Wiedziała, że nikt tu się nie zjawi...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— „Czyż stróżem brata swojego jestem” — czyli skądże mógłbym wiedzieć? A on powiada: — Chciałem z wami porozmawiać o was samym...
»
– Raczej trzeba tu kogoś przysłać, żeby to udokumentował – po­wiedziałem...
»
Ale na szczęście mamy środki - trzymane zresztą jak wiele rzeczy w zupełnej tajemnicy - pozwalające wiedzieć, praktycznie rzecz biorąc, wszystko o każdym z...
»
- Czy można wiedzieć, po co pan Gray to robi, po co traci czas i absorbuje energię komputera?- Jak to po co? Żeby rozmnożyć skromny dorobek niektórych...
»
3637Z przytoczonych wypowiedzi wynika dobitnie, e ju ci kronikarze nie wiedzieli, co si kryje pod owym zagadkowym imieniem...
»
- Widzi pani, nie wiedziałem, że mój przyjaciel umarł, dopóki wczoraj nie przyjechałem do Folwarku Toynton...
»
GENIO A, to my tu jesteśmy, u twojej cioci? Nic nie wiedziałem… (na stronie) Mocno ładna...
»
raporcie z 26 stycznia 1680 roku; Rzym i Berlin wiedziay o tym...
»
dzieckiem, wiedziałem, że trudno utrzymać się za mniej niż 8 dolarów dziennie brutto...
»
Wiedziałem, że dotrę tam, jeśli oddam się we władanie tej mocy...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Zdenerwowała się na siebie. Była jednym z nielicznych mieszkańców domu, którzy korzystali z pralni. Większość unikała prania tutaj, ponieważ pomieszczenie znajdowało się blisko tylnych drzwi i okien oraz zbyt daleko od mieszkań, by ktoś mógł przyjść z pomocą.
Podszedł do niej i odwrócił ją na plecy. Wyszeptał coś, czego nie dosłyszała. Potem: „Hanna”.
Hanna? To pomyłka! Myśli, że jestem kimś innym. Kręciła głową, chcąc dać mu to do zrozumienia.
Jednak gdy spojrzała w jego oczy, przestała. Mimo że miał na twarzy maskę, widać było, że coś mu się nie zgadza. Był zdenerwowany. Potrząsając głową, przyglądał się jej ciału. Położył ręce w rękawiczkach na jej dużych ramionach. Palcami ścisnął wałeczki tłuszczu. Zatrzęsła się z bólu.
Widziała, że jest niezadowolony. Złapał ją, ale nie był pewny, czy wybrał odpowiednią ofiarę.
Sięgnął do kieszeni i powoli coś z niej wyciągnął. Szczęk otwieranego noża podziałał na nią jak wstrząs elektryczny. Zaczęła szlochać.
Z jego ust wydobył się świst. Przykucnął nad nią, zastanawiał się.
– Hanno – wyszeptał. – Co mam zrobić?
Nagle podjął decyzję. Schował nóż do kieszeni i gwałtownym ruchem postawił ją na nogi.
Wyszli na korytarz.
Na zewnątrz wydostali się drzwiami z tyłu domu. Zamek w nich był popsuty, podobnie jak w wielu innych. Od tygodni nachodziła Neischena, żeby go naprawił.
 
 
Rozdział jedenasty
Kryminalistyk jest człowiekiem renesansu. Musi znać botanikę, geologię, balistykę, medycynę, chemię, literaturę, inżynierię. Jeśli wie, że popiół z dużą zawartością strontu prawdopodobnie pochodzi z rakiety sygnalizacyjnej; portugalskie słowo faca znaczy nóż; Etiopczycy nie używają sztućców, jedzą wyłącznie prawą ręką; pocisk z pięcioma prawoskrętnymi śladami po gwincie nie został wystrzelony z kolta itd. – to może powiązać znalezione wskazówki z podejrzanym.
Jedną dziedzinę wszyscy kryminalistycy znają dobrze – anatomię. To była niewątpliwie specjalność Lincolna Rhyme’a. Przez ostatnie trzy i pół roku interesował się głównie swoimi kośćmi i nerwami.
Spojrzał na plastikową torbę na dowody, którą trzymał w ręku Jerry Banks, i oznajmił:
– To nie jest kość ludzka. Kończyna tylna. Nie pochodzi zatem od kolejnej ofiary.
Starannie odpiłowany kawałek kości miał pięć centymetrów długości. Widać było ślady krwi.
– Zwierzę średniej wielkości – kontynuował Rhyme. – Duży pies, koza, owca. Ważyło od czterdziestu do sześćdziesięciu kilogramów. Musimy sprawdzić krew, może pochodzić od ofiary.
Przestępcy czasami używają kości jako narzędzia zbrodni. Rhyme osobiście trzy razy zetknął się z takimi przypadkami. Jako broni użyto: kostki byka, kości kończyny jelenia oraz – w wyjątkowo wstrząsającym mordzie – kości łokciowej ofiary. Mel zaczął przeprowadzać badania krwi metodą dyfuzyjną.
– Musimy trochę poczekać na wyniki – przepraszał Cooper. – Amelio, mogłabyś nam pomóc – powiedział Rhyme. – Weź lupę i przyjrzyj się uważnie kości. Powiedz, co widzisz.
– Nie pod mikroskopem? – zapytała.
Myślał, że będzie protestowała, ale podeszła do kości i spojrzała na nią ze zdziwieniem.
– Za duże powiększenie – wyjaśnił Rhyme.
Nałożyła okulary ochronne i pochyliła się nad białą, emaliowaną kuwetą. Cooper włączył lampę.
– Czy ślady po przecięciu są poszarpane, czy gładkie?
– Idealnie gładkie.
– Użył piły elektrycznej.
Rhyme zastanawiał się, czy zwierzę żyło, gdy przestępca odcinał kość.
– Zauważyłaś coś niezwykłego?
Wpatrywała się chwilę w kość i mruknęła:
– Nie wiem. To dziwne, ale kość wygląda jak kawałek na talerzu.
Wtedy Thom podszedł i spojrzał na kuwetę.
– To jest wskazówka? Śmieszne.
– Śmieszne – powtórzył Rhyme. – Śmieszne?
– Masz jakąś teorię na temat kości? – spytał Sellitto.
– Nie teorię. – Pochylił się i powąchał kość. – Osso bucco.
– Co?
– Gicz cielęca. Lincoln, kiedyś ci ją przyrządziłem. Osso bucco. Duszona gicz cielęca.
Spojrzał na Sachs i wykrzywił usta.
– Powiedział, że niesłona.
– Cholera! – krzyknął Sellitto. – Kupił ją w sklepie spożywczym!
– Jeśli mamy szczęście, to kupił ją w „swoim” sklepie spożywczym.
Cooper potwierdził, że strącanie osadu wykazało, iż nie jest to krew człowieka.
– Prawdopodobnie krowia – dodał.
– Co on chce nam przekazać? – zapytał Banks.
Rhyme nie wiedział.
– Zajmijmy się czymś innym. Czy można coś powiedzieć o łańcuchu i kłódce?
Cooper spojrzał na plastikowy worek.
– W tym wypadku nie mamy szczęścia. Na łańcuchu nie ma żadnych nazw. Zamek typowy, niezbyt bezpieczny. Kłódkę wyprodukowało Secure Pro. Ile czasu zajmuje otwarcie go?
– Trzy sekundy – powiedział Sellitto.
– Nie ma numerów seryjnych. Takie kłódki są sprzedawane we wszystkich sklepach z towarami żelaznymi w całym kraju.
– Zamek szyfrowy?
– Tak.
– Trzeba skontaktować się z firmą, która wyprodukowała tę kłódkę, i zapytać, czy na podstawie kombinacji cyfr można określić, z jakiej partii towaru pochodzi.
– Świetny strzał! – zawołał Banks.
Zaczerwienił się, gdy zobaczył karcące spojrzenie Rhyme’a, który powiedział:
– Entuzjazm w twoim głosie, detektywie, mówi mi, że ty się tym zajmiesz.
– Tak jest. – Pokazał na telefon komórkowy. – Robi się.
– Czy na łańcuchu znajdują się ślady krwi? – zapytał Rhyme.
– Tak, ale jest to krew jednego z naszych ludzi. Skaleczył się, usiłując rozbić kłódkę.
– Zatem został zanieczyszczony. – Rhyme spojrzał spode łba.
– Chciał ją uratować – powiedziała Sachs.
– Rozumiem. Dobrze postąpił, ale nie zmienia to faktu, że ślad został zanieczyszczony. – Rhyme spojrzał na stół, przy którym stał Cooper. – Odciski?
Cooper powiedział, że na ogniwach łańcucha znalazł tylko odciski palców Sellitta.
– Dobrze, a teraz kawałek drewna, który znalazła Amelia. Sprawdź, czy na nim nie ma odcisków.
– Zrobiłam to na miejscu przestępstwa – szybko wtrąciła Sachs.
Rhyme przypomniał sobie jej przezwisko. Piękne osoby rzadko mają przezwiska.
– Użyjemy ciężkiej artylerii, aby się upewnić – rzekł i zwrócił się do Coopera: – Zastosuj DFO lub ninhydrynę. Potem naświetl nigiem.
– Czym? – zapytał Banks.

Powered by MyScript