- To przyszło później...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Nieco później magnetyzm zwierzęcy zastąpiła hipnoza, która została w pewnym stopniu zaakceptowana przez naukę dzięki wysiłkom szkockiego chirurga,...
»
Niecałe trzy godziny później olbrzymie ciało Szardika, z łbem okrytym kapturem z pozszywanych płaszczy, zawleczono linami do stóp zbocza, a następnie...
»
Nieco później tego popołudnia przybyliśmy do Pengalle, sioła składającego się z około tuzina niskich drewnianyc chat, ustawionych pośrodku zupełnie...
»
Znacznie później inni badacze pracowali nad sposobami sprzyjającymi dobrowolnej integracji rasowej (Hauserman, Walen i Behling, 1973)...
»
Requiem i Elegy podejmują opowieść trzy lata później i ukazują czynniki, które w ostatecznym rozrachunku wiodą do międzykontynentalnej...
»
Taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie; wcześniej czy później Nicholas da upust swemu pożądaniu i naprawdę spróbuje ją uwieść...
»
Dwie godziny później zatrzymał się ponownie, tym razem w mieście Mountain View, żeby zjeść sandwicza i zapytać o drogę...
»
Nazwanie Jezusa synem „cieśli" jest kolejnym przykładem tego, jak późniejsze omyłki językowe wypaczyły oryginalne znaczenie...
»
— Przyszedł opat — rzucił mi spiesznie...
»
Sześć lat później raz jeszcze kazała mu się oznajmić...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Wallie opowiedział, jak trzy razy spotkał półboga, jak udało mu się uwierzyć w bogów, jak otrzymał wiedzę i kunszt szermierczy Shonsu, jak dostał legendarny miecz i jak powierzono mu tajemniczą misję.
- Bóg dał mi umiejętność władania mieczem i znajomość sutr, ale żadnych osobistych wspomnień Shonsu. Nie wiem, kim byli jego rodzice, skąd pochodził, kto go uczył. Pod tym względem jestem nadal Walliem Smithem.
- I nie masz znaków rodzicielskich!
- Jeden już mam. - Pokazał Nnanjiemu znak miecza, który pojawił się w nocy na jego prawej powiece. - Jeszcze wczoraj rano go nie było. Myślę, że to żart małego boga albo pochwała za wczorajsze dokonania.
Nnanji stwierdził, że woli drugie wytłumaczenie. Nie podobała mu się wizja bogów robiących kawały.
Dotarli do końca molo i zawrócili. Opowiedziana przed chwilą historia brzmiałaby na Ziemi jeszcze dziwniej niż na Świecie. Wallie bez pośpiechu próbował wyjaśnić, jak się czuje w cudzej skórze, jak bardzo różni się jego obecne życie od poprzedniego.
- Chyba rozumiem, panie - powiedział w końcu Nnanji, patrząc na mokre deski molo. - Bardzo mnie zaintrygowałeś, bo nie postępowałeś jak inni szermierze wyższych rang. Mówiłeś do mnie jak przyjaciel, choć byłem tylko Drugim. Nie zabiłeś Meliu i Briu, mimo że mogłeś. Większość Siódmych chętnie skorzystałaby z okazji, żeby zrobić więcej nacięć na pasie. Traktujesz Jję jak damę. Nawet Dziką Ani potraktowałeś przyjaźnie. Czy tak zachowuje się honorowy człowiek w twoim świecie?
- Tak. Trudniej zdobyć przyjaciół niż napytać sobie wrogów, ale są bardziej użyteczni.
Nnanji rozpromienił się.
- Czy to sutra?
Wallie parsknął śmiechem.
- Nie, moja własna myśl, ale oparta na niektórych naszych sutrach. W każdym razie jest prawdziwa. Przypomnij sobie, jak nam pomogła Dzika Ani!
Nnanji zgodził się z ociąganiem. Szermierze nie powinni szukać pomocy u niewolników.
- Złożę ci drugą przysięgę, panie, jeśli weźmiesz mnie na protegowanego. Nadal chcę uczyć się od ciebie rzemiosła szermierczego i kodeksu. - Po chwili dodał: - I twoich zasad honoru.
Walliemu ulżyło. Trochę się obawiał, że młody przyjaciel ucieknie przed nim jak przed szaleńcem.
- Z dumą zostanę ponownie twoim mentorem, Nnanji, bo jesteś świetnym uczniem i pewnego dnia będziesz wielkim szermierzem.
Czwarty przystanął, wyciągnął miecz i padł na kolana. Wallie chciał mu powiedzieć jeszcze parę rzeczy, ale Nnanji nigdy nie był skłonny do wahań i głębszych refleksji.
- Ja, Nnanji, szermierz czwartej rangi, biorę sobie ciebie, Shonsu, szermierza siódmej rangi, na mistrza i mentora. Przy­sięgam być wiernym, posłusznym i kornym, wykonywać twoje rozkazy, uczyć się na twoim przykładzie, dbać o twój honor, w imię Bogini.
Wallie odpowiedział rytualną formułką. Rudzielec wstał i schował miecz. Na jego twarzy malowało się zadowolenie.
- Wspomniałeś o jeszcze jednej przysiędze, mentorze? Półbóg ostrzegał, że szermierze są uzależnieni od przysiąg. Nnanji nie był wyjątkiem.
- Tak, ale najpierw muszę powiedzieć ci o swojej misji. Kiedy zapytałem, czego żąda ode mnie Bogini, usłyszałem zagadkę.
- Bóg powierzył ci zadanie i nie wyjaśnił, na czym ono polega? Dlaczego?
- Też chciałbym wiedzieć! Powiedział mi, że mam wolną wolę i muszę zrobić to, co uznam za słuszne. Gdybym jedynie wypełniał rozkazy, nie byłbym sługą, tylko narzędziem.
Możliwe też, że półbóg mu nie ufał albo nie wierzył w jego odwagę czy uczciwość. Przykra myśl.
- Posłuchaj:
 
Najpierw w łańcuchy musisz zakuć brata,
A od drugiego wziąć mądrość.
Gdy potężny zostanie upokorzony,
Armia zebrana, koło zatoczone,
Lekcja przyswojona,
Wtedy zwrócisz miecz,
Tam gdzie jego przeznaczenie.
 
Nnanji przez chwilę poruszał ustami, jakby przeżuwał słowa.
- Nie jestem dobry w zagadkach - mruknął w końcu, wzruszając ramionami.
- Ja też nie byłem... póki po wczorajszej bitwie Imperkanni nie powiedział pewnej rzeczy.
Ach! Nnanji tylko na to czekał.
- Tysiąc sto czterdzieści cztery? Ostatnia sutra?

Powered by MyScript