– Nie ma go dzisiaj – odparła Janet...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Gariona od czasu do czasu odwiedza pewien gość — odparł starzec...
»
— Chyba nie — odparł — ale przecież wszyscy jesteście nomami, nie? A miejsca tu starczy dla każdego, więc spędzanie czasu na kłótniach o...
»
— Oczywiście, Wysoki Sądzie — odparł uprzejmie, a następnie przeszedł do opisu efektów wywoływanych przez cyjanek na szczurach laboratoryjnych...
»
— Siedzi tam, przy kominku — odparła panna Gorringe...
»
— Chętnie wysłucham — odparł Beaurain chowając kopertę do kieszeni...
»
- Sądzę, że tak - odparł Ziemianin, gdy stało się jasne, że Lioren nie zamierza się wypowiedzieć...
»
- Mogę, jak mi się zachce - odparła Jane głosem kapryśnego dziecka...
»
- Rozumiem - odparł Gwynn, wskazując na towarzyszącą mu grupę...
»
- Najgrzeczniejszymi w całej galaktyce - odparła cierpko Tendra...
»
- Widzi się i słyszy to i owo - odparł wymijająco pustelnik...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

– Ale ma pan rację... muszę wracać. – Wstała i ruszyła w stronę drzwi, lecz odwróciła się jeszcze. – Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Wiem, że nie powinnam przychodzić do biur delegacji, ale wydało mi się to ważne. A ponieważ wszyscy wyjeżdżają...
– Nie martw się. Wszystko w porządku. Zobaczymy się później.
Janet wyszła, zostawiając drzwi otwarte na prośbę Paceya. Pacey siedział przez chwilę, jeszcze raz rozmyślając o tym, co mu powiedziała, ale przeszkodzili mu pracownicy UNSA, którzy weszli, żeby zabrać przygotowane pudła. Postanowił pójść do sali klubowej i przemyśleć wszystko nad kawą.
 
Kiedy wszedł parę minut później do sali klubowej, zastał tam jedynie Sverenssena, Daldaniera i dwóch innych delegatów, stojących przy barze. Przywitali go paroma niezbyt przyjaznymi skinięciami i kontynuowali rozmowę. Pacey wziął kawę i usiadł przy stoliku w rogu, żałując w duchu, że nie poszedł gdzieś indziej. Obserwując ich ukradkiem znad filiżanki, układał w myślach listę retorycznych pytań, dotyczących wysokiego, nieskazitelnie ubranego Szweda, który stał przy barze pośród zebranych wokół niego wasali. Może obawy Paceya co do losów Shapierona były bezpodstawne? Czy to, co podsłuchała Janet, mogło mieć związek z nagłym przerwaniem łączności z Gwiazdą Gigantów? Nastąpiło podejrzanie szybko po tym wydarzeniu? Jeśli tak, to skąd Sverenssen i przynajmniej jeszcze jeden członek delegacji mogli o tym wiedzieć? I w jaki sposób Szwed i Daldanier byli powiązani z Verikoffem, o którym Pacey wiedział z raportów CIA, że jest sowieckim ekspertem od telekomunikacji kosmicznej? Jeśli istniał spisek między Moskwą a jakąś kliką w ONZ, dlaczego Sobroskin współpracował z Paceyem? Może stanowiło to fragment bardziej skomplikowanej intrygi? Źle zrobił, ufając Rosjaninowi, stwierdził gorzko. Powinien był wykorzystać Janet i nie wtajemniczać Sobroskina i Malliuska.
I wreszcie, jaki motyw krył się za próbą skompromitowania jego oraz Karen Heller i fałszywego przedstawienia roli, jaką odegrali w Bruno? Wydawało się dziwne, że Sverenssen oczekiwał powodzenia swojego planu, zważywszy, iż dokumentu, który opisała Janet, nie potwierdzą oficjalne protokoły z posiedzeń delegacji, przekazane do siedziby głównej ONZ w Nowym Jorku. Co więcej, Sverenssen doskonale o tym wiedział, a pomimo swoich wad nie był naiwny. I wtedy Pacey poczuł, że żołądek podchodzi mu do gardła. Zaświtała mu prawda... w żadnym razie nie mógł być pewien, że protokoły, które czytał i zatwierdził, będące stenogramami z posiedzeń, dotrą do Nowego Jorku w oryginalnej wersji.
Sądząc po tym, czego się dowiedział o dziwnych zakulisowych machinacjach, wszystko było możliwe.
– Według mnie byłoby dobrze, gdyby Amerykanie znaleźli się w Pakcie Południowoatlantyckim – mówił Sverenssen przy barze. – Po tym, jak Stany Zjednoczone doprowadziły przez końcem wieku niemal do ruiny swój przemysł nuklearny, nie dziwi fakt, że Sowieci zyskali monopol w większości centralnej Afryki. Wyrównanie wpływów w głównych regionach, a co za tym idzie, wzmożenie konkurencji służyłoby długofalowym interesom wszystkich zainteresowanych. – Trzy głowy skinęły posłusznie. Sverenssen niedbale machnął ręką. – Ostatecznie na moim stanowisku nie mogę sobie pozwolić na kierowanie się interesem narodowym. Najważniejszy jest rozwój całej ludzkiej rasy. Zawsze o to walczyłem i zawsze będę walczył.
Tego było już za wiele. Pacey przełknął kawę i ze stukiem odstawił filiżankę. Głowy przy barze odwróciły się ku niemu ze zdziwieniem.
– Bzdury! – krzyknął przez całą salę. – Nigdy nie słyszałem podobnych głupot.
Sverenssen zmarszczył czoło, wyrażając swój niesmak z powodu tego wybuchu.
– Co pan ma na myśli? – zapytał zimno. – Może pan łaskawie wyjaśni.
– Miał pan największą okazję, by przyczynić się do postępu całej rasy, i odrzucił ją pan. Właśnie to miałem na myśli. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką hipokryzją.

Powered by MyScript