– Tak, innych w archiwum nie ma – odrzekła...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Ze wzgldu na rodzaj podmiotu, ktry jest zwizany terminem:- terminy wice organy procesowe;- terminy wice strony bd innych uczestnikw procesu...
»
Wtpliwoci co do stanu psychicznego wiadka i jego stanu rozwoju umysowego mog wynika z informacji uzyskanych od innych osb w toku postpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Ścigała ich wrzawa, dalekie okrzyki z innych ulic i często miała wrażenie, że z któregoś z tych pustych, pozbawionych szyb okien śledzą ich czyjeś oczy...
»
jedz w domu, ale pory posikw ulegy zatomizowaniu; poszczeglni czonkowie rodziny wybieraj do jedzenia inne rzeczy i spo- i ywaj je o innych porach...
»
Naley bowiem zauway, e mediacja w ogle nie znajduje racji bytu w wypadku innych wnioskw prokuratorskich, z uwagi na ich specyficzny charakter209, w tym kontekcie...
»
dług innych z roku 973, z okresu założenia biskupstw praskiego i oło-munieckiego (morawskiego), w tym również dla terenu Polski południowej (Śląsk,...
»
czowie i przedstawiciele niektrych innych rodw; w Poocku nato-miast ksita ukomscy, panowie Hlebowiczowie, Zenowiczowie,szlachta Korsakowie...
»
Poza potłuczonym szkłem na podłodze pod oknem Ron nie dostrzegł w pierw­szej chwili żadnych innych szkód...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


– Brakuje tu niektórych wyników badań patologicznych.
– Może pan sprawdzić bezpośrednio w patologii. Mają tam kopie wszystkich protokołów.
Oddział patologii mieścił się w podziemiach i był poprzecinany labiryntem niskich korytarzy o białych ścianach, obwieszonych egzotycznymi plakatami biur podróży. Mgła nad Serengeti. Tęcza nad Kauai. Mangrowce na tle turkusowego morza. Z radia płynęła ściszona muzyka rockowa. Biorąc pod uwagę rodzaj wykonywanej pracy, samotna laborantka, którą tam zobaczył, sprawiała absurdalnie wesołe wrażenie. Róż na policzkach, krzykliwie zielony cień na powiekach – podobnie jak plakaty dziewczyna była jaskrawą plamą na tle bieli.
– Próbuję odnaleźć protokół z autopsji, którą przeprowadzaliście w marcu – powiedział. – Nie ma go w karcie. W archiwum powiedziano mi, żebym spróbował tutaj.
– Nazwisko pacjenta?
– Stanley Mackie.
Laborantka pokręciła głową i ruszyła w stronę szafki na akta.
– Taki miły człowiek. Strasznie było nam go żal.
– Znała go pani?
– Chirurdzy często wpadają tu, by zajrzeć do protokołów swoich pacjentów. Znaliśmy doktora Mackie bardzo dobrze. – Wyciągnęła szufladę i zaczęła szukać akt. – Na gwiazdkę kupił nam ekspres do kawy. Nazwałyśmy go „Kawowarem Stanleya”... Wyprostowała się, wpatrzona w otwartą szufladę. – Dziwne.
– Co?
– Nie mogę go znaleźć, tego protokołu. – Zatrzasnęła szufladę. – Ale jestem pewna, że autopsję robiliśmy.
– Może ktoś włożył go przez pomyłkę pod „S”, jak „Stanley”? Otworzyła inną szufladę, przeszukała ją, zamknęła i odwróciła się, widząc, że do laboratorium ktoś wchodzi.
– Hej, Tim! – zawołała. – Widziałeś gdzieś protokół z autopsji doktora Mackie?
– Robiliśmy ją chyba dość dawno.
– Na początku roku.
– W takim razie powinien gdzieś tu być. – Postawił na stole tacę z preparatami. – Spytaj Hermana.
– Dlaczego nie pomyślałam o Hermanie? – Laborantka westchnęła i weszła do jednego z pomieszczeń sąsiadujących z laboratorium.
Brace ruszył za nią.
– Kto to jest Herman?
– Nie kto, a co. – Zapaliła światło. – Oto Herman we własnej osobie – powiedziała wskazując biurko z komputerem. – Pieszczoszek doktora Seiberta.
– Ten Herman... Co on takiego robi?
– Błyskawicznie zestawia dane. Powiedzmy, że chce pan wiedzieć, ile niemowląt palących matek zmarło lub ile spośród tych matek straciło dziecko w czasie porodu. Wystukuje pan na klawiaturze wyrazy „palacz” i „okołoporodowy”, a Herman wyświetla listę pacjentek, które do nas trafiły.
– A więc przechowujecie tu dane ze wszystkich przeprowadzonych autopsji?
– Nie, tak dobrze nie jest. Doktor Seibert zaczął wprowadzać je dopiero dwa miesiące temu, do końca jeszcze daleko. – Usiadła, wystukała na klawiaturze nazwisko Stanleya Mackie i kliknęła myszką: „Szukaj”.
Komputer wyświetlił po chwili protokół z sekcji zwłok doktora Mackie. Laborantka wstała.
– Herman jest do pańskiej dyspozycji.
Dane wprowadzono przed sześcioma tygodniami – oryginał protokółu musiał zaginąć właśnie wtedy. Brace wcisnął klawisz z napisem „Page down” i zaczął czytać.
Protokół rozpoczynał się opisem zwłok sprzed rozpoczęcia sekcji: liczne ślady po nakłuciach dożylnych, ogolona głowa, na niej nacięcia wykonane nożem neurochirurga. Poniżej zamieszczono ogólną charakterystykę organów wewnętrznych. Płuca przekrwione i obrzęknięte. Serce po świeżym zawale. Liczne krwotoki domózgowe. Wyniki badania makroskopowego potwierdzały diagnozę chirurga: rozległe obrażenia głowy i obustronne zapalenie płuc. Bezpośrednią przyczyną zgonu był prawdopodobnie zawał.
Brace przeszedł do wyników badań mikroskopowych, gdzie natknął się na streszczenie opisu wątroby; była to komputerowa wersja dokumentu zamieszczonego w oryginale protokółu. Ale znalazł tam również dane, których w oryginale nie było: wyniki badań mikroskopowych wątroby, serca i płuc. Żadnych niespodzianek – pomyślał. Facet grzmotnął głową w beton, roztrzaskał sobie czaszkę, a urazy neurologiczne doprowadziły do dysfunkcji organów wewnętrznych.
Nacisnął klawisz i na ekranie pojawiły się wyniki badań mózgu. I nagle... Spośród zdań opisujących rozległe urazy tkanki mózgowej oczy Brace’a natychmiast wyłowiły coś, co go zmroziło.
...w siatce włókien nerwowych liczne wahuole. Ubytki neuronalne i astrocytoza odczynowa z Kongopozytywnymi płytkami kum, jak w preparatach móżdżkowych.
Natychmiast przeskoczył na ostatnią stronę, gdzie zamieszczono diagnozę końcową:
1. Liczne pourazowe krwotoki domózgowe.
2. Choroba Creutzfeldta-Jakoba.
Siedział w samochodzie na parkingu i zastanawiał się, co powinien teraz zrobić. Czy w ogóle powinien cokolwiek robić, rozważał wszystkie konsekwencje kroków, jakie mógłby podjąć. Byłby to druzgoczący cios dla reputacji Brant Hill. Prasa, radio i telewizja natychmiast by to podchwyciły; oczyma wyobraźni widział już nagłówki: Ritz i śmierć; Choroba wściekłych krów dla bogaczy.
Wyleciałby z pracy.
Nie, nie możesz milczeć. Toby Harper ma rację. Grozi nam epidemia, nie znamy jej źródeł. Zastrzyki hormonalne? Żywność?
Sięgnął pod fotel po telefon komórkowy. Nadal miał przy sobie wizytówkę Toby i szybko wystukał jej domowy numer.
Odebrała jakaś kobieta:
– Dom pani Harper, słucham.

Powered by MyScript