Wódz niskiego narodu zignorował uszczypliwość Kró­lowej...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodności między własno­ściami cząstek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a własnościami cząstek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuœci³ ze swego oœrodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
W ciągu kilku następnych sesji Cletus pracował wraz z całą grupą nad tym, by wszyscy potrafili osiągnąć uczucie unosze­nia się, nie zapadając przy tym w sen...
»
Durnik spojrzał na postrzępione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarły ściany, gdy rufa okrętu kołysała się leniwie na...
»
Z drugiej strony - albo raczej właśnie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miała bezlitosny zmysł porządku i sprawiedliwości...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w poło­wie drogi między przesądem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu Badań Motywacji Ludzkich w Seattle wyraził w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiągnęli “nieodwołalnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdołała się zebrać, „przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


– Raczej nie, pani, ale akurat wyszedłem na krótki spacer. Te dziup... chciałem powiedzieć te niewielkie pokoje w drze­wach, bardzo szybko wypełniają się dymem i przypadkiem usłyszałem, o czym mówiliście. Nie chciałem przeszkadzać.
Calin spojrzał na Krasnoluda spod lekko przymrużonych powiek.
– Mój przyjacielu Dolganie, kiedy chcesz, potrafisz się poruszać naprawdę bardzo cicho.
Dolgan wzruszył ramionami i wypuścił ogromny kłąb dymu.
– Nie tylko Elfy opanowały sztukę bezszelestnego stąpa­nia, mój panie. No, ale mówiliśmy przecież o chłopaku. Jeżeli to, co powiedziałeś, jest prawdą, zaiste sprawa jest poważna. Gdybym wiedział, nigdy bym mu nie zezwolił na przyjęcie daru.
– Nie ma w tym twej winy, Dolganie. – Królowa uśmiechnęła się. – Przecież nie mogłeś wiedzieć. Obawia­łam się tego, od momentu kiedy Tomas wszedł pomiędzy nas w płaszczu Starodawnych. Z początku sądziłam, że w stosunku do niego, śmiertelnika, magia Valheru nie będzie działać, lecz teraz widzę, że z roku na rok staje się coraz bardziej nieśmier­telny...
Doprowadził do tego łańcuch niefortunnych wypadków. Nasi czarodzieje odkryliby ten skarb już całe wieki temu, lecz na przeszkodzie stanęła magia smoka. Od setek lat tropimy, a kiedy znajdziemy, niszczymy podobne relikty przeszłości, aby nie dostały się nigdy w ręce moredheli. Teraz już za późno. Tomas nigdy nie zgodzi się dobrowolnie na zniszczenie zbroi.
Dolgan pykał fajkę.
– Każdej zimy snuje się bez celu po długich, mrocznych korytarzach i salach, oczekując przyjścia wiosny, a wraz z nią bitew. Wszystko inne może dla niego nie istnieć. Siedzi i pije albo stoi w drzwiach, wpatrując się w śnieżną dal, widząc rze­czy, których nikt inny poza nim nie potrafi dostrzec. Przez całą zimę trzyma zbroję pod kluczem w swoim pokoju, a kiedy rusza kampania wiosenna, nie zdejmuje jej ani na chwilę, nawet do snu. Zmienił się bardzo... i to w nienaturalny sposób. Nie, jestem przekonany, że z własnej woli nie pozbędzie się nigdy zbroi.
– Możemy spróbować go zmusić do tego – powiedziała Królowa – lecz, z drugiej strony, nie byłby to rozsądny krok. Coś w nim się spełnia, coś się rodzi... coś, co może ocalić mój naród, a dla mojego narodu jestem gotowa podjąć nawet największe ryzyko.
– Tego, pani, nie rozumiem. O czym mówisz? – Do­lgan popatrzył na nią ze zdziwieniem.
– Sama nie jestem pewna, czy wiem, co mówię, Dolganie, lecz jestem Królową ludu, który kroczy od kilku lat po ścież­ce wojennej. Straszny wróg pustoszy nasze rodzinne ziemie, z każdym rokiem rośnie w siłę i staje się coraz bardziej zu­chwały. Magia z obcego świata jest potężna, być może sil­niejsza niż jakakolwiek inna od czasów Starodawnych. A może właśnie magia obecna w darze smoka ocali mój lud, któż to może wiedzieć?
– Dziwne to jednak, iż moc tak potężna wciąż może go­ścić w zwykłej, metalowej zbroi. – Dolgan pokręcił z po­wątpiewaniem głową.
– Czyżby, Dolgan? – Aglaranna uśmiechnęła się do Krasnoluda ciepło. – A co powiesz o Młocie Tholina, który trzymasz za pasem? Czyż i on nie jest wyposażony w moc z zamierzchłych czasów? Moc, która przecież ciebie właśnie, a nie kogoś innego, wskazała ponownie jako dziedzica tronu Krasnoludów Zachodu?
– Pani, dużo wiesz o naszych dziejach i życiu. – Do­lgan spojrzał na Królową twardym wzrokiem. – Muszę pa­miętać, aby już nigdy nie dać się zwieść twemu dziewczęcemu wyglądowi, pod którym, jak pod maską, kryje się mądrość i doświadczenie długich wieków. – Niedbałym ruchem ręki odrzucił jej pytania. – My, na Zachodzie, już dawno skoń­czyliśmy z władzą królewską... od czasów kiedy Młot Tholina zaginął w czeluściach Mac Mordain Cadal. Radzimy sobie bez króla równie dobrze jak ci, którzy słuchają rozkazów starego króla Halfdana w Dorgin. Gdyby jednak nasz naród wyraził wolę przywrócenia tronu, zostanie zwołane zgromadzenie lu­dowe. Nie stanie się to jednak przed końcem wojny. Ale, ale, powróćmy do głównego tematu. Co z chłopakiem?
– Staje się tym, kim się staje. – Aglaranna popatrzyła na niego zakłopotana. – Nasi czarodzieje już nad tym pra­cują. Gdyby miała w nim wzrosnąć pełnia mocy Valheru, bez żadnego ukierunkowania czy narzuconych z zewnątrz ograni­czeń, byłby w stanie odgarnąć na bok osłaniającą nas, obronną moc magii, tak jak ty czynisz na szlaku, kiedy odsuwasz ręką przeszkadzającą ci gałązkę. Trzeba jednak pamiętać, że Tomas nie jest Starodawnym z urodzenia. Jego wrodzona natura jest obca Valheru, tak jak ich natura była obca wszystkim innym. Przy pomocy i pod kierunkiem naszych czarodziejów jest szan­sa, że jego ludzkie zdolności kochania, odczuwania, okazywa­nia współczucia i rozumienia innych mogą utemperować nieco niepowstrzymaną moc Valheru. I jeżeli tak by się stało... no cóż, jest nadzieja, że obecność Tomasa okaże się dla nas wszy­stkich wielką łaską i dobrodziejstwem... – Przez moment Do­lgan miał pewność, że Królowa chciała dodać coś jeszcze, lecz nie odezwał się ani słowem. Aglaranna mówiła dalej: – Gdyby jednak moc Valheru miała połączyć swe siły z ludzką zdolnością do ślepej nienawiści, dzikości serca i okrucieństwa, wtedy Tomas będzie kimś, kogo wszyscy będą musieli się bać. Tylko czas może pokazać, co wyjdzie z tej mieszaniny.

Powered by MyScript