-Tyle, że Fitzgibbon nie znosi tchórzów. Jacen nawet nie poczuł, kiedy towarzyszący Yarsrootowi pomocnik odpiął świetlny miecz od jego pasa. Zorientował się dopiero, kiedy ujrzał, że jego broń znika w otworze pojemnika. - Tchórzów? - zapytał zdumiony Ganner. - Co właściwie masz na... - Talfaglio - przerwała mu kobieta. Pochodziła z pobliskiej Sakorii, więc nawet nie musiała udawać pogardy i oburzenia. - A teraz zatrzaśnij wrota hangaru twojej gęby i wstań. Pewien gość bardzo chciałby się z tobą zobaczyć. Prawdę mówiąc, z wami wszystkimi. Powróciła do odgrywania zaplanowanej roli. Jacen uświadomił sobie, że wstaje i odwraca się w stronę drzwi. Wyczuwał, że to samo robi stojąca za jego plecami Tenel Ka. Młoda Hapanka miała go obserwować, opiekować się nim i jedyną sprawną ręką, bronić jego i siebie. Tendra odeszła kilka kroków na bok i gestem nakazała, aby członkowie oddziału specjalnego wyszli z mesy. Poleciła im przejść korytarzem, minąć drzwi gościnnych kabin i wejść po trzech stopniach na pokład przejściowy. Jacen domyślał się, że będzie im tam bardzo ciasno. Na tym właśnie pokładzie znajdowała się śluza, wyrzutnie kapsuł ratunkowych i kto wie, ilu Yuuzhan Vongów. Zastanawiał się, czy to możliwe, żeby przyprowadzili voxyna. Prawdopodobnie nie, pomyślał. Nikt go jeszcze nie wyczuwał. Nagle Alema zaczęła drżeć. Nie obawiała się spotkania z Yuuzhan Vongami - zabiła przecież kilkudziesięciu własnymi rękoma i zmyliła pogoń setek innych; denerwowała się tylko, czy nie zawiedzie w chwili próby. Nie spodziewała się, że może stanąć oko w oko z voxynem jeszcze na pokładzie abordażowego wahadłowca Yuuzhan Vongów. Nie wiedziała, czy potrafi mu stawić czoło po tym, co inny potwór zrobił jej siostrze. Jacen posłał ku niej uczucia Raynara, który pocieszał się świadomością, że Twi’lekianka już wielokrotnie zwyciężała w walkach z najeźdźcami. To właśnie dzięki niej nieprzyjaciele nie zdobyli Nowego Plymptona. Raynar był pewien, że Alema nie zawiedzie, a nawet pomoże innym pokonać przerażenie. Chwilę potem lekku Twi’lekianki przestały drżeć i znieruchomiały. Jacen odetchnął z ulgą. Podążył w ślad za trójką nieprzytomnych Jedi, unoszących się w powietrzu dzięki umiejętnościom kilkorga przyjaciół. Cała procesja minęła drzwi apartamentu Calrissiana i skierowała się w stronę kabin gościnnych. Nagle za plecami Tenel Ka otworzyły się drzwi i coś tępego uderzyło ją w plecy między łopatkami. Jacen potknął się i uklęknął. Zdawało mu się, że zaczyna tracić przytomność, ale w następnej chwili uświadomił sobie, że tylko odczuwa ból młodej Hapanki. Uwolnił myśli i wysłał je ku pozostałym, aby zaczerpnąć trochę energii, która pomogłaby obojgu zachować świadomość. Kiedy odzyskał ostrość spojrzenia, zerwał się i stwierdził, że korytarz wypełniają wojownicy Yuuzhan Vongów. Idący na czele Ganner z rozpędu rzucił się na Landa. - Ty fałszywy, podstępny... W następnym ułamku sekundy na głowę rosłego rycerza Jedi spadł cios, zadany tępym końcem amphistaffa. Myśli Gannera jakby wpadły w głąb czarnej dziury. Zanim Jacen miał czas poprosić pozostałych, żeby go wzmocnili, poczuł dokładnie to samo. Reakcja Gannera nie była, co prawda, częścią planu, ale mogła się obrócić na ich korzyść. Punkt trzydziesty: członkowie załogi „Ślicznotki” odchodzą. Tendra i Yarsroot odwrócili się i zniknęli w głębi korytarza, pozostawiając członków oddziału specjalnego w rękach nieprzyjaciół. Jeżeli nie liczyć Calrissiana, na pokładzie przejściowym przebywało zaledwie sześciu yuuzhańskich strażników. Pozostali znajdowali się za plecami Anakina w śluzie, skąd mogli w każdej chwili wyskoczyć, aby zaatakować młodych Jedi. Kiedy Tesar Sebatyne, który szedł drugi, znalazł się na pokładzie przejściowym, zawahał się chwilę, patrząc ze zdumieniem na nieruchome ciało Gannera.
|