– W krysztale wieńczącym konstrukcję? – powtórzył Bane, drżąc z podniecenia...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Wasza królewska mość — powtórzyła; jej głos wzniósł się o oktawę...
»
– Pozwól mi zaciągnąć przynajmniej sto razy po stu oszczepników i łuczników i sto wozów bojowych, a odzyskam dla ciebie całą Syrię, bo zaprawdę, gdy i...
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Morgiana nie mogła powstrzymać śmiechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknęli z powierzchni...
»
– Proszę mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyłem, jaki efekt wywołała ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysłuchałem, próbowałem dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
- Idę - powtórzyła pani Warmington, usuwając się Julie z zasięgu ręki...
»
Zapadła krótka cisza, po której powtórzono sygnały dźwiękowe i wiadomość...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

W
swoich dotychczasowych badaniach nigdy nie zetknął się z tą nazwą.
Uaktywnił się znów obraz holocronu, chociaż tym razem nie w przekroju. Niewielki czarny kryształ na czubku piramidy rozbłyskiwał raz po raz.
– Kryształ wieńczący konstrukcję jest kluczem do tego procesu – rozległ się głos Belii. –
Bez tego kryształu poznawcza matryca zdegraduje się, zanim ukończysz poprawki, i w rezultacie za każdym razem poniesiesz klęskę.
Bane wpatrywał się z zachwytem w wizerunek. Wiedział, że czarny kryształ odgrywa bardzo ważną rolę w procesie budowy holocronu, zawsze jednak uważał, że jego jedynym zadaniem jest przekazywanie do matrycy potęgi symboli, wyrytych na bocznych ściankach piramidy. Nie przypuszczał, że czarny kryształ pełni także inną rolę.
– Jak mogę uwięzić matrycę poznawczą wewnątrz tego kryształu? – zapytał. Nie mógł się już doczekać, kiedy pozna tajemnicę, która aż do tej pory mu umykała.
– Musisz odwołać się do Obrzędu Początku – wyjaśnił wizerunek Belii.
W holocronie pojawił się obraz przedstawiający szalenie skomplikowany rytuał Sithów; czegoś takiego Bane dotąd nie opanował. Subtelnymi pchnięciami Mocy przeglądał fragment po fragmencie. Rozumiał, że samo zapamiętanie rytuału zajmie mu wiele miesięcy wytężonej pracy. Ale za to... był bliski poznania tajemnicy!
Zadowolony, wyłączył holocron. Nadszedł czas opuszczenia Tythona i powrotu na Ambrię. Jeżeli wszystko pójdzie po jego myśli, jego uczennica będzie tam już na niego czekała.
Wyszedł na zewnątrz, gdzie zostawił „Mistyka”. Zanim zdążył wejść po rampie na pokład statku, zauważył obcą jednostkę, która leciała szybko w jego stronę. Uwolnił myśli, posłużył
się Mocą i wyczuł obecność Zannah na pokładzie... Zannah i jeszcze kogoś.
„Loranda” wylądowała pięćdziesiąt metrów od „Mistyka”. Bane stał bez ruchu i czekał, aż pojawi się jego uczennica. Kiedy wysiadła, obok niej kroczył młody mężczyzna. Ciemny Lord wyczuwał w nim słabą obecność Mocy. Zobaczył, że nieznajomy nie ma prawej ręki, i wtedy wszystko zrozumiał.
– Mieliśmy się spotkać na Ambrii – rzucił oskarżycielskim tonem pod adresem Zannah. –
Dlaczego przyleciałaś tutaj? I dlaczego zabrałaś jego?
– Jestem tu, żeby cię ostrzec – odparła szybko uczennica. – Jedi wiedzą, że przeżyłeś eksplozję bomby myśli.
– To z jego powodu, prawda? – zapytał Bane, wskazując na jej towarzysza.
– Zamierzał porozmawiać z członkami Rady Jedi – wyjaśniła Zannah. – Teraz, kiedy zniknął, może nie uwierzą w jego wersję.
– Dlaczego go po prostu nie zabiłaś? – zainteresował się Bane.
– To uzdrowiciel – powiedziała Zannah. – Wie, jak uwolnić cię od orbalisków.
Odpowiadała za szybko, żeby Bane’owi mogło się to spodobać. Wyglądało, jakby się przygotowała do tej rozmowy, ucząc się odpowiedzi na pamięć.
– Czy to prawda? – zapytał Mistrz Sithów, przenosząc spojrzenie na nieznajomego.
– Nie mogę tego zrobić tutaj – zastrzegł Darovit. – Potrzebuję odpowiednich środków i specjalnego sprzętu. To niebezpieczny zabieg, ale moim zdaniem możliwy.
Bane się zawahał. Nie chodziło o potencjalne niebezpieczeństwo, bo doskonale wiedział, że każda procedura, która mogłaby go pozbawić skorupiaków, musi się wiązać z dużym ryzykiem. Odkąd się jednak dowiedział, że niepowodzenia z konstruowaniem holocronu nie mają nic wspólnego z orbaliskami, wolałby się jeszcze raz zastanowić, czy je usunąć.
Spojrzał w niebo – i zobaczył jeszcze jeden statek. Na razie znajdował się zbyt daleko, żeby rozpoznać model czy właściciela, ale to wystarczyło, żeby Bane przestał się wahać. Tym bardziej, że wyczuł nieomylnie potęgę Jasnej Strony wśród pasażerów.
Zannah musiała ją także wyczuć, bo odwróciła się i zerknęła w tamtą stronę. Potem spojrzała na Bane’a i skrzywiła się wyraźnie zaniepokojona.
– Czy coś się stało? – zapytał młody uzdrowiciel, który zwrócił uwagę na tę wymianę spojrzeń. – Co to takiego?
– Byliśmy śledzeni – mruknęła Zannah.

Powered by MyScript