki obu stron rachunkowości narodowej...
»
dochodzeń (27, 1)...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Ghasek zniżył pochodnię i oświetlił wąskie, kamienne schody. Wszyscy zeszli za nim, Occuda i Kurik podtrzymywali Beviera. U dołu schodów hrabia skręcił w lewo.
- Jeden z moich przodków uważał się za znawcę dobrych win - powiedział, wskazując pokryte kurzem beczki i butelki spoczywające na drewnianych stojakach. - Ja nie jestem zbyt wielkim smakoszem, a więc rzadko tu zaglądam. Przez czysty przypadek tamtej nocy wysłałem tu Occudę, a on trafił do tego straszliwego pomieszczenia.
- To nie będzie miłe doświadczenie, hrabio - ostrzegła go Sephrenia. - Może wolałbyś zostać na zewnątrz?
- Nie, pani. Jeżeli ty potrafisz to znieść, ja również się nie załamię. Teraz to tylko zwykła izba, a co się w niej działo, należy już do przeszłości.
- Tę przeszłość zamierzam właśnie przywołać, wielmożny panie.
Hrabia rzucił jej pytające spojrzenie.
- Sephrenia jest kształcona w sztukach magicznych - wyjaśnił Sparhawk. - Potrafi czynić rzeczy, o jakich innym się nie śniło.
- Słyszałem o takich ludziach - przyznał Ghasek - ale w Pelosii jest niewielu Styrików, więc nigdy nie miałem okazji widzieć, jak czarują.
- I może nie będziesz chciał tego oglądać, hrabio - ostrzegła go Sephrenia. - Aby uleczyć pana Beviera z jego obsesji, trzeba pokazać mu całe bestialstwo hrabianki Belliny. Twoja obecność przy tym jako właściciela domu jest niezbędna, ale wystarczy, jeżeli pozostaniesz na zewnątrz tego pomieszczenia.
- Nie, pani, chcę zobaczyć wszystko na własne oczy. Prawdopodobnie utwierdzi mnie to jeszcze bardziej w mojej decyzji. Jeżeli nie powstrzyma mojej siostry odosobnienie, być może będę musiał podjąć bardziej radykalne kroki.
- Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- Oto drzwi do tej izby. - Hrabia wyciągnął kolejny klucz. Otworzył drzwi na oścież. Owionął ich przyprawiający o wymioty smród krwi i rozkładającego się mięsa.
Patrząc w migotliwym świetle pochodni Sparhawk natychmiast uwierzył, że właśnie w tym pomieszczeniu działy się okropności, o których słyszał. Na środku zbroczonej krwią podłogi stała rama do rozciągania stawów, straszliwe łoże do zadawania męczarni, a ze ścian sterczały okrutne haki. Rycerz wzdrygnął się, gdy dostrzegł, że na wielu z nich wisiały strzępy poczerniałego mięsa. Na jednej ze ścian widniała bogata kolekcja różnorodnych drobnych narzędzi tortur - noże, kleszcze, żelaza do przypalania i ostre jak igły haki. Była tam również śruba do zgniatania palców, żelazny but i wiele różnych biczów.
- To może potrwać - powiedziała Sephrenia - a musimy zdążyć przed świtem. Kuriku, weź pochodnię i unieś ją jak najwyżej nad głową. Sparhawku, trzymaj włócznię w pogotowiu. Być może coś zechce nam przeszkodzić. - Ujęła Beviera za ramię i poprowadziła go do przerażającego łoża. - Panie Bevierze, obudź się! - rozkazała.
Bevier zamrugał powiekami i rozejrzał się dookoła.
- Gdzie ja jestem? - zapytał.
- Przyprowadziliśmy cię tu po to, byś coś zobaczył. Patrz więc i milcz, panie Bevierze - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zaczęła mówić po styricku, poruszając szybko przed sobą dłońmi. Potem skierowała palce w kierunku pochodni i uwolniła zaklęcie.
W pierwszej chwili zdawało się, że nic się nie dzieje, ale potem Sparhawk dostrzegł w pobliżu ramy do rozciągania stawów jakiś ruch. Pojawiła się tam postać, niewyraźna i zamglona, ale potem płomień pochodni rozbłysnął jasno i rycerz zobaczył, że przybrała kształt kobiety. Rozpoznał ją. To była Pelozyjka, którą widział w Chyrellos. Jej piękna twarz okazała się zarazem obliczem demona, który tej nocy pochylał się nad posłaniem Beviera. Kobieta była naga. Na jej twarzy malował się triumf. W jednej dłoni trzymała długi nóż, a w drugiej hak. Stopniowo zaczęła się pojawiać druga postać, rozpięta na łożu do zadawania mąk. Sądząc po odzieniu, była młodą chłopką. Twarz miała wykrzywioną przerażeniem; szarpała się, próbując oswobodzić z więzów, ale na próżno.
Niewiasta z nożem w ręku podeszła do rozpiętej na straszliwym łożu postaci i powoli, rozkoszując się trwogą ofiary, poczęła rozcinać jej odzienie. Gdy z wieśniaczki opadły ostatnie strzępy ubrania, siostra hrabiego kawałek po kawałku odcinała jej ciało, mamrocząc przy tym coś pod nosem po styricku. Dziewczyna krzyczała, a na twarzy Belliny pojawił się okrutny, odrażający uśmiech. Sparhawk z obrzydzeniem dostrzegł, że miała usta pełne mięsa. Odwrócił wzrok nie mogąc dłużej na to patrzeć i spojrzał na oblicze Beviera. Młody rycerz obserwował z przerażeniem i niedowierzaniem, jak Bellina pożerała ciało dziewczyny.
Gdy skończyła, z kącików jej ust spływały strużki krwi, którą wysmarowane miała całe ciało.
Wtem obraz się zmienił. Tym razem ofiarą był mężczyzna, wijący się na haku wystającym ze ściany, podczas gdy hrabianka Bellina wykrawała powoli kawałeczki mięsa z jego ciała i zjadała je ze smakiem.
Jedna po drugiej ciągnęła się długa procesja ofiar. Bevier szlochał i próbował przesłonić oczy dłońmi.
- Nie! - krzyknęła ostro Sephrenia, chwytając go za ręce. - Musisz zobaczyć wszystko.
PrzerażaJ4ce widowisko trwało nadal, a pod nóż Belliny trafiały kolejne ofiary. Najstraszniejszy był widok uśmiercanych w mękach dzieci. Sparhawk czuł, że jego wytrzymałość się kończy.
Kiedy zdawało się już, że upłynęła cała wieczność męczarni, agonii i krwi, zjawy znikły. Sephrenia przyjrzała się z uwagą twarzy Beviera.
- Czy wiesz, kim jestem? - zapytała.
- Oczywiście - wyszlochał. - Błagam, pani Sephrenio, już dość.
- A tego człowieka znasz? - zapytała wskazując na Sparhawka.
- Dostojny pan Sparhawk z Zakonu Rycerzy Pandionu, Rycerz Kościoła tak jak ja.
- A ten?
- Kurik, giermek Sparhawka.
- A ten?
- Hrabia Ghasek, właściciel tego nieszczęsnego domu.
- A on? - zapytała wskazując na Occudę.

Powered by MyScript