.. to ona mi pomogła - wyszeptałem, coraz bardziej oszołomiony. - Nie zapełniaj nowymi fantazjami tego niezwykłego świata - powiedział Petrus, chwytając mnie za ramię i podtrzymując. - Przyszła tu z klasztoru w Cańas, to około pięciu kilometrów stąd. Nic dziwnego, że nie możesz go dostrzec. Serce tłukło mi się w piersi, obawiałem się, że zasłabnę. Zbyt przerażony, żeby mówić czy żądać wyjaśnień, usiadłem na ziemi, a Petrus skropił mi wodą głowę i kark. Przypomniałem sobie, że podobnie postąpił, kiedy opuściliśmy dom starej kobiety, tyle że tamtego dnia płakałem i czułem się dobrze. Teraz było zupełnie inaczej. Petrus dał mi dość czasu na odpoczynek. Powoli dochodziłem do siebie, mdłości stopniowo ustępowały. W końcu Petrus zapytał, czy możemy ruszać w dalszą drogę, a ja potakująco skinąłem głową. Ale po kwadransie marszu wycieńczenie dało o sobie znać. Usiedliśmy u stóp rollo, średniowiecznej kolumny zwieńczonej krzyżem, charakterystycznej dla niektórych odcinków Camino de Santiago. - Strach wyrządził ci większą krzywdę niż pies - stwierdził Petrus, kiedy odpoczywałem. Chciałem poznać przyczyny i cel tej absurdalnej konfrontacji. - W życiu i na Szlaku Świętego Jakuba pewne wydarzenia pozostają niezależne od naszej woli. Podczas pierwszej rozmowy powiedziałem ci, że z oczu Cygana udało mi się wyczytać imię demona, z którym przyjdzie ci się zmierzyć. Zaskoczyło mnie, że ten demon miał być psem, ale nie wspomniałem o tym. Dopiero kiedy weszliśmy do domu tej kobiety, a ty po raz pierwszy okazałeś Miłość, która trawi, ujrzałem twojego wroga. Przepędzając psa tej kobiety, nie znalazłeś mu nowego miejsca. A przecież na tym świecie nic nie znika bez śladu, wszystko się przeobraża. Nie puściłeś, jak to uczynił Jezus, duchów nieczystych w stado świń, które pognały na oślep i spadły w przepaść. Ty po prostu przepędziłeś psa. Teraz ta siła błąka się bez celu i podąża za tobą. Zanim odnajdziesz miecz, musisz zdecydować, czy chcesz być niewolnikiem, czy panem tej siły. Zmęczenie powoli ustępowało. Oddychałem głęboko, czując chłód bijący od kamiennej kolumny. Petrus dał mi jeszcze trochę wody. - Obsesje - mówił - wyłaniają się z mroków, kiedy człowiek traci kontrolę nad mocami ziemskimi. Klątwa Cygana przelała na tę kobietę strach, a strach wyżłobił szczelinę, przez którą wtargnął Posłaniec Śmierci. Nie jest to zjawisko typowe, ale nie zalicza się też do wyjątkowych. Wiele zależy od reakcji człowieka na groźby innych. Tym razem to mnie przyszedł na myśl pewien urywek z Biblii. W Księdze Hioba jest napisane: „Spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak to przyszło”[15]. - Groźba nie wywoła zła, jeśli nie została przyjęta. Nigdy o tym nie zapominaj, tocząc Dobrą Walkę. Nie zapominaj również, że i atak, i ucieczka są nieodłączną częścią walki. Poddanie się paraliżującemu strachowi nie jest jej jedynym elementem. Nie odczuwałem strachu. Sam byłem tym zaskoczony i postanowiłem podzielić się wrażeniami z Petrusem. - Dostrzegłem to - odparł. - Gdyby było inaczej, pies by cię zaatakował. I z pewnością wygrałby tę walkę, ponieważ i on się nie bał. Ale najzabawniejsze było pojawienie się tej zakonnicy. Gdy zauważyłeś obecność dobra, twoja ożywiona wyobraźnia podsunęła ci myśl, że ktoś przybył ci z pomocą. I ta wiara cię ocaliła. Chociaż była oparta na całkowicie błędnej interpretacji faktów. Petrus miał rację. Śmiał się teraz serdecznie, a ja mu wtórowałem. Postanowiliśmy wyruszyć w drogę. Byłem odprężony i miałem doskonały nastrój. - Jest jednak coś, o czym musisz wiedzieć - oznajmił Petrus, kiedy oddaliliśmy się od miejsca postoju. Pojedynek z psem musi zakończyć się zwycięstwem jednej ze stron. On jeszcze wróci. Następnym razem postaraj się położyć kres tej walce. W przeciwnym razie zjawa będzie cię nękała do końca twych dni. Po spotkaniu z Cyganem Petrus wyznał mi, że zna imię demona. Zapytałem, jak brzmi to imię. - Legion - odparł. - Ponieważ jest ich wielu.
|