Poza potłuczonym szkłem na podłodze pod oknem Ron nie dostrzegł w pierw­szej chwili żadnych innych szkód...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Ze wzgldu na rodzaj podmiotu, ktry jest zwizany terminem:- terminy wice organy procesowe;- terminy wice strony bd innych uczestnikw procesu...
»
Wtpliwoci co do stanu psychicznego wiadka i jego stanu rozwoju umysowego mog wynika z informacji uzyskanych od innych osb w toku postpowania przygotowawczego, w...
»
– Tak, innych w archiwum nie ma – odrzekła...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Ścigała ich wrzawa, dalekie okrzyki z innych ulic i często miała wrażenie, że z któregoś z tych pustych, pozbawionych szyb okien śledzą ich czyjeś oczy...
»
jedz w domu, ale pory posikw ulegy zatomizowaniu; poszczeglni czonkowie rodziny wybieraj do jedzenia inne rzeczy i spo- i ywaj je o innych porach...
»
Naley bowiem zauway, e mediacja w ogle nie znajduje racji bytu w wypadku innych wnioskw prokuratorskich, z uwagi na ich specyficzny charakter209, w tym kontekcie...
»
dług innych z roku 973, z okresu założenia biskupstw praskiego i oło-munieckiego (morawskiego), w tym również dla terenu Polski południowej (Śląsk,...
»
czowie i przedstawiciele niektrych innych rodw; w Poocku nato-miast ksita ukomscy, panowie Hlebowiczowie, Zenowiczowie,szlachta Korsakowie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Kątem oka zauważył, że na dywan w salonie wyrzucono kwiaty. Zastanowił się nad tym, ale nie spłodził żadnej hipotezy.
Wciągnął powietrze, ale jego nos nie wywęszył nic podejrzanego.
Koniuszkiem palca sprawdził, czy bRon jest odbezpieczona, i ruszył przez jadalnię w stronę kuchni i pokoju dziennego.
Kłopoty.
Drzwi do spiżami były otwarte, a na podłodze leżały rozrzucone produkty spożywcze. Od spiżami do drzwi po drugiej stronie kuchni prowadziły krople, plamy i smugi krwi. Ron domyślił się, że drzwi prowadzą do garażu.
W kuchennym zlewie leżał kryształowy wazon. Ron przypomniał sobie kwiaty i wodę na podłodze w salonie. Miał „a” i „b”. Ale wciąż nie był pe­wien, jaką dadzą sumę. Nie miał „c”.
Na ławie w pokoju dziennym leżał otwarty egzemplarz Regulaminu tłoczni win Johna Inringa. W środku książki żyletką wycięto wgłębienie. Skrytka była teraz pusta.
Ron zastanowił się, czy pójść śladami krwi. Ale nie, wycofał się na kory­tarz i ruszył do góry po schodach, mając nadzieję, że tam znajdzie Peyton i jej córkę. Obawiając się, że znajdzie Peyton i jej córkę.
- Cholera - powiedział, wchodząc do głównej sypialni.
Po pokoju walała się zużyta taśma samoprzylepna. Dwa wyraźne zwoje lepkiej szarej taśmy leżały na środku dywanu, a jeden mniejszy kawałek o dłu­gości niecałych piętnastu centymetrów spoczywał bliżej okna. Materac, skrzy­nia, poduszki i pościel rozrzucono bezładnie na podłodze. Na drugim końcu pokoju stała naga metalowa rama łóżka z dębowymi płytami.
Ron podejrzewał, że w pokoju doszło do szamotaniny, a taśmy użyto do skrępowania kogoś.
Peyton?
Mógł sobie zgadywać.
Łazienka przy sypialni, na oko Rona, była nienaruszona.
Podczas pobieżnych oględzin nie zauważył, że nie ma w niej ani szczotki do włosów, ani szczoteczki do zębów.
Pokój dziewczynki w głębi korytarza zastał w nieładzie, ale bez widocz­nych szkód.
Zawrócił, zszedł po schodach na dół i znowu zamyślił się nad wszystkimi kawałkami układanki. Nie potrafił połączyć ich w jedną logiczną całość.
Postanowił, że czas pójść po śladach krwi i sprawdzić garaż.
Przeszedł przez kuchnię, otworzył drzwi i włączył górne światło. Na środku garażu stało auto Peyton. Ron nie byłby sobą, gdyby nie zauważył, że sedanowi przydałoby się mycie. Ale zdziwiło go, że w ogóle zastał tu jej samochód. Spodziewał się, że zniknął razem z Peyton.
Zamrugał powiekami, jak gdyby mógł w ten sposób sprawić, że auto znik­nie. Ale sedan wciąż stał. I wciąż był brudny.
Ron zszedł z jedynego stopnia do garażu. Nie otwierając drzwi, zajrzał do samochodu. Był pusty.
Przeszedł do drzwi pasażera, otworzył je, nachylił się do środka i pocią­gnął za dźwignię otwierania bagażnika, zanim przeszedł na tył wozu.
- Nie wierzę - powiedział, podnosząc pokrywę bagażnika.
Palcami w rękawiczce sprawdził mężczyźnie w tętno, potem wyjął ko­mórkę i wcisnął numer Fenstera Kastle'a w Waszyngtonie.
Fenstera nie było przy biurku. Zlokalizowanie go zabrało komuś ponad minutę.
- Fenster, mówi Ron Kriciak i nie dzwonię z zabezpieczonego telefonu.
- Tak.
- Jestem w jej domu. U nas jeszcze nie ma ósmej. Wszystko wskazuje na to, że zniknęła. Okoliczności nieznane. Jeden z naszych, powtarzam, jeden z naszych... leży nieprzytomny w bagażniku jej samochodu. Prawdopodob­nie rana głowy. Do diabła, na pewno rana głowy. W domu są ślady włamania i szamotaniny.
- Co to za jeden?
- Chcesz znać nazwisko?
- Nie, chcę znać jego hobby i markę samochodu. Na tej podstawie spró­buję odgadnąć, kim jest. Boże, zlituj się.
- To miejscowy, nazywa się Ficklin. Znasz go?
- Imię?
- Ernest. Bernie.
- Powinien znać jej adres? Pracuje przy niej, a ja o tym nie wiem?

Powered by MyScript