Zupełnie prawdopodobne - odparłam...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Gariona od czasu do czasu odwiedza pewien gość — odparł starzec...
»
— Chyba nie — odparł — ale przecież wszyscy jesteście nomami, nie? A miejsca tu starczy dla każdego, więc spędzanie czasu na kłótniach o...
»
– Nie ma go dzisiaj – odparła Janet...
»
— Oczywiście, Wysoki Sądzie — odparł uprzejmie, a następnie przeszedł do opisu efektów wywoływanych przez cyjanek na szczurach laboratoryjnych...
»
– Pamiętaj, czym jest myślenie, Frank – odparła...
»
— Siedzi tam, przy kominku — odparła panna Gorringe...
»
— Chętnie wysłucham — odparł Beaurain chowając kopertę do kieszeni...
»
- Sądzę, że tak - odparł Ziemianin, gdy stało się jasne, że Lioren nie zamierza się wypowiedzieć...
»
- Mogę, jak mi się zachce - odparła Jane głosem kapryśnego dziecka...
»
- Rozumiem - odparł Gwynn, wskazując na towarzyszącą mu grupę...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Ja również mam nadzieję zdobyć u panów kilka cennych wiadomości, bo chyba się pan domyśla, że jako autorkę interesuje mnie zakończenie sztuki. - Z pewnością nie bardziej niż nas... Zanim zaczniemy, może uprzejmie odpowie mi pani na jedno pytanie. Prywatne. Co to było to coś w tym saganie na waszym balkonie? Odpowiedziałam mu wyczerpująco, a kapitan słuchał z wyrazem lekkiego obrzydzenia na twarzy. Byłam już doszczętnie skołowana i pewnie dlatego nagle zrezygnowałam z poprzednio powziętych zamiarów.
Machnęłam ręką na własne bezpieczeństwo, wkopani przeze mnie w głupią zbrodnię niewinni współpracownicy wydali mi się stanowczo ważniejsi, a zresztą doszłam do wniosku, że ze względu na dotychczasową niekaralność i nienaganny tryb życia nie skażą mnie na nic poważnego.
- Zaraz - przerwałam kapitanowi, który coś mówił. - Chciałam najpierw wyjaśnić pewną rzecz. - Prosimy...
- Panowie - powiedziałam uroczyście - przede wszystkim chciałam wam powiedzieć, że ja w was wierzę. Przez tę decydującą godzinę nie ruszyłam się z miejsca, co niewątpliwie już wiecie. Wiecie zatem, że nie ukatrupiłam Stolarka. Oczywiście, możecie podejrzewać, że miałam wspólnika, że tę zbrodnię obmyśliłam, zaplanowałam i tak dalej, ale to przecież nonsens. W takim wypadku nie trąbiłabym o tym po całej pracowni. Nie dość na tym. Mogę wam powiedzieć więcej na dowód mojej niewinności, ale przedtem chciałabym zawrzeć z wami układ...
Zawahałam się. Szybko uznałam, że jednak najpierw muszę udowodnić niewinność.
Zamknęłam oczy i rzuci- łam się głową naprzód w przepaść. Możliwie krótko i zwięźle wyjaśniłam im przyczyny, dla których stanowczo wolałabym, żeby Tadeusz żył długo i szczęśliwie. Wyznałam, że do spółki z nieboszczykiem popełniłam przestępstwo na niekorzyść ORS-u, polegające na tym, że nikt z nas nic nie kupił, a za to ja wzięłam gotówkę. To znaczy miałam wziąć gotówkę... Z owego matactwa nieboszczyk został mi winien pięć i pół tysiąca złotych, które z chwilą jego śmierci mogę uznać za przepadło na wieki. Musiałabym mieć kompletnego fijoła, żeby go w tej sytuacji mordować. - Jak to pani zrobiła? - spytały władze śledcze z zainteresowaniem. - Nie wiem. Tadeusz miał znajomego kierownika sklepu i przeprowadził z nim tę dziwną kombinację samodzielnie. - A dlaczego mu pani pożyczyła? - Bo nie miałam innego wyjścia. Tak zwany nóż na gardle i żadnej innej możliwości zdobycia pieniędzy. Tadeusz poszedł na ten interes z okrzykami radości, licząc na to, że będzie mógł ode mnie pożyczyć. Jak widać, słusznie, tylko że miał pożyczyć półtora patyka, a nie pięć i 4 i pół. Krótko mówiąc, wystawił mnie rufą do wiatru. - No dobrze, ale dlaczego pani, mając nóż na gardle, zgodziła się pożyczyć mu o cztery tysiące więcej? - A co miałam zrobić?
On mi robił uprzejmość i to mocno ryzykowną. Procentu by ode mnie nie wziął, na wódkę bym z nim nie poszła, jak mu się miałam odwdzięczyć! To była jedyna forma.
- Na upartego dałoby się znaleźć jeszcze jakąś - powiedział prokurator złośliwie. - Niewątpliwie - odparłam natychmiast. - Ale w tym wypadku wolałabym, żeby na miejscu Tadeusza był na przykład pan... Kapitan dostał nagle napadu kaszlu, a w niebieskich oczach prokuratora znów dziwnie znajomo błysnęło. - Nie omieszkam zapamiętać pani wypowiedzi...
- Wracając do tematu, panowie, pragnę uczynić wam propozycję. Realnie rzecz biorąc można sobie wyobrazić, że nie ja jestem mordercą. Proponowałabym, żebyście zdecydowali się okazać mi odrobinę zaufania, bo zapewniam was z ręką na
sercu, że mogę się wam bardzo przydać. Jest mnóstwo takich rzeczy, których się nigdy w życiu nie dowiecie drogą normalnego śledztwa. Jak będziecie do mnie podchodzili jak do podejrzanej, to ja do was jak do wrogów, natomiast jak odwrotnie, to odwrotnie. Współdziałanie da znacznie lepsze rezultaty niż wojna, a nie macie pojęcia, jak ja cholernie pragnę wykrycia mordercy. Mam swoje powody...
Wygłosiłam do nich przejmujące przemówienie i czekałam na rezultat Z różnych przyczyn nagle gorąco zapragnęłam włączyć się do śledztwa Trzej panowie popatrzyli na siebie i kapitan kiwnął głową - Dobrze Ma pani rację Kilka osób tu można wykluczyć, bo ostatecznie cudów nie ma Zabójstwo musiało zabrać sprawcy te kilka minut Nawiązujemy z panią współpracę na bazie zaufania - Chwała Bogu -
powiedziałam z głęboką ulgą - Pytajcie
- Zanim przystąpimy do szczegółowych rozważań, musimy załatwić jeszcze jedną sprawę Wezwiemy panią potem trzeci raz, a na razie niech nam pani pokaże swoją chustkę do nosa
- Chustkę do nosa? - zdziwiłam się - Boże drogi, ja nie mam chustki do nosa.
- Jak to pani nie ma? Żadnej?
- Żadnej Przeważnie zapominam o tej cholernej chustce i nie noszę Dzisiaj też nie mam Jakby panom bardzo zależało, to mogę przywieźć z domu - Nie, dziękujemy Czy pani jest zupełnie pewna, że pani nie ma? - Słowo panu daję Nic na to nie poradzę
- A co pani robi, jak pani ma katar? - spytał z dezaprobatą prokurator - Albo jak pani płacze? - Nie pamiętam, kiedy miałam ostatni raz katar, pewnie z dziesięć lat temu A płakać nie płaczę Kobiety zazwyczaj płaczą przez ukochanego mężczyznę, a ja nie mam ukochanego mężczyzny - A co pani z nim zrobiła?

Powered by MyScript