- Zostaliśmy zaatakowani raczej z zewnątrz niż od we­wnątrz - stwierdził dyrektor FBI, Charles Kurnik...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodności między własno­ściami cząstek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a własnościami cząstek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuœci³ ze swego oœrodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
W ciągu kilku następnych sesji Cletus pracował wraz z całą grupą nad tym, by wszyscy potrafili osiągnąć uczucie unosze­nia się, nie zapadając przy tym w sen...
»
Durnik spojrzał na postrzępione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarły ściany, gdy rufa okrętu kołysała się leniwie na...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w poło­wie drogi między przesądem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu Badań Motywacji Ludzkich w Seattle wyraził w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiągnęli “nieodwołalnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdołała się zebrać, „przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...
»
- Jeśli to są Drogi, Rand - wolno powiedział Loial - to czy każdy błędnie postawiony krok również tutaj mo­że nas zabić? Czy są tu rzeczy, jak dotąd...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Sądzę, że odpowiedź na pytanie, kto jest napastnikiem, nie będzie zbyt trudna.
Poinstruowany przez prezydenta, aby postępował jak naj­bardziej dyskretnie, sekretarz stanu zaczął zbierać informa­cje w Japonii, Chinach, Sowieckiej Rosji, Iranie, Niemczech i w Wielkiej Brytanii. Nie ujawniając, jak poważny jest kry­zys “izotopowy”, zamierzał wstrząsnąć środowiskiem dyplo­matów i w efekcie tego wstrząsu zobaczyć, w którym kącie sieci ukrył się czarny pająk.
We wtorek w południe prezydent i jego gabinet stanęli przed problemem, co zrobić z miliardami buszli wysoce radio­aktywnego ziarna, zgromadzonego w elewatorach w całym kraju. Ziarna tego przez cały czas używano do wypieku chle­ba, warzenia piwa, karmienia zwierząt, wypełniania hambur­gerów i wyrobu wszelakiej innej żywności dla wszystkich - od ciastek dla dzieci aż po whisky, którą -jako artykuł spożyw­czy - zaliczano właśnie do żywności.
Natychmiast po lunchu w Białym Domu stawiło się pięciu ekspertów z dziedziny fizyki nuklearnej, lecz mimo wielogo­dzinnych rozmów nie udało im się uzgodnić stanowiska, jak wielkie niebezpieczeństwo stanowi radioaktywne ziarno i mą­ka. Oczywiście, radioaktywność była kilkusetkrotnie wyższa od dopuszczalnej. Wziąwszy tylko to pod uwagę i pamiętając, że większość tegorocznych zbiorów zgniła na polach z powodu sztucznie wywołanej zarazy, prezydent stanął wobec straszli­wej konkluzji, że właściwie w kraju nie ma w ogóle żywności.
Doktor K. E. Salkeld z Minneapolis, wysoki, ascetycznie wyglądający mężczyzna o reputacji człowieka, który nie waha się stawiać czoło nawet najtrudniejszym problemom, jakie niesie nauka, stanął przed prezydentem i zdjął z nosa okula­ry w geście absolutnej bezradności.
- Panie prezydencie - powiedział - mamy do czynienia z radioaktywnością, która równa jest atakowi nuklearnemu na nasz kraj, tyle że w tym wypadku nie ma wybuchów. Nasze dzieci jedzą skażoną żywność, my sami pijemy skażone piwo i praktycznie już w tej chwili powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że nasza populacja nie ma wielkiej szansy na przetrwanie. Wielu Amerykanów umrze wkrótce w strasznej agonii. Ci, którzy jakimś cudem przeżyją, zaznają horroru życia w społeczeństwie, w którym większość ludzi jest strasz­nie zdeformowana. Zaznają samotności i bólu.
Największą aktualnie zmorą prezydenta była jednak mo­żliwość powtórzenia się tego, co miało miejsce niedzielnej nocy, lecz w znacznie szerszym wymiarze, z większą liczbą ofiar. Było bardzo prawdopodobne, że miliony Amerykanów spożyją tysiące ton radioaktywnej żywności, jeśli będzie pró­bował ukryć przed nimi kolejne niebezpieczeństwo, dopóki gabinet nie opracuje jakiegoś rozsądnego planu wyjścia z sy­tuacji. Jednak efekty kobaltu-60, mimo że sama myśl o nich przerażała, były sprawą bardziej odległej przyszłości. Dzisiaj natomiast realna była groźba, że tysiące ludzi umrą kolejnej nocy, jeśli się dowiedzą, iż rząd zakazuje spożywania wszel­kiej dostępnej w handlu żywności: chleba, ciasta, mąki, piwa, napojów alkoholowych i - jeśli doktor Salkeld ma rację -również mięsa, gdyż zwierzęta hodowlane w Stanach karmio­ne są przede wszystkim zbożem.
O godzinie dziewiątej do Białego Domu dotarł raport z De­partamentu Stanu. Na nadzwyczajnym posiedzeniu Komisji Ekonomicznej Wspólnoty Europejskiej w Brukseli wszystkie kraje Wspólnoty zadeklarowały gotowość udzielenia Stanom Zjednoczonym natychmiastowej pomocy żywnościowej, obej­mującej mięso, zboże i warzywa - w takich ilościach, jakie tylko będą w stanie w tym celu zgromadzić. Ich przywódcy zda­wali sobie sprawę, że nie mogą zaspokoić nawet minimalnych potrzeb dwustupięćdziesięciomilionowego narodu. Z uznaniem jednak przyjęli zrozumienie prezydenta USA dla ich decyzji zatrzymania wszelkiej emigracji z USA i oświadczyli, że “udzielenie pomocy w wymiarze choćby jednej tysięcznej potrzeb to więcej niż odwrócenie się od potrzebujących przyjaciół”.

Powered by MyScript